Rozdział 45

31K 3.7K 1.6K
                                    

Fred jednak nie dogonił już Callie, bo myślał, że ruszyła w stronę lochów - podczas gdy ona poszła do biblioteki. Czuła się o wiele lepiej po powiedzeniu wszystkiego McGonagall, tak jak zapowiadała Madame Pomfrey. Dziewczyna nie chciała widzieć swoich znajomych; zresztą miała zamiar kontynuować poszukiwania dziadka. Znalazła ostatnio w jakiejś książce coś o Lestrange'ach i zamiała to przestudiować - bo w końcu Lestrange był na roku jej babci i to nazwisko świadczyło o tym, że raczej na pewno miał fioła na punkcie czystej krwi.

Dziewczyna usadowiła się w czytelni z kilkoma grubymi, oprawionymi w skórę tomami opowiadającymi o czystokrwistych rodach. Brała tylko takie, które mogłyby mieć zapisane informacje o osobach urodzonych w lub po tysiąc dziewięćset dwudziestym szóstym roku. Nawet pomimo tej filtracji miała mnóstwo ksiąg do przejrzenia.

Dziewczyna próbowała się skupić na czytaniu, jednak myślami co chwilę wracała do ostatnich wydarzeń, a zwłaszcza do Freda. Bezowocnie starała się je odrzucić, z drugiej strony wiedząc, że oszukiwała samą siebie.

Czuła coś do niego. Kiedyś podobał jej się Adrian, ale to było wiele mocniejsze i przede wszystkim dojrzalsze niż wtedy. Nie rozumiała tego do końca, ale to było silniejsze od niej. Uwielbiała z nim przebywać, czuła się przy nim swobodnie i przede wszystkim istniało pomiędzy nimi wzajemne zainteresowanie drugą osobą. Ona się o niego martwiła, choć nie pokazywała tego wylewnie i - biorąc pod uwagę wszystko, co dla niej robił - on o nią też. To pewnie ta ostatnia rzecz najbardziej sprawiała, że ją do niego ciągnęło - bo nikt wcześniej się nią nie interesował z czystymi intencjami. I mimo że stosunkowo krótko się ze sobą zadawali, Callie już teraz wiedziała, że chciałaby, by ta znajomość trwała jak najdłużej.

Ale co z tego, skoro prędzej Snape umyje włosy, niż jej rodzice by na to pozwolili? Zreszą nawet gdyby, to dziewczyna była niemalże pewna, że ze jej reputacją on nie chciałby się z nią tak bardzo blisko zadawać.

Callie uderzyła głową o biurko.

Musiałaś się głupia w Weasleyu zakochać.

Ślizgonka próbowała wrócić do czytania i właśnie znalazła akapit opowiadający o skandalach rodu Lestrange, gdy nagle usłyszała, jak ktoś siada naprzeciw niej.

- Hej - wybrzmiał damski głos, a Callie uniosła wzrok znad książki i z zaskoczeniem stwierdziła, że miała przed sobą Angelinę Johnson.

- Do mnie mówisz? - zapytała zdumiona szatynka.

- Tak. Mamy chyba do pogadania.

Brwi Callie wystrzeliły w górę.

- Niby o czym?

- Co ty masz do Freda? - zapytała Gryfonka prosto z mostu, pochylając się w stronę Ślizgonki.

- Słucham?

- Widziałam, jak pobiegł za tobą, gdy mnie odrzucił, okej? Nie musisz udawać, że go nie znasz czy coś.

Callie uznała, że musi to przyjąć ze spokojem. Angelina i tak wiedziała, że ona zadawała się z bliźniakami i lepiej by było, gdyby nie była na nią wściekła, bo mogłaby to wszystkim rozpowiedzieć.

- Moja relacja z nim chyba nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli cię odrzucił, to jego sprawa - odparła ze stoickim spokojem.

- Odrzucił mnie, bo dałaś mu eliksir, prawda? - zapytała Angelina nie oskarżycielskim tonem, bardziej zrezygnowanym i smutnym. Callie wzięła głęboki wdech.

- Nie dałam mu nic, zrozum to. Nie mam takiej potrzeby.

- Czyli co? Zakochał się w tobie sam z siebie? - spytała Angelina wręcz łamiącym się głosem.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now