rozdział 35

646 46 6
                                    

Tak jak powiedział od razu wszyscy zebraliśmy się na pociąg. Niby pendolino a przejazd i tak się dłużył.

- Michał, tak właściwie to po co my tam  jedziemy? - zapytałam

- Nie wiem, powiedział mi tylko 'nie denerwuj się' i poprosił żebyśmy przyjechali. Jak najszybciej. A wie, że nie denerwuj się mnie wkurwia i to mocno. - przysunęłam się do niego i przytulilam

Tak przytulona musiałam zasnąć i obudzili mnie przed stacją na której mieliśmy wysiąść. Poszliśmy na autobus, chwilę później byliśmy już u Matiego. Co dziwne pod jego domem stał jakiś samochód, miałam wrażenie, że skądś kojarzę owy pojazd. Mati otworzył nam drzwi. "Przyjechali" powiedział wchodząc do salonu. Weszliśmy zaraz za nim i zobaczyliśmy siedzącą na kanapie dziewczynę, piękną, ubraną na czarno z różnymi seledynowymi dodatkami.

- A to kto? - powiedział Remek patrząc na dziewczynę, Michał jednak patrzył na nią tak, jakby ją znał

- Dominika - odpowiedział Matiax

- Rychlik, on potrzebuje twojej pomocy - powiedziała, więc się nie myliłam, znają się

- Niby w czym? I niby czemu mojej? - powiedział dosyć chamsko

- Tego nie wiem, poprosił żebym wróciła z tobą i z nią - pokazała na mnie

- O nie, jej w to nie mieszajmy - odparł

- Proszę, Rychl... Michał chociaż raz zrób to o co prosi, raz..

- Powinienem go zabić, już wtedy kiedy mi ją zabrał.. - chwycił mnie za rękę

- Pojedźmy tam - powiedziałam

- Oszalałaś?

- Pojedźmy, zaufaj mi.. Nic nie stanie się ani mi, ani tobie.

- Remek, Ewa i Paulina jadą z nami. Ty Mati też, tak.. w razie czego - powiedział Michał

"Dobra" powiedzieli wszyscy wskazani.

- Przyjechałaś samochodem Diego, prawda? - zapytałam

- Tak w zasadzie żadne z nas nie ma swojego samochodu, każdy bierze pierwszy wolny.. - odpowiedziała - Wyjedziemy za dwie godziny, Michał i ..... Sandra pojadą ze mną, pozostała trójka z tobą Mati

- Okej - powiedział Matiax

Staraliśmy się dowiedzieć o co chodzi, ale Dominika nic nie chciała nam powiedzieć. Minęła godzina, później kolejna i wyszliśmy do samochodów. Droga minęła mi bardzo szybko. Zatrzymaliśmy się przed ty ogromnym domem. Wysiedliśmy z samochodów, zaraz po tym Dominika powiedziała, żebyśmy do środka narazie weszli tylko w trójkę, ja, ona i Michał. Tak też zrobiliśmy. Diego już na nas czekał. Co dziwne, nie zauważyłam tam żadnego z jego 'karków', jakby dom był pusty.

- Domi, cieszę się, że jesteś - powiedział

- Przyjechałam z nimi - po tych słowach do pokoju weszłam ja wraz z Michałem

- Świetnie - odpowiedział z tym swoim uśmiechem

- Czego od nas chcesz? - powiedział Michał

- Rychlik.. Rychlik.. Rychlik.. zawsze wszystko komplikujesz, zauważyłeś? - powiedział w jego stronę

- Nie możesz mówić konkretnie? - odparł

- Michał, spokojnie.. - powiedziałam

- Widzisz, ona zawsze jest taka spokojna i opanowana a ty? Ty jesteś zbyt...nerwowy.

- Dobra Diego, nie powiem no nie mamy zbyt dużo czasu. O co chodzi i czemu chciałeś nas widzieć? - powiedziałam

- Chciałbym żebyś zajął się moją robotą podczas gdy ja i Sandra będziemy poza tymi murami - znów się uśmiechnął

- Chyba oszalałeś. Po pierwsze nigdzie jej z tobą nie puszczę. Po drugie nie mam najmniejszego zamiaru tykać się tej twojej "pracy"

- Domi? - powiedział

- Słucham? - szybko zareagowała

- Mogłabyś? - spojrzał na drzwi, po chwili dziewczyna wyszła - Rychlik, proszę nie komplikuj również tego

- Nigdzie z tobą nie pójdę Diego - powiedziałam stanowczo

- O proszę, panna spokojna zaczęła się buntować - popatrzył mi w oczy - Podoba mi się to - uśmiechnął się

- Dobra, to nie ma sensu. Jedziemy do domu - chwyciłam Michała za rękę i ruszyliśmy w kierunku drzwi

- Ej, ej, ej, dokąd to? - nagle znikąd pojawił się przed nami Duży i stanął w drzwiach

- Odsuń się - powiedziałam, ale mnie nie posłuchał, za jego plecami widziałam Dominikę, śmiała się

- Duży, mógłbyś zająć się Rychlikiem? - powiedział Diego, ten siłą rozdzielił nasze ręce i chwycił Michała za ramiona, wyrywał się, ale nie miał z nim szans. Patrzyłam za nimi, Dominika też zniknęła

- Kochana, powiedz mi, dlaczego ty z nim jesteś? To mały chłopaczek, który ledwo potrafi się bronić i tylko się denerwuje - mówiąc to zbliżał się do mnie

- No i co z tego, że jest taki? - powiedziałam podchodząc do niego

- Lepiej byłoby ci ze mną

- Mówisz?

- Ja to wiem - uśmiechał się

- Ah tak? - teraz to ja skłoniłam go do cofania się, zatrzymał się kiedy miał za sobą biurko, oparł się o nie i chwycił mnie w tali

- Tylko to sobie wyobraź, ze mną miałabyś wszystko czego chcesz

- Zadziwiające - powiedziałam z pół uśmiechem, powoli chwytałam w dłoni metalową szkatułkę, która stała na biurku, kiedy on zbliżył się do mnie na tyle wystarczająco żeby mnie pocałować, uderzyłam go nią mocno, zemdlał a ja wybiegłam

Przed domem był już Michał, nie mam pojęcia jak się tam znalazł ale wsiedliśmy do samochodu Merghaniego, który też nie wiem jak się tam znalazł, chyba ktoś z pozostałych po niego zadzwonił. Odjechaliśmy.

Tego nie ma nikt innyWhere stories live. Discover now