~ CZĘŚĆ II ~ rozdział 10

340 27 2
                                    

Nienawidzę takich wieczorów jak dzisiaj. Po prostu nienawidzę. Michała nie ma, pojechał do rodziców, Paulina sobie coś wynajęła i jestem tutaj totalnie sama. To niby mój dom, ale kiedy jestem tu sama przychodzą mi do głowy same złe wspomnienia z czasów jak, eh.. z czasów jak świrowałam. Czasami boję się, że to wróci, czasami nawet mam wrażenie, że to już wraca. Powolnym krokiem zmierza w moim kierunku, te uczucie, że lada moment znów będę wariować. Jeszcze jak była tu Paulina to pilnowała mnie i ogarniała w razie czego. A teraz? To już tydzień kiedy jestem tu sama. Nie mogę być sama, chyba nie potrafię. Boję się, boję się tego co mnie otacza.
Wzięłam telefon do ręki, wybrałam numer Pauliny jednak odezwała się poczta. "Proszę zadzwoń jak tyko będziesz mogła" nagrałam się. Powoli sama zaczynam się o siebie martwić. A co jak znowu zwariuje. Nie chce... Minęła jakaś godzina i Pulina oddzwoniła do mnie, szybko odebrałam

- Coś się stało? Miałaś okropny głos na tym nagraniu - zapytała

- Obawiam się, że znów mi odbija

- Chcesz żebym przyjechała?

- Nie, nie musisz. Proszę Cię jakbyś mogła to wyślij mi tylko numer do mojego lekarza, bo wiesz, że go usunęłam

- No ja zawsze pomyślę i dobrze, że to wtedy od Ciebie w ogóle wzięłam. W porządku zaraz ci wyślę. Ale mam nadzieję, że wszystko ok i to tylko jakieś twoje złudne wymysły

- Też mam taką nadzieję dlatego chciałabym się z nim jak najszybciej spotkać żeby to sprawdził,  on jednak jest specjalistą

- Michał wie?

- Nie i narazie nie chcę żeby wiedział, jeśli nic mi nie jest to nie będę go niepotrzebnie martwić - powiedziałam tym samym przekazując jej, żeby też mu nic nie mówiła

- No okej, niech ci będzie. To zaraz wyśle Ci ten numer i idę coś zjeść

- Dzięki, kochana jesteś, smacznego

- No ja wiem, że jestem kochana, trzymaj się złotko

- No narazie, jeszcze raz dziękuję

- Żaden problem, papa - rozłączyła się

Jakieś trzy minuty później miałam już numer do mojego lekarza. Dalej trochę się wahałam czy do niego dzwonić czy nie. Jednak po jakiś kolejnych 5 minutach namysłu wybrałam numer i zadzwoniłam.

- Tak slucham? - usłyszałam ten męski głos

- Dzień dobry panie Marcinie - powiedziałam niepewnym głosem

- Dzień dobry Sandra, coś się stało, że dzwonisz?

- W sumie to nie wiem i chciałabym się umówić na wizytę do pana, na kiedy byłby jakiś najbliższy termin?

- No tak na dobrą sprawę to dwóch pacjentów się odwołali z dziś i miałem się już zbierać do domu, ale jeśli bardzo zależy ci na spotkaniu to zapraszam nawet teraz

- O, to świetnie. W takim razie ja już jadę

- Czekam, do zobaczenia

Mam nadzieję, że to wszystko okaże się tylko moim wymysłem naprawdę bo nie wiem co zrobię w innym wypadku. Boję się. Od tego tak na dobrą sprawę zależy wszystko to co dalej będzie przede mną. Szybko się zebrałam i poszłam do samochodu. Jakieś 20 minut później byłam już przed kliniką. Okropnie się na nią patrzyło teraz. Wszystkie wspomnienia wróciły. Cały pobyt tutaj, cholerny psychiatryk. Znaczy się, ja tak na to mówię. Tak na prawdę to klinika leczenia zdrowia psychicznego. Czyli tak w sumie to na jedno wychodzi. Myślałam, że już nigdy nie zobaczę tego miejsca. Niestety, nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli.
Przeszłam przez te ogromne szklane drzwi. Podeszłam do rejestracji, lecz nikogo tam nie było więc bez zbędnego czekania udałam się prosto do gabinetu pana Marcina. Zapukałam i po chwili zza drzwi usłyszałam, że mogę wejść.

Tego nie ma nikt innyWhere stories live. Discover now