Gość

1K 49 223
                                    

***
Hermiona

— Ty! Widziałaś go?! — Malfoy, który od dobrych dziesięciu minut wiercił się na swoim miejscu, wskazał palcem na ekran, na którym jakiś olbrzymi facet kopniakiem wywalił drzwi starej chaty. Ta zaś oczywiście stała na samym środku gęstego lasu. 

Oparła głowę na dłoni i z rozbawieniem patrzyła na przeżywającego Malfoya. 

Mężczyzna co chwila brał popcorn i zajadał emocje.

— Debil. Serio. — Opadł na oparcie i chwycił kubek pełen gazowanego napoju. — Jakby nie mógł użyć magii. Jeśli ten film będzie o tym, jak NIE UŻYWAĆ magii, to wychodzę.

— Wydaje mi się, że... — Znów spojrzała na ekran. Tym razem główny bohater biegł jakąś ulicą, próbując nadążyć za facetem, który jeszcze chwilę temu rozwalił mu dom.

— Nie przypomina ci Pottera? — Blondyn wskazał brodą na czarnowłosego chłopca, który dyszał niczym pies, chcąc dogonić swojego nowego znajomego. — Taki wiesz... trochę nieteges... z jego głową.

Posłała mu rozbawione spojrzenie, zdając sobie sprawę, że Malfoy naprawdę przeżywa to, co dzieje się na ekranie.

A ona... szczerze powiedziawszy, wolała jednak patrzeć na zupełnie co innego, a raczej KOGOŚ innego.

***

— Ja pieprzę. — Dłoń Blondyna wylądowała centralnie na jego twarzy, gdy na ekranie pojawiła się szkoła.

W ogóle nie przypominała Hogwartu.

To był po prostu nowoczesny, kanciasty budynek.

Pełen szkła, metalu i plastiku.

Niemal jak w jakimś koszmarnie drogim prywatnym szpitalu psychiatrycznym.

Chociaż...

Ten film był jakiś dziwny.

Niby magia.

Niby przyjaźń.

Niby jakieś dziwne pokręcone przygody...

— Ooo! O! — Malfoy znów wskazał ręką na ekran. — Ten! Ten mi się podoba! — niemal krzyknął, gdy ich oczom ukazał się jeden z drugoplanowych bohaterów.

Ulizany, napuszony, pewny siebie i swojego statusu społecznego, chudy, jak patyk, chłopak o włosach wyglądających jak wylizane przez stado krów.

Taaaak, ten mógł mu się podobać, bo był jakoś tak dziwnie do niego podobny.

Pomijając fryzurę, à la Elvis Presley i strój z poprzedniej epoki — wściekle zielony garnitur i postawiony kołnierzyk koszuli.

— Ma charakter. — Malfoy uśmiechnął się i uniósł jedną brew, zerkając w jej stronę. — Nie przypomina ci kogoś?

Nabrała małą garść popcornu i zaczęła jeść po jednym ziarenku, przedłużając moment odpowiedzi.

— Nie, chyba nie — skłamała.

Dalton McFly, bo tak się zwał ten bohater, pałał nieukrywaną niechęcią do Henry'ego Parkera.

Tak nieukrywaną, że jego blada twarz czerwieniała na widok ślicznego chłopca, który nie rozstawał się z okularami przeciwsłonecznymi.

— Ma w sobie to coś. Jak ja.

Tu musiała przyznać mu rację.

Draco Malfoy coś w sobie miał.

Może to ten lekko uwodzicielski uśmiech, który bezwiednie wpływał na jego usta, nawet wtedy, gdy wydawał się pogrążony we własnych myślach.

Może ta brew, która podjeżdża do góry, gdy na nią patrzył.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now