Rozdział 92

22.9K 2.7K 973
                                    

Callie kompletnie nie rozumiała, co działo się z jej współlokatorkami i Adrianem. Żadne z nich nie odzywało się do pozostałych: Melanie przesiadywała ze swoimi znajomymi z roku niżej, Ella często gdzieś znikała, Adrian gadał tylko z Ryanem, a Ann cały czas była po prostu sama. Callie kilka razy słyszała - albo nie, już sama nie była pewna, czy się jej nie zdawało - jak ta ostatnia płacze, jednak nigdy nie widziała jej załzawionej, co bardzo ją dziwiło. Minęło jednak dopiero kilka dni szkoły, więc szatynka zdecydowała się na dłuższą obserwację, by wywnioskować, co się działo.

W czwartek wieczorem po kolacji Callie zmierzała już prosto do pokoju wspólnego, bo Snape już zadał jej i zaledwie pięciorgu innym uczniom, którzy mieli zdawać owutemy z eliksirów, wyjątkowo skomplikowane wypracowanie. Było dopiero na po weekendzie, ale dziewczyna wolała zacząć go już teraz, bo profesor Sprout również z góry zawaliła ich ogromną powtórką materiału z całej edukacji: i to wszystko na poniedziałek.

Callie nie było jednak dane nawet postawienie stopy na pierwszym schodku do lochów. Dziewczyna ledwie wyszła z Wielkiej Sali, a ktoś skoczył tuż przed nią.

- Bu! - krzyknął nie kto inny jak Fred, blokując jej drogę, a Callie aż złapała się za serce ze strachu. Głośny okrzyk chłopaka przeraził nawet przechodzących nieopodal pierwszoroczniaków, którzy nie byli jeszcze przyzwyczajeni do bliźniaków Weasley.

- Cholera, czy ty chcesz mnie przyprawić o zawał?! - wrzasnęła, uderzając go w ramię. Fred w ogóle się tym nie przejął.

- A już nie przyprawiam? - zapytał z szelmowskim uśmiechem, nachylając się tak, by zrównać poziom swojej twarzy z jej. Callie zmrużyła oczy i tylko pstryknęła go w czoło.

- Głupek - syknęła, a nadal nieporuszony Weasley złapał ją za nadgarstek i zaczął ciągnąć w kierunku zupełnie przeciwnym do lochów z ogromną siłą. - Hej! Dokąd znowu? - zawołała Callie, prawie przewracając się od nagłego pociągnięcia.

- W nasze miejsce, a gdzie? - odparł Fred oczywistym tonem, idąc tyłem, żeby być przodem do Callie. - Muszę z tobą pogadać, a nawet nie mieliśmy czasu od początku roku.

- Dopiero cztery dni minęły, to nic dziwnego - zauważyła nadal ciągnięta przez niego dziewczyna. - Nie ściskaj mnie tak mocno, na Merlina - dodała, bo chwyt Freda był naprawdę mocny.

- A jak mi uciekniesz? Uciekasz mi od początku. Zaprzyjaźniłaś się znowu z tymi ciemnotami czy coś?

- Pogięło cię? - odpowiedziała oburzona Callie, trzęsąc się na samą myśl. - Oni w ogóle nie przyjaźnią się już nawet ze sobą. Nie rozmawiają ze sobą w ogóle, nie mam pojęcia, co się stało. A ja się uczę.

- Dobrze im tak - stwierdził Fred, gdy on i jego dziewczyna wreszcie stanęli przed wejściem do tajnego przejścia, w którym spędzili razem tyle czasu... Chłopak wyjął swoją różdżkę, otworzył je i pokazał Callie, by weszła jako pierwsza.

Gdy Ślizgonka znalazła się w środku, uśmiechnęła się sama do siebie, odczuwając przyjemną nostalgię. Wszystko zaczęło się właśnie tam... Rok temu w życiu by nie pomyślała, że teraz znalazłaby się w takiej sytuacji, ale nie mogła sobie tego lepiej wyobrazić.

Fred zapalił pochodnie, rozświetlając całe pomieszczenie. Callie zauważyła szybko, że było tam jeszcze więcej pomarańczowych pudełek z fioletową literą W niż poprzednio, zajmowały nawet stół, na którym w zeszłym roku cały czas przygotowywała Eliksir Miłosny. Dziewczyna wyczarowała różdżką kilka poduszek i usadowiła się na podłodze, a Fred obok niej.

- W zeszłym roku nie chciałaś się tak położyć, to może teraz? - zapytał, rozprostowując nogi.

- Jak? - zapytała zdezorientowana Callie, unosząc brew.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now