Już nigdy

699 36 37
                                    

***
Draco

— Mam! Jest! — Dokładnie z takim okrzykiem Potter wylądował na jednym kolanie, na jego dywanie przed kominkiem, z ręką uniesioną ku górze niczym zwycięzca III wojny światowej, dzierżąc w palcach dość dużą kartkę.

Musiał przerwać opracowywanie z Charlotte planu zajęć na pierwsze tygodnie pracy Akademii – matka nie miała do tego głowy – żeby posłać Wybrańcowi spojrzenie pełne litości.

— Co masz? Mózg znalazłeś? Zajęło ci to aż dwadzieścia trzy lata, ale gratuluję. — Odłożył pióro i uniósł jedną brew.

Potter w końcu wstał z klęczek i zaczął otrzepywać spodnie.

— Nie zapominaj, do kogo mówisz.

Uhh...

Zawiało grozą.

— Jak dzieci, jak dzieci. — Charlie pokręciła głową, kreśląc coś na planie zajęć, który próbował ogarnąć od godziny. — Cześć, Harry — rzuciła, nawet na moment nie przestając bazgrać czerwonym flamastrem po jego pracy.

Gdyby mu ktoś kilka lat temu powiedział, że będzie siedział i zastanawiał się, czy tańce dać przed obiadem, czy może jednak po, to trzepnąłby go w łeb.

Z drugiej strony wolał to, niż myślenie o ojcu.

Wszystko było lepsze niż to.

— Gdzie Hermiona? — Potter podszedł do stołu, przy którym siedzieli i pomachał mu przed twarzą kartką. — Mam coś dla niej. Dla wszystkich nas — zerknął na swoją zdobycz — tak naprawdę.

— U siebie. — A raczej powinna tam być.

— No to... idziemy do niej. — Wskazał na drzwi ręką, w której trzymał tę nieszczęsną kartkę. — Już. Już.

Wstał z niemałym ociąganiem — naprawdę chciałby już skończyć to przeklęte opracowywanie — i posłał Bliznowatemu kolejne spojrzenie pełne lekkiego wkurwienia.

— Nie, że coś, Portek, ale to mój dom i będę chodził, kiedy i gdzie mi się żywnie podoba, więc ze swojej wybrańcowej łaski przestań mną rządzić.

Oczy przyjaciela Granger niebezpiecznie się zmrużyły.

— To będę taki dobry i przypomnę ci ze swojej wybrańcowej łaski, że tak jakby cię zatrudniłem i tak jakby jesteś moim pracownikiem. Czy to jest wystarczający argument, żebyś ruszył swój arystokratyczny zad?

— Skończyliście? — Charlotte wstała ze swojego miejsca. — Jeśli to coś ważnego, to im szybciej, tym lepiej, prawda? W ogóle co to jest, Harry?

— Wiadomość od twojego byłego. — Potter spojrzał na papier, jakby widział go pierwszy raz w życiu. — A raczej od Luny poprzez twojego byłego.

No, kurwa, w końcu!

***

— I tylko tyle?

Rozczochrana, która dostała w swoje dłonie wiadomość od Pomyluny, chodziła w tę i z powrotem po sypialni i był pewien, że jeszcze chwila, a wydepcze w podłodze koleinę.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now