Rozdział 57

29.1K 3.5K 3.3K
                                    

Dodaję szybciej za jutro, bo mogę jutro nie dać rady (zresztą już prawie północ).

~

- Witam, witam - powiedział zadowolony Fred, zamykając za sobą kamienną ścianę.

- Już się z tobą witałam, George - odparła Callie beznamiętnie, nie unosząc nawet wzroku znad kotła.

- George? No wiesz, a podobno nas poznajesz - Fred pokręcił głową, uśmiechając się, po czym stanął naprzeciw niej i oparł się o stół obiema rękami.

Callie uniosła wzrok i jej twarz rozjaśniła się na jego widok.

- Fred? - powiedziała zdumiona. - Co ty tu robisz? Nie miałeś szlabanu czy coś?

- Jestem po prostu błyskawiczny? - chłopak wzruszył ramionami, nadal się uśmiechając. - Poza tym, nie mogłem cię tak samej zostawić, po tym jak mój braciszek cię porzucił. Jak to przetrwałaś?

Callie zaśmiała się krótko, delikatnie mieszając eliksir.

- Ciężkie katorgi to były, ale jestem ze stali.

Fred nadal nie zmieniał swojej pozycji i przyglądał się przez chwilę pracującej dziewczynie.

- Widzę, że chwilę mnie nie ma i już masz rozpuszczone włosy.

Callie ponownie uniosła wzrok znad kotła i zrobiła "smutną" minę.

- Nie miał mi kto związać.

Fred pokręcił głową i, szczerząc się jak głupi, podszedł do jednego z pudełek, a potem do dziewczyny, by jak zwykle czynić honory. Gdy włosy Callie były już związane w wysokiego kuca, chłopak ponownie podszedł do pudełek i z jednego z nich wyciągnął zabutelkowany już Eliksir Miłosny, po czym wrócił do szatynki.

- Hej, mamy w sumie trochę problemów z tą partią. Rzuciłabyś okiem? - zapytał, pokazując jej butelkę.

Callie odłożyła łyżkę, strzepała ręce i podeszła do Freda przed stołem.

- A co z nimi? Nie działają?

- Nie wiemy, ale...chyba jest coś nie tak. Ostatnio czuję tylko pomarańcze i nie wiemy, czy coś się popsuło...Ty się na tym znasz - wyjaśnił, podając jej butelkę.

Nie, on chyba żartuje...

Zszokowana Ślizgonka otworzyła ją i powąchała. I znowu to samo: niesamowicie mocny, słodki aromat, zapach morza i po tym to dziwne coś, co dało się wyczuć przy warzeniu eliksirów. Zwróciła też uwagę na kolor i konsystencję - wszystko wydawało się jej w porządku.

- Według mnie jest okej... - powiedziała niepewnie.

- Możemy sprawdzić, czy działają?

Callie popatrzyła na niego z jeszcze większym zdumieniem.

- Jak?

- Możesz mnie nim napoić. Taka kropelka to powinna działać tylko kilka minut, nie?

Serce dziewczyny zabiło szybciej. Była skłonna to zrobić, ale z drugiej strony w jej głowie pojawiało się jedno, najważniejsze pytanie: co zrobi, jeśli za moment pod wpływem eliksiru Fred będzie próbował ją pocałować? Najwyżej rzuci Incarcerous, czy coś...

- Dobra, no to przysuń się trochę... - powiedziała, unosząc butelkę do jego ust, ale gdy już miała wlać mu eliksir do buzi, ten ją zatrzymał.

- Nie, wiesz co? To nie ma sensu. I tak nie poczuję różnicy - powiedział Fred, w końcu zrzucając bombę.

Callie wycofała rękę z butelką i otworzyła usta ze zdziwienia. Czuła, że zaczyna się jej robić cieplej, a jej policzki czerwienieją. Dziewczyna przełknęła ślinę i popatrzyła na niego totalnie osłupiała.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now