Rozdział 71

27.7K 3.1K 1.5K
                                    

Zanim ktoś spyta czemu "tak długo" i w ogóle, to chciałabym zaznaczyć, że mam inne książki i aktualizowałam którąś codziennie ostatnimi czasy, bo bardzo je zaniedbałam przez to opowiadanie właśnie. Rozumiem, że czekacie na właśnie tę, ale na razie przystopowanie z Wężami musi trochę być 😊

~

Callie wzruszyła ramionami w odpowiedzi.

- Mówiłam ci już, że ci ufam, gdziekolwiek byś spał - powiedziała zgodnie z prawdą, a Fred uniósł brew.

- Czy chcesz w ten sposób powiedzieć, że zezwalasz mi położyć się z tobą?

- Tego nie powiedziałam - odparła Callie niby surowo, ale uśmiechając się, jednocześnie schylając się po swoją torbę, która leżała przy kanapie.

- Ale pomyślałaś - zauważył Fred, na co dziewczyna przygryzła wargę. 

- Może... - powiedziała tylko, zarzucając torbę na ramię.

- Wiesz...Lee wykitował - powiedział Fred, wskazując na chrapiącego na kanapie chłopaka - więc mogę spać na jego łóżku, a ty na moim.

- Kusząca propozycja, rozważę w ustawowym terminie - Callie zaśmiała się i od razu ruszyła po tym do dormitorium chłopaka, by się przebrać. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że drzewko, które mu podarowała, stało na jego szafce nocnej. Po przebraniu się zezwoliła Gryfonowi na wejście, a następnie rozłożyła się na jego łóżku.

- Wygodnie masz tu, wiesz? - powiedziała, wtulając się w jego poduszkę. - Jakieś inne te łóżka niż te w lochach.

Fred przyjrzał się, jak dziewczyna rozwaliła się na całości materaca na boku i pokręcił głową.

- Nie za wygodnie ci? - zapytał, stając przy łóżku z założonymi rękoma.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi wygodnie - wymamrotała Callie, najwyraźniej z trudnością utrzymując swoje oczy jeszcze otwarte.

Fred usadowił się na skraju posłania, wymownie popchał ją tak, by nie leżała już na boku i ułożył się obok niej tak, żeby zająć jak najwięcej miejsca. Wtedy zrobiło się tam naprawdę ciasno i pół ciała Callie prawie wystawało poza materac.

- Ty jesteś wredniejszy niż niektórzy Ślizgoni, no na Merlina - burknęła, próbując ułożyć się tak, by nie spaść.

- Uczę się od ciebie - wyszczerzył się Fred, nie spuszczając wzroku z jej twarzy, a wtedy Callie wykorzystała jego rozkojarzenie i kopnęła go w piszczel. Chłopak odskoczył nieco, dzięki czemu ona znowu zyskała więcej miejsca.

- Hej! A to co było? - zawołał skołowany, nie spodziewając się tak podstępnego ruchu z jej strony.

- Uczę się od ciebie - przedrzeźniła go dziewczyna. - A gdzie w ogóle jest George? - zapytała, zdawszy sobie sprawę, że w pokoju byli sami.

- W sumie...zgubiłem go z oczu z dziesięć minut temu, ale grał jeszcze w coś z Ronem - odparł Fred, wzruszając ramionami i kładąc się na boku, by zmieścić się na teraz już małej dla niego powierzchni. - A po co ci George? - dopytał nagle.

- Po nic - odpowiedziała dziewczyna, ziewając, po czym schyliła się po coś z jej strony łóżka. Podniosła stamtąd swoją maskotkę tygrysa, którą przytuliła w taki sposób, że zrobiła z niego w pewnym sensie drugą poduszkę.

- Wiesz, jak go nazwałam? - zapytała Freda.

- Zaskocz mnie.

- Pomarańcza - odparła Callie. - Bo jest pomarańczowy i od ciebie.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz