Kostka lodu

1.2K 65 239
                                    

* * *
Hermiona

- Kto to był? - Nie zamierzała certolić się z Tomasem i wpadła do gabinetu, zanim zdążył zamknąć za sobą drzwi. - Cholera, Tom, o co w tym wszystkim chodzi?!

Mężczyzna odwrócony do niej plecami, obrócił się gwałtownie, zapewne zaskoczony jej atakiem.

- Co? - spytał i zabrzmiało to tak głupio, że aż miała ochotę tupnąć nogą, ale zapewne obcas jej szpilki nie przeżyłby spotkania z twardą marmurową posadzką.

- Silva - Malfoy, który chyba zamierzał zamienić się w jej cień, odezwał się niespodziewanie - nie graj idioty, tylko weź się i przyznaj, że masz coś z tym wspólnego.

- Z czym?

- Tomas! - warknęła, idąc w kierunku bruneta.

Ten zrobił kilka kroków w tył, jakby się jej autentycznie przestraszył i wylądował tyłkiem na swoim własnym biurku.

No, może jak go przyprzeć, to w końcu wytłumaczy to swoje kretyńskie zachowanie?

- Hermiono, kochanie - uniósł dłonie w geście obronnym - naprawdę nie wiem, o co chodzi.

Kochanie?!

- To może ja wytłumaczę? - Malfoy wyłonił się zza jej pleców i przeszedł w stronę Silvy z dłońmi wciśniętymi w kieszenie. - Od czego zacząć?

- Myślę, że od początku byłoby w porządku - Tom chyba zamierzał grać idiotę, póki będzie miał siłę i argumenty.

Ścisnęła nos u nasady, czując nawracający ból głowy.

Westchnęła i znów spojrzała na mężczyznę, który patrzył zaciekawiony to na nią, to na blondyna, zapewne czekając, aż zaczną tłumaczyć.

- Dobra - opuściła dłoń - bez nerwów.

- Przecież nikt się tu nie denerwuje - mruknął Malfoy. - Ach, nie... to ty postanowiłaś wytupać dziurę w podłodze.

Co?

Spojrzała w dół i dopiero wtedy zorientowała się, że jej stopa nerwowo uderza w podłoże.

- Zamknij się! - syknęła w stronę blondyna. Naprawdę mógłby ją trochę wesprzeć. Nawet cholernym milczeniem! - Silva - zwróciła się do prezesa, który uniósł brwi, zapewne zdziwiony, że użyła jego nazwiska - Harry'ego nie ma...

- Właśnie, gdzie Potter? - Cholerny arystokrata jednak nie zamierzał jej słuchać i nadal się wtrącać. - Uciekł? Jakieś takie niepodobne to do niego. Nie powinien wpaść się tu z okrzykiem za Wielką Brytanię!, czy coś?

Może, jeśli całkowicie go zignoruje, to przestanie rzucać tymi bezsensownymi wtrąceniami?

- Silva - zaczęła od początku - w tej chwili jestem tu oficjalnie, jako delegacja z Londynu i jeśli nie wytłumaczymy sobie kilku spraw, może być nieprzyjemnie.

- Jako delegacja? Dobrze.

Tomas skinął głową, po czym obszedł biurko, chwycił marynarkę z oparcia fotela, włożył ją, zapiął wszystkie guziki, usiadł i skierował na nią ciemne oczy.

Twój ruch / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz