12 PART ALE W LEPSZEJ WERSJI!!

56 5 5
                                    

Achhhh... Nie ma to jak nowy, dobry dzień. Dzień w sam raz na malowanie chujów na ścianach... Były to pierwsze myśli Otisa, po tym, jak się obudził, zwiastujące jego dzień. Rozmarzony wstał z łóżka, i powoli poszedł do kuchni -MAM TEGO JUŻ DOŚĆ!- rozległ się krzyk, gdzieś w głębi jego domu- PRZEPIJASZ CAŁĄ MOJĄ WYPŁATĘ! Po tych słowach rozległ się trzask, jakby coś o coś uderzyło. -COŚ TY POWIEDZIAŁA!?- zapytał srogi głos. Aj, przepraszam, pomyliło mi się. Miało być chujowy dzień na malowanie dobra na ścianach, czy coś... Nie, chuje miały być w obu miejscach! Tak... Otis poprawił swoje intencje. Krzyki kontynuowały. Podszedł do starego chlebaka na starym blacie w starej kuchni, i wyciągnął z niego kromkę czerstwego chleba. Z tego powodu, że nie było nic więcej, co był w stanie spożyć, powłókł się spowrotem do pokoju, w akompaniamencie krzyków, któremu nadałby tytuł "Straszna Twarz Rzeczywistości". Otis wrócił do swojego pokoju, w którym nie jeden brzydziłby się mieszkać, i usiadł na łóżku, które aż zapiszczało "Na ratunek!". Mieszkanie Otisa znajdowało się na parterze, toteż jeszcze żył, bo wysokości z okna do ziemi nie były letalne. Z okna Otisa można było dostrzec parę rzeczy, jak naprzykład sugestywne grafitti na ścianach lub pewien starszy pan pijący coś ukradkiem z starej torby, ale na jedną rzecz Otis zwracał uwagę: Z jego okna było widać odsłonięte już okno sąsiadki, a na parapiecie często wylegiwały się koty. Otis lubił na nie patrzeć. Gdy zjadł, poszedł do łazienki (krzyki nie ustawały), wrócił do pokoju, i chwycił puszkę farby, po czym podrzucił ją do góry. Nie złapał jej i puszka z hukiem upadła na podłogę. Kłótnia na chwilę ustała. Po chwili jednak dialog z efektami rękoczynów kontynuował. Wiesz, co jeszcze lubisz? Zapytał siebie Otis. Malowanie ciulów na ścianach! Podekscytowany Otis wybiegł z domu. Jego blok wchodził w skład paroblokowej spółdzielni, która wyglądała jak Polska spółdzielnia aż za mocno. Farba była wyblakła, a skrawki zieleni zaśmiecone i liche. -Ale ładny dzień...- powiedział do siebie- dobra, jak bozia ręce dała, to cza je wykorzystać! Gdy już miał ruszyć na "łowy" (lubił to nazywać "chujowaniami" z jasnych przyczyn), kątem oka zauwarzył coś, czego na już nazwać się nie dało. Paręnaście metrów od niego szła z kształtów dziewczyna, z wyglądu ryba, która z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu mu się podobała. Miała ona zieloną skórę pokrytą łuskami, żółte, oczywiście rybie oczy, duże uszy i Otis zastanawiał się, co on do cholery w niej widzi. Popatrzył na jej stopy, bo jego wzrok na to miejsce przykuły dwie, różne skarpetki. -Też jest rybą...- szeptem powiedział do siebie Otis-...Tak, jak... Ja. Otis poczuł ciepło w sercu, choć dopiero co ją zobaczył. Nagle coś mu odbiło, i krzyknął. -EJ, MAŁA, MASZ DWIE RÓŻNE SKARPETKI!- poczuł się jak debil zaraz po tych słowach. Rybia dziewczyna odwróciła się w jego stronę. Patrzy się na niego z zmrużonymi oczami, po czym sadystycznie (?) się uśmiecha. -Gadasz do mnie?- zapytała. -No a widzisz tu kogoś innego?- zauważył Otis. -Raczej nie...- stwierdziła- Czemu ty mi się patrzysz na stopy? -Nie na stopy!- szybko obronił się Otis- po prostu zobaczyłem... Tak tylko! -Yhy, wiem, że mam dwie różne- powiedziała- Nie mam żadnej do pary. -Dobrze wiedzieć...- powiedział zdecydowanie Otis, i poczuł, jak coś się w nim skręca. Już odechciało mu się- No to ja spada- -Jak masz na imię?- zapytała go, zmuszając do pozostania w miejscu. -Uhhh... Otis, a ty?- wydukał. -Wiolka. -Aha...- stwierdził Otis- Też jesteś rybą? -Rybą, meh, tak...- stwierdziła z niesmakiem- To ty chyba też? -Yhy- przytaknął Otis. Otis chciał w tempie natychmiastowym zakończyć tę rozmowę, jednak jakoś nie mógł. Czemu? -Też chodzisz to jedynki?- Wiola zapytała -Tak, jak każdy. Jedynka to jedyny ogólniak w tej dziurze- Otis odparł z nutką rozczarowania. -Tja...- przytaknęła Wiolka- Do której klasy chodzisz?- nagle ożywiła się. -Do drugiej- odpowiedział. -Ja do trzeciej. Ej, chcesz się zapoznać?- powiedziała z dziwną nutką czegoś, z czego powodu Otis powinien się martwić o siebie. -Noooo...- przeciągał Otis. -"No", czyli?- zapytała. -No tak...- z lekką niechęcią odparł. Wiola uśmiechnęła się. -Świetnie...- w jej głosie było czuć satysfakcje. -Że co?- zapytał Otis, który nie dosłyszał. -A nic, nic- szybko zbagatelizowała jego obawy. Nagle w powietrzu wokół nich rozniósł się dźwięk powiadomienia. Był to telefon Wioli. -Och, sorry, muszę spadać!- powiedziała. -Mhm...- Otis miał podejrzenia co do niej. -No to papa! Do zobaczenia!- rzuciła i szybko odeszła. Otis nie wiedział, co myśleć. Kurwa, ta laska to chyba jakaś szamanka, czuje się przy niej, jakbym zaraz miał się spuścić w gacie! Pomyśłał Otis. Coś bardzo było nie tak co do niej. Ale na szczęście jest ktoś, komu może o tym powiedzieć... Otis udał się w stronę budynku, w którym mieszkała Max.


--------------------


careuA11

DAJCIE MU FOLLOWKA, BO TO JEST PRZEPIEKNE, NO POPROSTUUUUUUUUUU


MILION CHEETOSÓW/10


Wypociny z brawl starsWhere stories live. Discover now