Ding dong

658 41 45
                                    

***
Draco

Im bliżej było świąt, tym Granger bardziej szalała.

I naprawdę mógłby się przeciwstawić jej pomysłom, ale tak naprawdę nie chciał, bo obserwowanie jak biega po Manor z naręczem pudeł kolejnych beznadziejnych ozdób i nucąc pod nosem kolędy, rozwiesza te badziewia na poręczach, obrazach i oknach, jakoś... poprawiało mu humor.

— Och! Przesuń się. — Dźgnęła go łokciem w żebra, zmuszając, by odsunął się od stolika, na którym po chwili pojawił się jakiś koszmarnie wykrzywiony skrzat, albo anioł, cokolwiek to było, było brzydkie i miało skrzydła, a do tego świeciło się jak...

No.

Świeciło się przez tonę srebrnych drobinek.

— Co to, do cholery, jest? — Wyciągnął rękę, by złapać paskudztwo, ale Rozczochrana trzepnęła go palcami.

— Aniołek. Nie widzisz?

— Aniołek — powtórzył głucho. — Chyba piekieł — mruknął drwiąco, splatając ramiona i przyglądając się zarumienionej twarzy dziewczyny.

Może to i dobrze, że miała co robić.

Nawet jeśli oznaczało to, że za chwilę, oprócz dekorowania wnętrza domu, rzuci się także na niego i zawiesi na nim świąteczne bzdety.

— Nie przeszkadzaj mi — mruknęła, przerywając na chwilę nucenie i przesuwając ozdobę, jakby kąt padania światła miał jakieś znaczenie. — Jutro już święta, a nie wszystko przygotowałam.

— Nie wszystko? — sapnął z niedowierzaniem. — Granger, przecież ty zamieniłaś Manor w gigantyczną, świecącą brokatem bombkę!

— Bez przesady. — Wzruszyła ramionami, sięgając do pudła po kolejną rzecz i wyciągając szklany sopel. — Poza tym... Chcę, żeby było ładnie. Harry przyjdzie i Ginny. No i twoja mama powiedziała, że Ronald też może wpaść.

— Weasley? Po chol...

Zamilkł, widząc niebezpieczny błysk w brązowych tęczówkach.

— Ktoś jeszcze?

— Oczywiście Charlotte i Blaise też wpadną.

Super.

Naprawdę cudownie, że ktokolwiek go poinformował.

— Granger — westchnął — kocie, my nigdy nie robiliśmy takich świąt. Wiesz — potarł tył głowy — po prostu jedliśmy w trójkę i...

Odłożyła pudło i spojrzała na niego z dziwnym błyskiem.

— Wiem. A ja chciałabym ci pokazać, że mogą wyglądać inaczej. Twoja mama mówiła, że od kilku lat ich nie obchodzicie.

Coraz mniej mu się to wszystko podobało.

Za dużo zmian.

Za dużo.

Zacisnął szczęki, powstrzymując się, żeby nie warknąć, że ma w dupie te święta i każde następne.

Twój ruch / Dramioneحيث تعيش القصص. اكتشف الآن