Oko za oko

1.2K 63 315
                                    

* * *
Draco

Od jakiś pięciu minut przyglądał się swojej twarzy i zastanawiał, co zrobić z tymi krwawymi pręgami.

Przesunął dłonią po policzku i szczęce, wyczuwając pod palcami prawie dwudniowy zarost.

No tak, od wczoraj się nie golił. Jakoś wypadło mu to z głowy.

I to wszystko przez Granger.

Cholerną Granger.

No i jej paznokcie.

I usta.

Nie, nie mógł o nich... o niej myśleć!

To był błąd, chociaż naprawdę niesamowicie całowała, to był błąd.

Pochylił się, odrywając wzrok od swojego odbicia i lekko skrzywił, gdy napięte mięśnie pleców przeszył krótki, ale koszmarnie ostry ból.

Mijała właśnie doba od ostatniej zmiany opatrunku i zażycia eliksirów Zabiniego. Wtedy pomogła mu Charlotte a teraz?

Sięgnął prawą ręka przez lewy bark.

Nie, to się nie uda.

Erille, która od godziny spała na jego poduszce niestety była za mała, żeby mu pomóc.

A jakby się odwrócił, i różdżką w ten sposób, to może, tylko delikatnie i nie za szybko...

— Delikatnie, Draco, delikatnie! Jakbyś rozdziewiczał kobietę — szeptał sam do siebie, przesuwając różdżką tak, żeby oderwać opatrunek z pleców. — Nie za szybko. Najpierw trzeba łagodnie, popieścić, nawilżyć... bo jak się popieści, to się wszystko zmieści.

Właśnie, może jakby zamoczył, to lepiej by zeszło? Na pewno nie zerwałoby mu do końca skóry.

Spojrzał w stronę prysznica i lekko się skrzywił.

Nie, jednak nie.

Spróbuje na sucho.

Ale będzie w cholerę bolało.

Znów odwrócił się plecami do lustra i patrząc przez ramię, kontynuował ściąganie opatrunku przy pomocy zaklęcia trzymającego. Takie tam magiczne przedłużenie dłoni.

— Tylko spokój, Draco — próbował uspokoić sam siebie, bo ręka trzymająca różdżkę drżała i szarpała za opatrunek. — Najpierw spokojnie. Trochę prawa strona, trochę lewa. O, właśnie tak. Idealnie. Teraz środek... subtelnie, nie za szybko! Ała! Miało być wolno! Teraz lepiej. Powoli w dół, lekko okrężne ruchy, delikatny dotyk, jak muśnięcie piórkiem. Ooo, perfekcyjnie. Jeszcze trochę w dół. Jesteś mistrzem, Draco. No i teraz jeszcze w dół. W dół! Nigdzie się przecież nie spieszysz. Masz dużo czasu. Troszkę w prawo, lewo i środek. Posuwiste, spokojne, subtelne ruchy. Jeszcze troszeczkę i niedługo będzie koniec. Jeszcze momencik. O, Merlinie! A teraz daj z siebie wszystko. Raz, dwa, trzy i...

Wrzask, który wydostał się z jego ust, nie przypominał nic ludzkiego.

— Ja pieprzę — sapnął, czując, jak z czoła spływają kropelki potu. — Dobra, dość. Więcej nie dam rady.

Cud, że udało mu się jakoś oderwać ten opatrunek.

No i co teraz?

Musiał jeszcze oczyścić rany, nałożyć lek i na nowo założyć opatrunek.

Oparł się dłońmi o krawędź blatu i spojrzał na swoje odbicie.

Wyglądał, jakby przeszedł po nim wygłodniały troll na haju.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now