To nie tak, jak myślisz

1.1K 58 150
                                    

* * *
Hermiona

Pustynia!

Miała pustynię w buzi.

Dziwne, że piach jej się z ust nie sypał.

Och, Merlinie, litości!

Jeśli za chwilę czegoś się nie napije, to umrze.

I ta głowa!

Jakby usiadł na niej troll i walił młotem prosto w potylicę.

I do tego skakał w podkutych butach.

— Najświętsza Morgano, dopomóż — jęknęła, łapiąc po omacku poduszkę i kładąc ją sobie na twarzy. — Za jakie grzechy?

Nigdy więcej picia!

Nigdy!

Jeśli ktokolwiek jej zaproponuje, chociażby malutkiego drinka, to weźmie i mu przywali.

— Morganą nie jestem, a jeśli chodzi o grzechy, to mógłbym wymienić ich kilka, księżniczko.

Świetnie, a do tego miała omamy słuchowe i właśnie odezwał się do niej Malfoy.

— Spieprzaj z mojej głowy — warknęła, czego pożałowała, bo ból rozhulał się w czaszce do dziesięciu w skali Beauforta.

— Szczerze, to chciałbym być w różnych miejscach świata, ale nie akurat w twojej głowie, szlamciu. Jeszcze bym koszmary potem miał. Książki by mnie goniły, czy coś.

Nie.

To nie był wytwór jej biednego, skacowanego umysłu. Nie byłaby w stanie w tej chwili wymyślić takich odpowiedzi.

Odsunęła poduszkę, sycząc, gdy światło słoneczne, przedzierające się przez zasłony walnęło ją prosto w twarz.

— Ciebie tu nie ma, prawda? — spytała z nadzieją, bojąc się usiąść. — Jesteś u siebie w pokoju i chrapiesz jak zgrzybiały skrzat, śliniąc się jak kretyn.

— Pudło, kochanie.

Policzyła do pięciu, potem do dziesięciu, przy pięćdziesięciu trzech zorientowała się, że czuje zapach dymu.

Nie. Papierosów.

Zerwała się do pozycji siedzącej i tego też pożałowała, bo żołądek wykonał fikołka, po czym zaczął wspinać się niestrudzenie w górę.

Przytknęła dłoń do ust, czując, że za chwilę wczorajsze krewetki dostaną nóżek i opuszczą jej ciało w asyście czekoladowego tortu, jednak widok, który zobaczyła, sprawił, że przestała cokolwiek czuć, na małą chwileczkę, ale przestała.

Centralnie przed jej łóżkiem, na jednym z foteli siedział, a raczej pół leżał, rozwalony Malfoy. I nawet nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie lśnił swoim nagim, wyrzeźbionym torsem pomiędzy rozpiętymi polami czarnej koszuli.

Między palcami prawej ręki trzymał papierosa, a jedna z brwi uniosła się do góry, gdy właściciel przywołał na usta uwodzicielski uśmiech.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now