Powiedz, czego chcesz.

614 33 21
                                    

***
Hermiona

- Naprawdę jesteś szalona. - Słyszała za sobą rozbawiony głos Eliasa.

Zbiegali po schodach, bo właśnie kilka minut temu zaczął znów sypać śnieg.

- Nie marudź, tylko chodź! - Zatrzymała się na parterze, trzymając w dłoniach kozaki, płaszcz, szalik i czapkę.

Chłopak poruszał się od niej trochę wolniej, ale nie był już tak słaby.

Jego twarz nie była już tak przerażająco blada i chuda. Zaczęły pojawiać się kolory, a oczy błyszczały zdrowym blaskiem.

Eliksiry i leki Zabiniego działały cuda.

Musiała mu za to jakoś podziękować.

Może mu coś kupi? Upiecze!

Tort.

Albo dwa.

- Myślisz, że Malfoy nie będzie miał nic przeciwko? - Carter stanął obok niej. - To w końcu jego ciuchy.

- Nie, nie będzie miał - zapewniła, chociaż nawet się nie pytała. Malfoy miał tyle ubrań, że pożyczenie kurtki na tę godzinę nie powinno robić mu różnicy.

Chociaż Draco był trochę wyższy i szerszy, leżała idealnie.

- Chyba trochę przybrałeś na wadze przez te cztery dni - zauważyła, wciskając mu na głowę czarną czapkę.

- Tak? - Obrócił się przez ramię i spojrzał na nią oczami pełnymi nadziei.

- Będzie dobrze. Zobaczysz.

Poklepała go po piersi, po czym podbiegła do drzwi wychodzących na ogród.

- A teraz zapraszam. - Wskazała zamaszystym ruchem na ośnieżony ogród. - Za chwilę zostaniesz pokonany w bitwie na śnieżki.

***
Draco

Nie wierzył w to, co widział.

Jeszcze chwilę temu próbował zająć czymś myśli, grając swój ulubiony utwór na fortepianie, ale uparcie wracał do Granger i Cartera.

Przez cztery dni zamienił z Rozczochraną może kilka słów, a tak to dosłownie znikała mu z oczu.

Słyszał ją, jasne. Trudno byłoby nie słyszeć wybuchów śmiechu, pisku i śpiewu.

Śpiewała.

Naprawdę ładnie, ale, kurwa, nie dla niego.

Próbował przekonać samego siebie, że to dla dobra świata. Że to dla dobra ich wszystkich.

Jednak patrzenie, jak dziewczyna, którą kochał, poświęca całą uwagę jakiemuś facetowi, niemiłosiernie szarpało jego nerwami.

A teraz znów usłyszał jej radosny pisk.

Z ogrodu.

Wstał od fortepianu i podszedł do okna, by ujrzeć tę przeklętą dwójkę.

Biegali po zaśnieżonym trawniku, rzucając w siebie... śnieżkami.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now