rozdział 37

614 48 3
                                    

- Jak to nie wiesz? Kiedy odeszła od stolika? - zaczęłam się denerwować

- Nie wiem no, nie mam pojęcia - powiedział

Świetnie, wszyscy są kompletnie pijani. Jak on mógł w ogóle ją tak zgubić? Czy on jest jakiś nienormalny czy tylko mi się tak wydaje? Postanowiłam poszukać jej na własną rękę, nie wiem czy cokolwiek z tego wyjdzie. W pierwszej kolejności udałam się do łazienki, ale nie znalazłam tam Ewci, poszłam na palarnię, w sumie nie wiem po co bo Ewa nie pali, ale no jak już szukać to wszędzie. Niestety i tam jej nie było. Wyszłam przed lokal i wyjęłam telefon, wybrałam numer Ewy, brak sygnału, ekstra.. Rozejrzałam się wokoło i zastanawiałam, w którą stronę ruszyć w pierwszej kolejności. Ledwo co oddaliłam się od klubu i zadzwonił mi telefon. Szybko go wyjęłam z nadzieją, że to Ewa, jednak to Michał

- Gdzieś ty się zgubiła? - zapytał

- Szukam Ewy

- Sama?

- Tak

- Mała, to niebezpieczne - powiedział

- Ewa się gdzieś straciła, a ty mówisz mi, że szukanie jej jest niebezpieczne? Pomyśl, mogło jej się coś stać.

- Zadzwoń do niej i przyjdzie sama

- Myślisz, że nie próbowałam? Ma wyłączony telefon, dobra Michał muszę kończyć

- Jakby się coś działo to daj nam znać

- Tak, wiem.. - rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni

Było ciemno jak w dupie, szłam i szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam gdzie. Kilka metrów przed sobą dostrzegłam na ziemi coś co wyglądało jak bransoletka. Nie myliłam się, w dodatku była to bransoletka Ewy, ta którą dostała ode mnie na urodziny. Zgubiła ją? Albo zdjęła celowo, żebym ją znalazła i poszła w tym kierunku. Ja jednak zadzwoniłam po Michała, przyszedł z Remkiem i w trójkę poszliśmy dalej. Nie, no po prostu kurwa nie... Minęły dwa pierdolone miesiące, a on teraz przerzucił się na Ewę? Zamiast mnie będzie Ewa? Tak, doszliśmy do jakiegoś opuszczonego lokalu, zobaczyłam przed budynkiem jego samochód. Bez wahania weszłam do środka, chłopaków poprosiłam żeby zostali na zewnątrz i wrazie czego weszli. Gdyby coś niepokojącego usłyszeli lub gdybym długo nie wracała z Ewą, lub bez niej. Szłam korytarzem prowadzącym do sali, w której z pewnością będą, na korytarzu panowała cisza i słychać było tylko dźwięk moich obcasów stukających o kafelki. Doszłam do drzwi, serce zaczęło mi przyszpieszać, bo szczerze nie miałam pojęcia co mogę tam zobaczyć. Ewa jest moją przyjaciółką, jest jak młodsza siostra, kocham ją i martwię się o nią. Bałam się tam wejść, jednak chwyciłam za klamkę, otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Ewę, przywiązaną do krzesła z zaklejonymi ustami. Od razu do niej podbiegłam i ją uwolniłam, wstała i trzymając ją za rękę odwróciłam się w kierunku wyjścia. Tam już stał Diego.

- Nie musiałem długo na ciebie czekać - znów uśmiechał się do mnie w ten swój okropny sposób - Myślałem, że dłużej ci to zajmie. A gdzie pan nerwowy? Puścił cię? Samą?

- Diego odpuść sobie, dobra? Po prostu daj nam wszystkim święty spokój - powiedziałam, czułam jak Ewa się trzęsie, bała się

- Powiem ci, że po tym jak przywaliłaś mi szkatułką miałem aż lekkie draśnięcie do krwi - chwycił się za miejsce z tyłu głowy, w które dostał - Nie sądziłem, że jesteś taka

- Diego... Nie możesz się po prostu od nas odpierolić? Czym ja ci kurwa zawiniłam? I czym zawiniła ci Ewa? - ruszył w naszą stronę - Nawet się kurwa do nas nie zbliżaj

- Bo co? Znów mi czymś przywalisz? Oj Sanderka, Sanderka.. jaka ty jesteś... Prosta

- Zrób kurwa jeszcze jeden krok a właduje ci kulkę w łeb - usłyszałam głos Remka za plecami Diego, ten odwrócił się

- O proszę, jest i wybawiciel - patrzył na Remka - Ba, nawet dwóch, dobry wieczór Rychlik

- Dla kogo dobry dla tego dobry.. - powiedział Michał

- Wy naprawdę myślicie, że ja się was boję? - usłyszałam jak Michał przeładowuje i po chwili również wymierzył w Diego

- Diego.... Kurwa mać - powiedziałam - Daj nam spokój i wszyscy będą szczęśliwi, co ci to daje do cholery?

- Świadomość, że się mnie boicie daje mi pewnego rodzaju satysfakcję - odparł

- My się ciebie nie boimy, mamy cię serdecznie dosyć, wkurwiają nas te twoje jebane gierki nawet nie wiadomo po co.. Jesteś męczący, daj już spokój - denerwowałam się coraz bardziej - Po prostu się odpierdol

- Sandra, nie poznaje cię.. Gdyby jeszcze ten twój Rychlik był taki jak... - strzał, Diego upadł na ziemię jak kłoda

Spojrzałam na Michała, to on strzelił. Zabił go? Nie wiem, chyba nie.. Momentalnie rzuciliśmy się do ucieczki. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu. Byliśmy z Michałem już w pokoju.

- Co jak go zabiłeś?

- To dobrze, powinienem zrobić to już dawno temu - odparł bez emocji

- Michał... To jest poważna sprawa

- A co ci zależy, nawet jak go zabiłem, niech gnije skurwysyn.. Należało mu się

- Eh... Może chodźmy już spać

- Tak, chodźmy spać

Położyliśmy się, a ja przytuliłam się do niego. Zasnęłam szybko, nawet nie zorientowałam się kiedy.

Tego nie ma nikt innyWhere stories live. Discover now