Rozdział 10

36.5K 3.4K 2.7K
                                    

Kiedy późnym wieczorem Callie wróciła do pokoju wspólnego, nie zdziwił ją fakt, że czekał na nią Adrian.

- W końcu jesteś - powiedział, unosząc ręce w geście celebracji i wstając z kanapy.

- Ta, dziś było dość ciekawie... - powiedziała dziewczyna, wizualizując sobie w głowie wydarzenia sprzed godziny, które były tak dziwne, że chyba nie do końca w nie wierzyła.

Callie ziewnęła i opadła ciężko na jedną z ciemnych kanap w opustoszałym pokoju, po czym wlepiła wzrok w wygasający kominek. Adrian już po chwili klapnął obok niej.

- Po co czekałeś? - powiedziała, ponownie ziewając, czując się naprawdę zmęczona.

- Muszę cię o coś spytać - odparł Adrian, przysuwając się do niej jeszcze bliżej.

- Hm? - mruknęła w odpowiedzi, przymykając oczy i masując swoją skroń.

- Bo wiesz, Cal, doedukowałem się ostatnio.

- Niemożliwe - odparła dziewczyna najbardziej sarkastycznym tonem, jakim tylko potrafiła. - A twoja nowo nabyta wiedza dotyczy?

- Turnieju Trójmagicznego.

Callie otworzyła oczy, zastanawiając się, jaką niesamowicie ciekawą informacją podzieli się z nią Adrian.

On był tak głupi. I ona sama nie rozumiała, czemu jeszcze się z nim zadaje.

A, no tak. Bo jej własna rodzina by ją wydziedziczyła, gdyby zmieniła krąg znajomych.

- Podobno jest tradycja, że pomiędzy pierwszym a drugim zadaniem jest Bal Bożonarodzeniowy.

- I co w związku z tym? - Callie zaczęła rozdrapywać małą rankę na swojej dłoni, której nadal nie pozwoliła się zagoić, by znaleźć jakiekolwiek zajęcie poza toczącą się rozmową.

- I w związku z tym liczę, że pójdziesz tam ze mną?

Dziewczyna gwałtownie uniosła głowę znad swojej dłoni. Zmierzyła Adriana wzrokiem, trochę nie wierząc w to, co powiedział. Po chwili niezręcznej ciszy pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem i próbując przekształcić wszystko w żart.

- Przystopuj, Adrian, nawet nie wiemy, czy w ogóle go zorganizują.

Oby nie.

- Och, proszę cię. Przecież wiesz, jak stary Dumbledore ma sentyment do tych tradycji i innych takich. Na sto procent go zorganizują.

Callie strasznie się to nie podobało, ale w duchu wiedziała, że Adrian ma rację. Były większe szanse, że bal się odbędzie. A w takiej sytuacji, nie oszukujmy się - nie miałaby żadnego innego partnera niż Adrian.

Te słowa uznała jednak za znak, że trzeba się już zbierać. Pospiesznie wstała z kanapy, odchrząknąwszy cicho.

- Niczego ci nie obiecuję, bo jeszcze nic nie wiadomo, Adrian - powiedziała, jej wzrok skupiony na zaschniętej krwi wokół jej ranki. - Na razie spadam spać - dodała, ruszając w kierunku drzwi jej dormitorium.

Adrian chwilę siedział jak sparaliżowany, wodząc za nią wzrokiem, po czym sam wstał z kanapy i uśmiechnął się pewnie.

- Uznam to jako tak - zawołał do Callie, która westchnęła głęboko, zatrzymując się tuż przed drzwiami.

- Nie powiedziałam tak - odparła stanowczo.

- Gdybyś nie chciała ze mną tam iść, od razu byś mnie odrzuciła, Cal.

Szatynka przygryzła wargę. Prawda była taka, że on miał w pewnym sensie rację. Ona chciałaby iść na bal, ale nie z nim, ale nie było nikogo innego, z kim by mogła się tam pojawić, więc mimo wszystko chciała z nim iść...

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now