Rozdział 4

39.5K 3.6K 2.5K
                                    

- Wiedziałaś, że Irving jest kuzynką Malfoya?! - zawołał Ron, siadając obok Harry'ego i naprzeciwko Hermiony przy stole Gryffindoru w Wielkiej Sali.

Hermiona uniosła wzrok znad grubej książki, którą wtedy czytała i westchnęła teatralnie, widocznie poirytowana swoim przyjacielem.

- Ron, wszyscy czarodzieje czystej krwi są w pewnym stopniu spokrewnieni - wyjaśniła mu takim głosem, jakby mówiła do pięciolatka. - Może ci się to nie podoba, ale ty też w jakimś pokoleniu masz coś wspólnego z Malfoyem.

- Ale nie tak, Hermiona - powiedział George, który usiadł obok niej.

- Idąc tą logiką, wszyscy ludzie są spokrewnieni - dodał Fred, usadawiając się obok swojego bliźniaka.

Hermiona już otwierała usta, by się kłócić, gdy znowu odezwał się George:

- Poza tym, ona sama przed chwilą powiedziała, że jest jej kuzynem, a potem go uciszyła. A ten jeszcze jej posłuchał, jak potulny baranek!

- Ale dziwne, nie? - wtrącił Ron. - Bo jeśli w niej płynie ta sama krew, co w Malfoyu, to czemu jeszcze nas nie zwyzywała od zdrajców krwi i w ogóle wszystkiego, co najgorsze?

- Och, naprawdę, Ronald - westchnęła Hermiona, zamykając wielką książkę, którą czytała. - Nie można kogoś oceniać po więzach krwi, ty chyba wiesz o tym najlepiej.

- Ale Malfoy... - i tu Ron uciszył się pod wpływem morderczego spojrzenia, którym obdarzyła go dziewczyna.

Fred i George jeszcze długo chodzili mocno wstrząśnięci tym, czego dowiedzieli się tamtego dnia.

Lekcja eliksirów ze Ślizgonami przyszła o wiele szybciej, niż by tego chcieli, bo już dwa dni później. Niechętnie, ale w dobrych nastrojach bliźniacy ruszyli w kierunku lochów tuż po drugim śniadaniu, żywo rozmawiając z ich przyjacielem Lee Jordanem. Ich miny zrzedły niemalże od razu, gdy ujrzeli ich najmniej ulubionego profesora.

- Nie siadać - powiedział stanowczo Snape, gdy uczniowie, zarówno Gryfoni, jak i Ślizgoni, zaczęli wchodzić do klasy. - Usiądziecie od razu tak, jak was podzielę. Kiedy wszystkich dobiorę, wylosujecie eliksir, który będziecie przygotowywać. Będzie to dowolny eliksir z poprzednich pięciu lat nauki - wyjaśnił.

Callie, która również znajdowała się w klasie, nie mogła się doczekać rozpoczęcia pracy. Wiedziała, że wykona zadanie bezbłędnie, bez względu na przydzielonego jej partnera.

Ciemne oczy Snape'a skanowały stojących przy ścianie uczniów przez jakąś chwilę, aż w końcu powiedział:

- Pucey z Johnson.

Adrian jęknął z niezadowoleniem, a Angelina Johnson westchnęła, podnosząc swoją torbę z ziemi. Callie widziała, jak jeden z Weasleyów posyła jej współczujące spojrzenie. W sumie się im nie dziwiła, bo Adrian zdecydowanie nie był najlepszym partnerem do eliksirów na świecie.

- Spinnet z Conolly - kontynuował Snape, a Melanie spojrzała na Callie z rezygnacją.

- Życz mi szczęścia - szepnęła do niej, po czym niechętnie ruszyła do miejsca obok Spinnet.

- Jeden Weasley z Irving. Drugi z Walkers.

Ryan na dźwięk swojego nazwiska bez większych reakcji ruszył do ławki, ale serce Callie na chwilę stanęło, bardziej ze strachu niż z czegokolwiek innego. Ella posłała jej współczujące spojrzenie, ale tamta je zignorowała.
Dziewczyna powoli podeszła do jednej z ławek, nadal oszołomiona, podczas gdy Weasleyowie szybką grą w papier, kamień, nożyce zdecydowali, kto do kogo idzie.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz