***
Hermiona— Tutaj — szepnął w jej rozchylone usta.
Zmarszczyła brwi pytająco, patrząc w lśniące srebrem oczy.
— Jak to tutaj? — spytała w końcu, z trudem powstrzymując się, by nie połączyć ich warg.
Naprawdę musiała chociaż przez chwilę trzeźwo myśleć!
Przez chwileczkę!
— Po prostu tutaj. — Dłoń mężczyzny przesunęła się po jej policzku i wsunęła we włosy na karku. — Druga randka odbędzie się właśnie tutaj, kocie.
Ale że...
Tu?
W Esach i Floresach?
— Czy ty doszczętnie oszalałeś? — Próbowała uwolnić się od dotyku palców, jednak nie puszczał. — Jak to sobie wyobrażasz? W ogóle...
— Poczekamy, aż zamkną — odparł takim tonem, jakby wiadomość o spędzeniu kilku godzin w zamkniętej księgarni, była czymś zupełnie normalnym.
A było zupełnie nienormalne!
— Nie. — Potrząsnęła głową. — Nie mogę. To niezgodne z prawem, a poza tym jestem zajęta i muszę...
Chciała dokończyć, jednak usta blondyna odnalazły jej wargi i skutecznie uciszyły ten potok słów, który zaczęła z siebie wylewać.
Żeby tylko nie stracić zupełnie rozumu.
Żeby tylko nie stracić.
Przecież...
Musiała coś zrobić.
Coś ważnego.
Och, Merlinie, nie pozwól, żeby to się skończyło!
— Czyli się zgadzasz — szepnął, muskając jej opuchnięte od pocałunku usta. — Musimy tylko poczekać — zerknął na nadgarstek, na którym tkwił dość drogi zegarek — jakieś trzydzieści cztery minuty, zanim zamkną księgarnię. Dasz radę tak długo udawać, że jesteś zainteresowana książkami?
Odsunął się trochę, dając jej więcej swobody.
— Kogo ja pytam? Przecież jesteś TĄ Granger. Prawda, kocie? — Znów przesunął palcem po jej policzku i zatrzymał na dolnej wardze, którą przegryzła.
Bardzo dobrze wiedziała, że nawiązuje do czasów szkolnych i jej przesiadywania w bibliotece.
Przesunęła wzrokiem z oczu Malfoya na kształtne usta, lekki zarost na szczęce i zatrzymała się gdzieś na poziomie szyi i delikatnie wystającego jabłka Adama.
Jakby to było czuć pod ustami to ciepło, chłonąć zapach rozgrzanego ciała i męskich perfum?
Pokiwała wolno głową, czując, że nie jest w stanie w tej chwili wydobyć z siebie głosu.
A nawet jakby wydobyła, to brzmiałaby jak podniecona do granic wytrzymałości fretka.
Fretka?
Jaka fretka?!
No i straciła rozum!
Doszczętnie sfiksowała na punkcie tego faceta.
Ogłupiała!
— Muszę wracać do domu... — wychrypiała w końcu.
Bo muszę zrobić coś bardzo ważnego.
YOU ARE READING
Twój ruch / Dramione
Fanfiction- Ja? To moja wina? - spytał ochrypłym głosem. Przez ostatnie lata podróżował po świecie, wydając forsę na lewo i prawo - imprezy, dziewczyny, kilka mieszkań w największych, najbogatszych miastach, nie mówiąc o najnowszych modelach mioteł, a nawet m...