Nie ma odwrotu

1.1K 52 97
                                    

***
Draco


Silva.

Pieprzony Kutafon stał w jego domu, jakby nigdy nic, z przylepionym do twarzy uśmiechem tak fałszywym, że aż go zemdliło.

Zerknął na Granger, upewniając się, czy ta ustoi z szoku na nogach, czy ma lecieć i ją łapać.

Jednak Rozczochrana była wyprostowana niczym struna, z lekko uniesioną brodą, jakby chciała dać znać cholernemu Amerykańcowi, że nie robi na niej wrażenia jego niespodziewana obecność.

Dobra. Jedną kobietę miał z głowy.

Przeskoczył spojrzeniem na Lotte, która wydawała się bledsza niż duch. Usta zaciskała tak mocno, że całkowicie jej zniknęły.

Niemal czuł, jak ruszają mu trybiki w głowie, gdy zaczął intensywnie myśleć, w jaki sposób powstrzymać McClain przed zabójstwem Silvy na oczach czterech osób.

Bo był pewien, że Lotte właśnie ma na to ochotę.

Już chciał zaproponować dalsze zwiedzanie Manor, gdy usłyszał z ust matki coś, co w życiu nie przyszłoby mu do głowy.

To po prostu było zbyt kretyńskie w tej beznadziejnej sytuacji.

— Akurat zbliża się pora drugiego śniadania, więc zapraszam na mały poczęstunek — powiedziała, robiąc te wyćwiczone ruchy rękami, ukazujące otwartość i maniery.

Drugie śniadanie.

On nawet pierwszego nie zdążył zjeść!

— Skrzaty za chwilę przygotują jadalnię. — Matka ruszyła w stronę schodów i przystanęła przy Kutafonie.

Aż się wzdrygnął, gdy usta Pieprzonego W Ucho Prezesa cmoknęły powietrze nad dłonią jego rodzicielki.

— Panie Silva, mam nadzieję, że mi pan nie odmówi. — Czy tylko mu się wydawało, czy głos matki stał się jakiś... słodszy?

— Sukinkot. — Usłyszał obok siebie wściekły szept Lotte.

— Nie krępuj się, siostrzyczko — mruknął, obejmując dziewczynę ramieniem.

Tak na wszelki wypadek, jakby postanowiła rzucić się na Silvę z pazurami.

— Nie. Po prostu kutas — syknęła, opierając się o niego, jakby chciała się skryć w objęciu.

— Otóż to — przytaknął. — Miód dla mych uszu.

Chciał jeszcze dodać, że można zwymyślać od chorych umysłowo i tak dalej, ale jego matka ruszyła w dalszą drogę, prowadząc Silvę, Greyrock i lekko otępiałą Rozczochraną w dół schodów.

— Teraz cię puszczę, Charlie, ale jeśli coś, to nie będę cię bronić przed skazaniem za morderstwo.

Dość szybko wyswobodziła się z jego uścisku, rzucając mu krótkie, ale treściwe spojrzenie.

— Dzięki za troskę, Draco, ale teraz zajmij się Hermioną.

Kim?

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now