Przyznaj...

1.2K 76 92
                                    

* * *
Draco

Był tak wkurzony, że gdyby nie siedział, to najpewniej obijałby się o ściany tego cholernego olbrzymiego gabinetu, który był wielkości salonu w Malfoy Manor.

Oderwał wzrok od swojej podrygującej z nerwów nogi i spojrzał na Granger, która od dobrej godziny rozmawiała z szefem MACUSA. Siedzieli po obydwu stronach czarnego biurka, przeglądając jakieś mapy.

A on - Draco Malfoy - został oddelegowany na kanapę, gdzie miał do dyspozycji wodę, soki, jakieś ciasteczka i cukierki. Niczym szczeniak, który musi poczekać na matkę, aż ta skończy załatwiać ważne sprawy.

Chwycił jedno z kolorowych słodkości i rozwinął, mając gdzieś, że szeleści.

- Tylko cztery dni, tylko cztery dni - powtarzał pod nosem, odpakowując coś, co miał nadzieję, będzie o smaku prawdziwej whisky, bo na trzeźwo tego nie zdzierży. Chociaż oszuka umysł, że to cudowny napój z procentami.

- No, trzy i pół. Niech ci będzie. - Pokręcił głową rozbawiony. Miał gdzieś, że gadanie do siebie naprawdę jest objawem choroby. Najwyżej pójdzie do Zabiniego i dostanie zwolnienie z pracy.

Wsadził kulkę do ust i dopiero wtedy zauważył, że Granger i Silva przerwali rozmowę i patrzą wprost na niego.

- No co?

- Ciągle do siebie mówisz - warknęła Wiem To Wszystko I Będę Wiedzieć Więcej. - Jeśli masz do dodania coś pożytecznego, to podejdź i powiedz, a nie nam przerywasz!

Uniósł dłonie.

- Nie no, co wy. Nie będę się wtrącać w międzynarodowe sprawy. Ja tu tylko kominki naprawiam.

- I niech tak zostanie - prychnęła, po czym odwróciła się gwałtownie do Silvy, sprawiając, że ułożone proste włosy zawirowały wokół jej głowy niczym szopa z czasów Hogwartu.

Poczekał, aż wrócą do rozmowy i wziął następnego cukierka. Jak tak dalej pójdzie i będą siedzieć kolejną godzinę, to upije się nimi w trzy dupy.

Po kolejnych piętnastu minutach zaczął liczyć kolorowe papierki, które uzbierały się obok niego na kanapie.

- Dwanaście, trzynaście... - mamrotał, czując, że zaczyna ogarniać go niesamowite zmęczenie.

Może po prostu się zdrzemnie, a oni niech dalej gadają.

Osunął się nieco na kanapie, kładąc wygodnie głowę na oparciu i przymknął oczy...

* * *
Hermiona

Zrobiła to, o co prosił Harry.

Przedstawiła Tomasowi Silvie zespoły aurorów, które zostaną przysłane z Londynu za cztery dni. Po dziesięć osób w każdej z pięciu brygad.

Patrzyła na prezesa MACUSA, gdy ten czytał nazwiska Brytyjskich aurorów, pobieżnie przeglądał ich życiorysy i najlepsze strony. Bardzo dobrze wiedziała, że Kongres ma swoich agentów, ale potrzebowali naprawdę wielu rąk do pomocy.

Siedzący przed nią ciemnowłosy mężczyzna był naprawdę niesamowicie młody jak na Przewodniczącego tak wielkiej organizacji. Młody, ale inteligentny, spokojny i mogła się założyć, że wiedzą i umiejętnościami przewyższał niejednego starszego faceta.

Trochę poczytała i dowiedziała się, że zakończył Ilvermorny z wyróżnieniem, a do tego jest singlem z wyboru. W pewnym z wywiadów przyznał się, że woli być sam i całkowicie oddać się pracy, niż być z kimś i mieć wyrzuty sumienia, że nie może tej osobie poświęcić wystarczająco dużo czasu.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now