Srebrne podeszwy

1.3K 73 475
                                    

* * *
Draco

— Wyprostuj się, Draco! — Poczuł sunące po plecach palce matki. Zesztywniał, gdy dotknęła jedną z ran, ale nie dał po sobie nic poznać. Przecież zeszłaby na zawał! — Naprawdę, wystarczy, że wpuściłam cię na moment z oka i już się zaniedbujesz. 

— Oczywiście, mamo — sapnął, prostując się, jakby mu ktoś miotłę w tyłek wsadził.

Nacisnął przycisk, by zawołać windę. Miał nadzieję, że uda mu się rozwiązać tę dziwną sprawę z gaciami, które na pewno nie były jego i nie wierzył, że matka mu takie coś przywiozła.

— W ogóle co ty masz na sobie? — Narcyza szarpnęła za brzeg jego czarnego T-shirtu.

— Koszulka? Bluzka? T-shirt? Ewentualnie... po prostu ubranie?

— Tydzień cię w domu nie ma i robisz się coraz bardziej bezczelny, synu.

Wzruszył ramionami.

— Wpływ Granger — rzucił żartem, czego od razu pożałował, gdy matka odwróciła się en face.

— Granger? Przecież ta dziewczyna to uosobienie dobrych manier.

— Z której strony? — Mimowolnie pomasował nos, który chyba tylko pieprzonym cudem nie był złamany. Ewentualnie to dzięki eliksirom Zabiniego nie czuł połamanych kości, chrząstek, ości i ścięgien.

— Wiem, że zawsze byłeś do niej uprzedzony.

— Ojciec.

— Przemilczmy ten temat, Draco i dokończymy rozmowę na temat Hermiony.

— Te dwie sprawy jakoś tak się łączą, wiesz, mamo? — Uniósł brwi, po czym szybko je opuścił, widząc surowe spojrzenie kobiety. — Oczywiście, kontynuujemy tę niesamowicie interesującą konwersację na temat He... Her... Na temat Granger.

Przez całą drogę w górę, jego WŁASNA MATKA rozczulała się nad Rozczochraną, nazywając ją delikatną, inteligentną, mądrą do tego ubolewając nad tym, jak potraktowała ją ciotka Lastrange.

— Myślisz, że wybaczyła naszej rodzinie? — Narcyza przygładziła rękaw marynarki.

Bardzo w to wątpił po tym, gdy przywalała mu raz po raz w twarz, jak nie ręką, to drzwiami.

— Chyba nie jestem odpowiednią osobą, by móc za nią odpowiedzieć. Jeśli tak bardzo interesuje cię nastawienie do nas Granger, to po prostu ją spytaj. Będziecie miały idealną okazję na tych cholernych zakupach.

— Draco!

— No co? — Z trudem powstrzymał się od wzruszenia ramionami.

Charakterystyczny dźwięk oznajmił, że za moment będą na odpowiednim piętrze i będzie mógł w końcu wytłumaczyć tę beznadziejną historię z gaciami.

— Twoje słownictwo jest koszmarne. Mam nadzieję, że chociaż maniery masz lepsze i uchylasz tej wspaniałej dziewczynie nieba.

Gdyby zaczekał sekundę dłużej, a nie wyrwał się jak koń walnięty batem po zadzie, to nie wylądowałby twarzą na zamkniętych drzwiach.

— Co do cholery?! — warknął, waląc dłonią w metalowo-drewnianą powierzchnię, drugą masując nos.

— Synu! — Poczuł palce matki na ramieniu. — Uciekasz przede mną?

Nie.

Uciekał przed tym niebem, które niby miał uchylić Rozczochranej.

Chyba raczej piekło.

Twój ruch / DramioneDonde viven las historias. Descúbrelo ahora