Dwa słowa

874 45 26
                                    

***
Hermiona


Śniła o pożarze pochłaniającym wszystko, na co tylko spojrzała.

Domy, drzewa, samochody... ludzie.

Wszystko, co widziała, umierało w zupełnej, ogłuszającej ciszy.

A potem tę potworną pustkę wypełnił cichy męski śmiech.

Kilka dźwięków.

Ledwo słyszalny odgłos rozbawienia.

Coś kazało jej spojrzeć za siebie.

Pośród płonących wieżowców stał on.

Czarny niczym bezgwiezdna noc.

Kochanie.

Otworzyła usta w niemym krzyku.

Mogę dać ci wszystko.

Nie!

Tylko mnie znów nie zostawiaj.

Dość!

— Kocie.

Obróciła się.

Draco.

Jaśniał wewnętrznym blaskiem, jakby miał w sobie światło.

Wyciągał w jej stronę dłoń. Wystarczyło tylko podejść...

— Mamy siebie.

Mamy.

— Kocham cię, Granger.

***

Gdy otworzyła oczy, za nie dosuniętą, aksamitną zasłoną zobaczyła gwiazdy na ciemnym niebie.

Nadal była noc, jednak była pewna, że nie da rady już usnąć.

Leżała, próbując o niczym nie myśleć i patrząc na nadchodzący malutkimi krokami dzień.

Gdy usłyszała męskie głosy wykończeniowców, wiedziała, że powinna w końcu dołączyć do żywych.

Wcisnęła się w dżinsy i granatową bluzkę, które pożyczyła jej Charlotte, oczywiście póki nie zdobędzie swoich starych ubrań lub nie kupi czegoś nowego.

Zgarnęła włosy w luźną kitkę nad karkiem, przepłukała twarz, ostatni raz rzuciła spojrzeniem na odbicie, ukazujące bladą, pozbawioną nadziei dziewczynę i wyszła.

Przecież i tak lepiej nie będzie.

***

Przyszła do jadalni jako pierwsza i zajęła swoje stałe miejsce. Z pochyloną głową, wpatrywała się w palce, czekając, aż przybędą inni.

Wstała i lekko się skłoniła, gdy do pomieszczenia wkroczyła Narcyza.

Matka Malfoya wyglądała tak nienagannie i dostojnie, że w swoich dżinsach i koszmarnej fryzurze poczuła się jeszcze gorzej.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now