Rozdział 9

36.7K 3.2K 1.1K
                                    

Mijały dni, a Callie w miarę możliwości unikała bliźniaków i zachowywała się - tak jak sobie obiecała - jak przykładna Ślizgonka (czyli tak, jak kiedyś). Po prostu panicznie się bała, że ktoś zacznie coś podejrzewać - lecz chyba niepotrzebnie.

Z każdym dniem w szkole narastała ekscytacja związana z Turniejem Trójmagicznym. Pozostałe szkoły, które w nim uczestniczyły, miały przybyć już pod koniec października i wszyscy zdawali się mówić tylko o tym.

Fred i George, którym brakowało tylko kilku miesięcy, by móc uczestniczyć w Turnieju, pracowali nad sposobem, dzięki któremu mogliby oszukać tego "niezależnego sedzię", mającego wybierać reprezentantów.

- Nie uda wam się to - burknęła Hermiona, usłyszawszy o zamiarach bliźniaków podczas kolacji. - Myślicie, że nie będą przygotowani na tego typu sztuczki?

- Nie doceniasz nas, panno Granger - George pokręcił głową, usadawiając się pomiędzy swoim najmłodszym bratem a bliźniakiem.

Hermiona westchnęła głęboko z naprzeciwka, a jej mina zrzedła całkiem, gdy zobaczyła, że Harry i Ron przysłuchują się temu wszystkiemu z zainteresowaniem.

- Ludzie giną w tym turnieju, George. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak bardzo chcecie wziąć udział.

- I w tym samym turnieju ludzie wygrywają grubą kasę i wielką sławę - wyjaśnił Fred, sięgając po tosta.

- Daj spokój, Hermiona, chyba nie chcesz, żebyśmy mieli reprezentanta ze Slytherinu? - wtrącił Ron, na co obaj bliźniacy unieśli głowy znad swoich talerzy.

Hermiona nawet mu nie odpowiedziała, udając niesamowite zainteresowanie swoją książką, w której szukała sposobów na uwolnienie skrzatów domowych na dobre.

- Właśnie, Freddie - George pstryknął palcami. - Musimy się dowiedzieć, kto od nich ma zamiar wziąć udział.

Na te słowa Fred odwrócił głowę, by spojrzeć na stół Ślizgonów, znajdujący się po drugiej stronie Wielkiej Sali. Wzrokiem prędko odszukał te dobrze mu już znane długie, brązowe włosy i uśmiechnął się złowieszczo. Unikała ich, obaj szybko to zauważyli (tak jak wcześniej widzieli ją już kilka razy ją oglądającą ich z ukrycia) - bo poniekąd się tego spodziewali. Ale tamtego dnia chcieli skończyć te grę w kotka i myszkę.

- I nawet wiem, kto nam powie, Georgie - odparł bratu, po czym wymienili znaczące spojrzenia, rozumiejąc się bez słów.

Po kolacji Callie i jej przyjaciele siedzieli w pokoju wspólnym Ślizgonów, rozmawiając przy kominku. Dziewczyna tylko połowicznie przysłuchiwała się całej rozmowie. Wydawało jej się, że ich konwersacja była tak głupia i płytka, że nie chciało się jej przyłączać. Zastanawiała się też, jakim cudem nigdy wcześniej jej to tak nie przeszkadzało. Odchrząknęła, zwracając na siebie uwagę swoich znajomych.

- No, dobra - westchnęła. - Fajnie się siedzi i w ogóle, ale ja spadam na patrol.

Adrian jęknął z niezadowoleniem, obserwując podnoszącą się z kanapy dziewczynę.

- Musisz iść?

- Nie, idę tam dla przyjemności - odparła Callie sarkastycznie i przewróciła oczami, poprawiając zieloną przypinkę na swojej szacie. - Jestem prefektem tylko dla tej łazienki, bądźmy szczerzy - dodała ku rozbawieniu reszty. Sama nie znalazła w tym nic śmiesznego, ale zignorowała to i podeszła do wyjścia.

- Do później - rzuciła i zniknęła za kamienną ścianą, po czym ruszyła w kierunku pierwszego piętra, gdzie miała zacząć patrol.

- Diggory? - powiedziała Callie na widok Puchona, który również był prefektem. - Co ty tu robisz? To mój korytarz.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now