Kiedy późnym wieczorem Callie wróciła do pokoju wspólnego, nie zdziwił ją fakt, że czekał na nią Adrian.
- W końcu jesteś - powiedział, unosząc ręce w geście celebracji i wstając z kanapy.
- Ta, dziś było dość ciekawie... - powiedziała dziewczyna, wizualizując sobie w głowie wydarzenia sprzed godziny, które były tak dziwne, że chyba nie do końca w nie wierzyła.
Callie ziewnęła i opadła ciężko na jedną z ciemnych kanap w opustoszałym pokoju, po czym wlepiła wzrok w wygasający kominek. Adrian już po chwili klapnął obok niej.
- Po co czekałeś? - powiedziała, ponownie ziewając, czując się naprawdę zmęczona.
- Muszę cię o coś spytać - odparł Adrian, przysuwając się do niej jeszcze bliżej.
- Hm? - mruknęła w odpowiedzi, przymykając oczy i masując swoją skroń.
- Bo wiesz, Cal, doedukowałem się ostatnio.
- Niemożliwe - odparła dziewczyna najbardziej sarkastycznym tonem, jakim tylko potrafiła. - A twoja nowo nabyta wiedza dotyczy?
- Turnieju Trójmagicznego.
Callie otworzyła oczy, zastanawiając się, jaką niesamowicie ciekawą informacją podzieli się z nią Adrian.
On był tak głupi. I ona sama nie rozumiała, czemu jeszcze się z nim zadaje.
A, no tak. Bo jej własna rodzina by ją wydziedziczyła, gdyby zmieniła krąg znajomych.
- Podobno jest tradycja, że pomiędzy pierwszym a drugim zadaniem jest Bal Bożonarodzeniowy.
- I co w związku z tym? - Callie zaczęła rozdrapywać małą rankę na swojej dłoni, której nadal nie pozwoliła się zagoić, by znaleźć jakiekolwiek zajęcie poza toczącą się rozmową.
- I w związku z tym liczę, że pójdziesz tam ze mną?
Dziewczyna gwałtownie uniosła głowę znad swojej dłoni. Zmierzyła Adriana wzrokiem, trochę nie wierząc w to, co powiedział. Po chwili niezręcznej ciszy pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem i próbując przekształcić wszystko w żart.
- Przystopuj, Adrian, nawet nie wiemy, czy w ogóle go zorganizują.
Oby nie.
- Och, proszę cię. Przecież wiesz, jak stary Dumbledore ma sentyment do tych tradycji i innych takich. Na sto procent go zorganizują.
Callie strasznie się to nie podobało, ale w duchu wiedziała, że Adrian ma rację. Były większe szanse, że bal się odbędzie. A w takiej sytuacji, nie oszukujmy się - nie miałaby żadnego innego partnera niż Adrian.
Te słowa uznała jednak za znak, że trzeba się już zbierać. Pospiesznie wstała z kanapy, odchrząknąwszy cicho.
- Niczego ci nie obiecuję, bo jeszcze nic nie wiadomo, Adrian - powiedziała, jej wzrok skupiony na zaschniętej krwi wokół jej ranki. - Na razie spadam spać - dodała, ruszając w kierunku drzwi jej dormitorium.
Adrian chwilę siedział jak sparaliżowany, wodząc za nią wzrokiem, po czym sam wstał z kanapy i uśmiechnął się pewnie.
- Uznam to jako tak - zawołał do Callie, która westchnęła głęboko, zatrzymując się tuż przed drzwiami.
- Nie powiedziałam tak - odparła stanowczo.
- Gdybyś nie chciała ze mną tam iść, od razu byś mnie odrzuciła, Cal.
Szatynka przygryzła wargę. Prawda była taka, że on miał w pewnym sensie rację. Ona chciałaby iść na bal, ale nie z nim, ale nie było nikogo innego, z kim by mogła się tam pojawić, więc mimo wszystko chciała z nim iść...
YOU ARE READING
Węże nie śmieszkują • Fred Weasley
同人小说🍊 Callie Irving nie jest zbytnio lubianą czarownicą w Hogwarcie, ale wie, że może winić za to tylko siebie i swoje złośliwości, które wśród Ślizgonów uznawane są za wzorowe. Kiedy dziewczyna chce się zmienić, los zsyła jej dwie rude czupryny, które...