Rozdział 47

28.7K 3.3K 1.7K
                                    

W pewnym momencie Callie kompletnie niespodziewanie położyła się na łóżku, dając swojej głowie swobodnie opaść na poduszkę Freda.

- Wszystko tu jest czerf...ffone - zaśmiała się. - Ale śmieszne.

Chłopak nadal siedział na łóżku i uśmiechnął się lekko, nie spuszczając z niej wzroku. Naprawdę jej wtedy odbiło, ale jakoś wcale mu to nie przeszkadzało.

- Nawet ty jesteś czerffony, Fffred - zaśmiała się jeszcze głośniej, w pozycji leżącej dźgając go w żebro. - Słodko wyglądaszsz. Jak kffiatek. A ja lubię kffiatki.

Fred postanowił choć trochę skorzystać z jej kompletnie wyluzowanego stanu i po prostu wsłuchiwał się w to, co mówiła, licząc, że pomiędzy wierszami wyczyta trochę prawdy.

- Jakie kwiatki lubisz? - zapytał, jakby prowadził z nią całkiem normalną konwersację.

Callie przekręciła lekko głowę z zamyśloną miną.

- Maaaaki - odparła po chwili zastanowienia. - Bo też są czerff...one. Jak ty - i tu znowu wybuchła śmiechem, po czym nagle spoważniała i szybko się podniosła do pozycji siedzącej. - Ejejej, Fred.

- Tak?

- A tyyy - tu dziewczyna rozejrzała się, jakby bojąc się, że ktoś ich podsłuchuje, po czym zwróciła znowu do niego - też...mnie kochaszsz?

Fred spojrzał w jej zaszklone, niebieskie oczy. Choć doskonale znał odpowiedź, nie był pewien, czy powinien jej udzielić. Trochę się bał, że gdy ona się z tego wszystkiego wybudzi, zmieni zdanie co do niego. A gdyby to pamiętała...Mogłoby zrobić się bardzo niezręcznie.

Chłopak siedział tam i szukał dobrych słów, które mógłby jej powiedzieć, gdy drzwi od dormitorium otworzyły się z impetem.

- Dobra, Lee opanowany - oznajmił George, wchodząc do środka. - I jak z nią?

- Popsuuułeś nastrój, Geeeorge - jęknęła Callie, z naburmuszoną miną kładąc się z powrotem.

- Tak samo - odparł Fred bratu, na co młodszy westchnął, masując się po skroni.

- Jeju...Efekty powinny zniknąć po kilkunastu minutach, ale zważając na to, ile ona tego zjadła...

- Musi iść spać. To najlepsze rozwiązanie. Te cukierki przecież robią z człowieka sennego - stwierdził Fred, gdy Callie ziewnęła.

- Niby gdzie ma spać? - zapytał George, mrugnąwszy kilka razy.

- No tutaj - powiedział Fred oczywistym tonem i wskazał na swoje łóżko.

- A co z tobą?

Fred wzruszył ramionami.

- Dziś i tak pewnie skończyłbym gdzieś na kanapie.

- Geooorge, czyy ty chcesz zabrać mi Frrreda? - mruknęła Callie, kładąc się na boku, by go widzieć.

George popatrzył ze zdumieniem na brata.

- Naprawdę jej odbiło...

- Zostaję tu, spokojnie - zapewnił ją Fred, na co dziewczyna obdarzyła go szerokim uśmiechem.

- Ale mi się chce spaaaać - ziewnęła ponownie, przeciągając się.

Wtedy Fred wstał i wyjął swoją różdżkę, by ściągnąć jej buty i wyciągnąć spod niej kołdrę, którą ją później okrył.

- Żeby to się źle nie skończyło, Freddie - powiedział George.

- Co ma się źle skończyć? Nic jej tu nie będzie i nikt jej nie znajdzie.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now