Rozdział 30

35.2K 3.1K 2.3K
                                    

Dedykuję ten okrągły (perłowe gody czy coś) rozdział ClarieNoan, która jest autorką tego cudownego rysunku przedstawiającego Callie 💕 Jeszcze raz dziękuję 😊

Dedykuję ten okrągły (perłowe gody czy coś) rozdział ClarieNoan, która jest autorką tego cudownego rysunku przedstawiającego Callie 💕 Jeszcze raz dziękuję 😊

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

~

Jakiś czas później nadszedł dzień urodzin Melanie. Callie nie rozmawiała z bliźniakmi aż od Święta Duchów, a cała szkoła żyła tylko jednym faktem: tym, że Potter został wybrany przez Czarę Ognia, mimo że takie zjawisko nie miało prawa zajść. Wszyscy zdawali się uważać, że zrobił to specjalnie, choć on sam twierdził, że nie miał z tym nic wspólnego. Ślizgonka sama nie wiedziała, co ma o tym myśleć, ale za bardzo się tym nie przejmowała, bo miała inne problemy na głowie.

W sobotę, dzień, w którym wieczorem miała odbyć się impreza z okazji urodzin Mel, Callie spała dosyć długo. Solenizantka razem z Ellą już dawno zniknęły z dormitorium, gdyż po pierwsze chciały złapać gdzieś Diggory'ego (który zaczął je interesować od zostania wybranym na zawodnika), a po drugie brunetka nadal nie dostarczyła przyjaciółce wszystkich potrzebnych składników na Eliksir Miłosny, więc miała zamiar je wtedy zdobyć.

Ann natomiast ostatnio coraz częściej gdzieś znikała i nie inaczej było tamtego ranka. Nie wspominała nic o Weasleyach, ale nadal zachowywała się nieco dziwnie przy Callie. Szatynka obawiała się, że miało to związek z tym, co zobaczyła i że okularnica może niedługo pęknąć ze względu na ich dwie pozostałe przyjaciółki.

Z powodu absencji współlokatorek, Callie spała w pokoju spowitym idealną ciszą i bardzo zaciemnionym ze względu na brak światła słonecznego, które mogłoby się przedzierać przez taflę jeziora i choć trochę oświetlać domritoria w lochach. To dlatego dziewczyna niemal dostała zawału serca, gdy nagle w pomieszczeniu rozległ się głośny trzask.

- Co do cholery?! - wrzasnęła Callie, od razu zrywając się do pozycji siedzącej i zamarła, gdy na końcu swojego łóżka zauważyła niewielką kreaturę: miała ogromne uszy, wielkie, błękitne oczy i miała na sobie najwyraźniej ładnie uprasowaną pseudosukienkę w tym samym kolorze. Dziewczyna od razu zrozumiała, że był to skrzat domowy, którego nigdy wcześniej nie widziała.

- Dzień dobry, panno Callie Irving - powiedziała kreatura cienkim i wysokim głosikiem, kłaniając się. - Cudka przeprasza, Cudka nie chciała pani wystraszyć.

Callie odrzuciła zieloną kołdrę, której róg dotychczas ściskała w dłoni i odetchnęła z ulgą.

- No jednak mnie wystraszyłaś... - powiedziała szatynka, przejeżdżając dłonią przez włosy. - Co tu robisz?

- Cudkę przysłali rodzice panny Irving, bo panna Irving nie odpisywała na ich listy. Pani Irving prosiła też, by Cudka z panną została.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now