Order Wstrzemięźliwości

1K 47 168
                                    

***
Hermiona

— Tutaj — szepnął w jej rozchylone usta.

Zmarszczyła brwi pytająco, patrząc w lśniące srebrem oczy.

— Jak to tutaj? — spytała w końcu, z trudem powstrzymując się, by nie połączyć ich warg.

Naprawdę musiała chociaż przez chwilę trzeźwo myśleć!

Przez chwileczkę!

— Po prostu tutaj. — Dłoń mężczyzny przesunęła się po jej policzku i wsunęła we włosy na karku. — Druga randka odbędzie się właśnie tutaj, kocie.

Ale że...

Tu?

W Esach i Floresach?

— Czy ty doszczętnie oszalałeś? — Próbowała uwolnić się od dotyku palców, jednak nie puszczał. — Jak to sobie wyobrażasz? W ogóle...

— Poczekamy, aż zamkną — odparł takim tonem, jakby wiadomość o spędzeniu kilku godzin w zamkniętej księgarni, była czymś zupełnie normalnym.

A było zupełnie nienormalne!

— Nie. — Potrząsnęła głową. — Nie mogę. To niezgodne z prawem, a poza tym jestem zajęta i muszę...

Chciała dokończyć, jednak usta blondyna odnalazły jej wargi i skutecznie uciszyły ten potok słów, który zaczęła z siebie wylewać.

Żeby tylko nie stracić zupełnie rozumu.

Żeby tylko nie stracić.

Przecież...

Musiała coś zrobić.

Coś ważnego.

Och, Merlinie, nie pozwól, żeby to się skończyło!

— Czyli się zgadzasz — szepnął, muskając jej opuchnięte od pocałunku usta. — Musimy tylko poczekać — zerknął na nadgarstek, na którym tkwił dość drogi zegarek — jakieś trzydzieści cztery minuty, zanim zamkną księgarnię. Dasz radę tak długo udawać, że jesteś zainteresowana książkami?

Odsunął się trochę, dając jej więcej swobody.

— Kogo ja pytam? Przecież jesteś TĄ Granger. Prawda, kocie? — Znów przesunął palcem po jej policzku i zatrzymał na dolnej wardze, którą przegryzła.

Bardzo dobrze wiedziała, że nawiązuje do czasów szkolnych i jej przesiadywania w bibliotece.

Przesunęła wzrokiem z oczu Malfoya na kształtne usta, lekki zarost na szczęce i zatrzymała się gdzieś na poziomie szyi i delikatnie wystającego jabłka Adama.

Jakby to było czuć pod ustami to ciepło, chłonąć zapach rozgrzanego ciała i męskich perfum?

Pokiwała wolno głową, czując, że nie jest w stanie w tej chwili wydobyć z siebie głosu.

A nawet jakby wydobyła, to brzmiałaby jak podniecona do granic wytrzymałości fretka.

Fretka?

Jaka fretka?!

No i straciła rozum!

Doszczętnie sfiksowała na punkcie tego faceta.

Ogłupiała!

— Muszę wracać do domu... — wychrypiała w końcu.

Bo muszę zrobić coś bardzo ważnego.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now