Pytanie

1K 43 135
                                    

***
Hermiona

W domu znalazła się dokładnie dwadzieścia jeden minut i czterdzieści sekund później.

Malfoy odprowadził ją - uparł się, jak osioł - do kominków i przypilnował, by weszła i przetransportowała się prosto do swojego salonu. Znaczy, on został w ministerstwie, a ona wraz z zezowatym misiem przeniosła się do swoich czterech ścian.

I właśnie stała z tym przeklętym pluszakiem nie wiedząc, co ze sobą zrobić.

Była wykończona.

Fizycznie i psychicznie.

Fizycznie z wiadomych przyczyn, a psychicznie, bo w chwili, gdy weszła do kominka, zdała sobie sprawę, że i obiad z Silvą i randka z Malfoyem mają odbyć się tego samego dnia.

Jakim cudem ma spotkać się z dwoma mężczyznami w tym samym czasie?

Nie mogła po raz setny odmówić Tomasowi, bo naprawdę zacznie coś podejrzewać, a Malfoy...

Chciała iść na tę randkę.

Naprawdę chciała.

Już na samą myśl, coś się w niej skręcało i kotłowało z wyczekiwania.

Westchnęła ciężko, zrzucając ze stóp szpilki i dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo bolały ją nogi.

Ściskając pluszaka za puchaty brzuch, z obcasami i torebką w drugiej ręce, ruszyła najpierw do korytarza, gdzie zostawiła buty, a potem po schodach na pierwsze piętro i do sypialni.

Rzuciła zabawkę na fotel pod ścianą, torebkę na łóżko i jednym ruchem rozplątała niedbale upięte włosy.

- I co ja mam z tobą zrobić? - zadała bezsensowne pytanie w stronę beżowego niedźwiedzia, który lekko przechylił się na bok i wyglądał naprawdę żałośnie. - Ani nie jesteś ładny, ani... w ogóle nie jesteś.

Po co był jej pluszak?

Nie miała już dziesięciu lat!

Na chwilę zniknęła w łazience, by puścić gorącą wodę do wanny i zrzucić sukienkę, która nadawała się tylko do prania.

- Jesteś taki nijaki, że aż mi cię żal - powiedziała, opierając stopę na łóżku i powoli zwijając pończochę. - Pewnie byłeś ostatni i dlatego cię wziął. - Teraz druga pończocha. - No ale jak już jesteś, to zostań.

Opuściła nogę na podłogę i podeszła do szafy, której jedno skrzydło drzwi zajmowało wielkie lustro.

Wyglądała trochę lepiej niż rano, ale usta znów były opuchnięte od pocałunków, szyję nadal przyozdabiały niewielkie ślady rozkoszy, które zostawił ten nieziemsko przystojny mężczyzna.

Obróciła się tyłem, by ujrzeć na kościach biodrowych lekkie siniaki idealnie pasujące do rozstawu męskich palców.

Nawet nie wiedziała, że użył siły.

Przecież był delikatny.

Bardzo, bardzo delikatny.

- Malfoy. - Przesunęła opuszkami po śladach, czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu.

Rozprzestrzeniające się po ciele napięcie stawało się nieznośne. Naprawdę nieznośne.

Chciała, żeby tu był.

I znów ją wziął.

Jak swoją własność.

Oplotła się ramionami, uśmiechając niczym wariatka, próbując przypomnieć sobie dotyk dłoni blondyna. Przesunęła ręce w dół, aż zahaczyła o cienkie paski koronkowych fig.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now