rozdział 42

670 48 3
                                    

Obudziłam się pierwsza, Michał uśmiechał się przez sen, słodki jest kiedy tak śpi. Pomyślałam, że nie będę go budzić. Po cichu wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Tam siedziała już Paulina, oszczędzając jej roboty sama zrobiłam sobie kawę i usiadłam obok niej.

- I jak tam? Trzymasz się jakoś? - zapytała

- Tak, chyba tak

- Spokojnie, rozmawiałam z Dezym, już raczej nie będziesz się widywała z Kamilem - powiedziała z uśmiechem pełnym troski

- O to świetnie, nie mam najmniejszej ochoty na jakikolwiek kontakt z nim - odpowiedziałam - Gdzie w ogóle jest Dezy?

- Pojechał do siebie na jakiś czas

- Aaa, no Okej - uśmiechnęłam się

- Michał jeszcze śpi? - zapytała

- Tak, stwierdziłam, że nie będę go budzić. Niech się chłopak wyśpi

Jakoś minął ten dzień, Michał wstał jakoś koło południa, ogarnął się i jeszcze przed 17:00 pojechaliśmy do domu. Wczoraj chciał pogadać, ale nie poruszał tematu. Nie wiem, może zapomniał. Eh szczerze nie ważne, jakoś nie palę się do rozmawiania na temat Kamila. Nie jest mi to zdecydowanie potrzebne do szczęścia. Wróciliśmy do domu i znowu żyliśmy normalnością. Tak mijały dni, miesiące. W spokoju. Cudownie, Ewa i Remek ogłosili całemu internetowi, że na dniach się pobierają. Ślub jak ślub, ceremonia jak każda inna. Ewa wyglądała pięknie, biała długa ślubna suknia, welon, bukiet i ona sama. Coś pięknego. Widziałam jak łzy szczęścia cały czas gromadzą się w jej oczach. Wesele, zrobili je jednak w małym gronie, najbliżsi znajomi i rodzina. Wszyscy bawili się świetnie. Były łzy, ze szczęścia - wiadomo. Nie widziałam ich tak szczęśliwych chyba nigdy. Z resztą, nic nadzwyczajnego. Remek poślubił kobietę swojego życia, Ewa ma męża o jakim w dzieciństwie tylko śniła. Powodzi im się. Cieszę się, z resztą nie tylko ja, wszyscy się cieszymy. Paulina i Dezy też są szczęśliwi. Ja i Michał również. Ewa cały czas mówi mi, że teraz tylko czekać na to, jak Michał mi się oświadczy i to ja będę wychodzić za mąż, za niego. Chciałabym, ale jak to mówią, nic na siłę. Mąż czy nie mąż, jestem z nim szczęśliwa, jest dobrze tak jak jest. Jestem ja i on. Nie ma nikogo innego. Czasami kiedy wieczorami siedzę przed domem, zazwyczaj z papierosem w ręku, paląc go, myślę nad tym, że chyba z nikim innym nie byłabym tak szczęśliwa. Nigdy nie myślałam, żeby od niego odejść, nigdy nie myślałam, że on odejdzie ode mnie. Kocham go. Wspieram go na każdy możliwy sposób, on wspiera mnie. Codziennie powtarza mi, że mnie kocha. Nie może być lepiej. Po prostu wiem, że z nim mogłabym być nieważne gdzie, kiedy i w jakich warunkach to i tak sobie ze wszystkim poradzimy. Myślę o Ewie i Remku, mają tak samo, wspierają się wzajemnie. Myśląc o nich od razu przed oczami mam widok tej dwójki przed ołtarzem. Widząc jacy są szczęśliwi sama miałam łzy w oczach. Na myśl o nich, teraz, również do oczu napływają mi łzy.

Są wakacje. Z Michałem, Ewą i Remkiem pojechaliśmy do Hiszpanii, na tydzień. Po powrocie czeka nas Meet Up, Wrocław czeka, ludzie czekają, wszystkie bilety już wyprzedane. Znów będę mogła zobaczyć szczęście w oczach tych wszystkich widzów i nie tylko. Takie spotkania youtuberów z widzami bardzo uszczęśliwiają też samych youtuberów. Ci wszyscy ludzie są dla nich mega ważni. Nie tylko z powodów oczywistych, czyli tego, że dzięki nim zarabiają. Ale w większości przypadków to właśnie widzowie bardzo im pomagają. A na takich spotkaniach jakim jest na przykład Meet Up w pewnym stopniu youtuberzy nawiązują z widzami relację. Wszyscy znów będą chodzić podekscytowani całymi dniami, przed, w trakcie i po Meet Up'ie. Ale narazie jesteśmy w Hiszpanii, słońce, woda, odpoczynek. Idealnie. Fajnie się tak wyczilować.
Minął już prawie cały wyjazd, szkoda. Czas najwyższy zacząć się powoli pakować, wrócić do kraju i zacząć pakować się ponownie, tym razem na Meet Up.

Przepraszam bardzo, że rozdział jest taki.. krótki. Ale jakoś nie miałam weny i długo, dosyć długo już nic dla Was nie napisałam. Nie mogę obiecać, kiedy pojawi się następny rozdział, ale miejmy nadzieję, że niebawem, że będzie dłuższy, postaram się.

Tego nie ma nikt innyWhere stories live. Discover now