Rozdział 37

31.2K 3.2K 1.7K
                                    

Wieczorem następnego dnia, czyli dwa dni przed pierwszym zadaniem Turnieju Trójmagicznego, Callie siedziała sama w swoim dormitorium po wizycie u Snape'a, który poinformował ją, że na razie jej (i innych prefektów) patrole są wstrzymane. Gdy spytała o powód, powiedział coś o profesorze Moodym, jednak nie dał jej jasnej odpowiedzi. Ona wiedziała, że lepiej nie dopytywać, więc po prostu wróciła do siebie.

- I co ja mam z tym zrobić?

Dziewczyna westchnęła, patrząc smutno do środka swojego kufra. Miała tam cukierki i lipne różdżki, które dali jej bliźniacy, ale których nadal nie wykorzystała. Po tym, jak Adrian stanął w jej obronie...Choć podejrzewała, że to wszystko było na pokaz, nie miała jakoś serca teraz mu cokolwiek zrobić. Jednak nadal była Ella...

- Co masz zrobić z czym?

Szatynka z prędkością światła wrzuciła cukierek do swojej kieszeni i gwałtownie zamknęła swój kufer, który potem wsunęła pod łóżko. To był głos Melanie i dziewczyna nie miała zamiaru się jej z czegokolwiek tłumaczyć.

- Nic ważnego - odparła Callie, prostując się.

- Jak się trzymasz? - zapytała brunetka, siadając naprzeciw przyjaciółki na jej łóżku.

Callie uniosła brew.

- W sensie?

Melanie przejechała ręką przez swoje włosy, które jak smoła przelewały się jej między palcami. Callie zawsze uważała, że przez nie przyjaciółka wyglądała dość przerażająco.

- Słuchaj, nie pamiętam za wiele z moich urodzin, ale Adrian mówił, że Ella nieźle się na ciebie rzuciła. A że ostatnio nas wszystkich totalnie unikasz, to nie miałyśmy okazji nawet pogadać.

- Ann też się na mnie rzuciła, ale mnie przeprosiła. A Ella..Hm, no cóż, mówiła, że to ty byłaś w zmowie z Ann na to pytanie - odparła Callie, krzyżując ręce na piersi.

Melanie mrugnęła kilka razy, patrząc na długowłosą w szoku.

- Co?! - krzyknęła nagle, zrywając się na równe nogi. - No chyba sobie żartujesz, że tak powiedziała.

Callie była kompletnie zdezorientowana reakcją Melanie i oparła się o kolumnę podtrzymującą baldachim nad łóżkiem, czekając na rozwój wydarzeń.

- Zadałam ci to pytanie, żeby była zabawa, a nie żeby wspierać jakieś chore fantazje Ann. Przecież nie spytałabym cię, czy wolisz Adriana czy Weasleyów, bo odpowiedź jest chyba oczywista. Nie byłoby zabawy - wyjaśniła Melanie.

Odpowiedź oczywista, ale chyba nie taka, jak się spodziewasz.

- Mówię, co słyszałam - szatynka wzruszyła ramionami.

- A to jędza...Uduszę ją - burknęła Melanie, patrząc na podłogę z wściekłością. - Ludzie sobie jeszcze pomyślą, że mi też się dziewczyny podobają, matko...

- No, powiedzmy, że Ella nie jest moim ulubionym człowiekiem na świecie na ten moment - przyznała szatynka i nagle wpadła na genialny pomysł.

Mieć Melanie po swojej stronie byłoby idealne. Ze wszystkich trzech przyjaciółek Callie to ona była zdecydowanie najsprytniejsza i miała największy wpływ na pozostałe dwie. Szatynka nie chciała tego robić, ale wiedziała, że będzie potrzebować każdego wsparcia przeciwko Elli, a także w wypadku, gdyby Ann kiedyś pękła i wyznała wszystkim jej sekret. Dlatego Callie postanowiła, że musi sobie zjednać brunetkę.

Szatynka była już ekspertem w udawaniu, dlatego bez problemu przyjęła wredny uśmieszek i podeszła do Melanie.

- W takim razie...Chcesz mi pomóc się na niej zemścić? - zapytała Callie cicho, a Melanie uniosła na nią wzrok z zaskoczeniem.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now