Rozdział 93

22.7K 2.7K 1.3K
                                    

Callie wbiegła do ciemnego (oświetlonego zaledwie zielonkawą poświatą z jeziora), opustoszałego pokoju wspólnego z różdżką w dłoni i od razu zauważyła Ann, która usiadła w czarnym fotelu przed prawie wygasłym kominkiem i ukryła twarz w dłoniach, nadal płacząc. Szatynka przygryzła wargę - obudził się w niej ten silny, puchoński instynkt, który chciał pomóc dziewczynie, nawet pomimo tego, co tamta jej zrobiła. Przecież musiało się stać coś złego... Pragnęła jednocześnie dowiedzieć się, co zaszło pomiędzy jej współlokatorkami i Adrianem...

Callie wzięła głęboki oddech i cicho podeszła do Ann. Po tym usiadła na niskim stoliku naprzeciwko niej: ta nie zaiważyła jej nawet, bo nadal miała twarz ukrytą w dłoniach.

- Annabeth - powiedziała Callie cicho, używając jej pełnego imienia, czego nie robiła już dawno. - Co się dzieje? - zapytała szeptem.

Ann odsłoniła swoją czerwoną, zapuchniętą twarz, nadal mokrą od łez. Gapiła się na Callie przed sobą z takim zdziwieniem, jakby zobaczyła samego Merlina. Pociągnęła nosem i wydusiła z niedowierzaniem:

- C-Callie...? Co ty tu...

- Pytam, co się dzieje - powtórzyła Callie wyjątkowo spokojnie, widząc, że Ann jest na skraju całkowitego załamania. - Widzę, że płaczesz od kilku dni, nie rozmawiacie wszyscy... Co się stało?

- Naprawdę chcesz wiedzieć...? - wyłkała Ann, ocierając twarz długim rękawem swojej białej piżamy.

- Tak. Powiesz mi? - zapytała Callie, nadal mówiąc spokojnie i życzliwie, jakby do małego dziecka.

Ann otarła kolejne łzy i spuściła wzrok, ale wreszcie pokiwała głową. Wzięła kilka głębokich wdechów, przełknęła ślinę i dopiero wtedy udało jej się coś z siebie wykrzesać, unikając oczu swojej rozmówczyni za wszelką cenę.

- Bo... Na wakacjach spotkaliśmy się wszyscy. Wybuchła wielka kłótnia na twój temat, wszyscy krzyczeli na wszystkich... Ja powiedziałam, że mam już dosyć, że nie będę ci już uprzykrzać życia, zresztą nigdy tego nie chciałam,  i... - tu Ann zatrzymała się na chwilę, bo musiała pociągnąć kilka razy nosem, a dopiero po chwili wznowiła mówienie. - Oni już nie chcą się do mnie odzywać, zresztą ja do nich też nie, a dla mojej siostry byłam wredna od dawna i nawet nie liczę, że mi wybaczy... Po prostu zostałam całkiem sama i już sobie z tym nie radzę i... Tak strasznie żałuję tego wszytkiego, co się stało - tu dziewczyna znowu rozbeczała się jak dziecko i zakryła twarz.

Callie słuchała tego wszystkiego w oszołomieniu, ale to, co przyswoiła, miało sens. Ann nigdy nie była jakoś szczególnie niemiła czy uprzedzona, zazwyczaj chodziła w swoim świecie razem z książkami, a jedyną osobą, której szczególnie dokuczała, była jej siostra. Wszystko zmieniło się, gdy Callie ją zostawiła...

- Ja bym cię nie odtrąciła, Ann - powiedziała szatynka, poprawiając włosy. - Ty nigdy nie byłaś taka jak one. Ale straciłam zaufanie do ciebie, gdy przeczytałaś mój dziennik, a potem w tym skrzydle...

- Wiem... - przerwała jej Ann, spuszczając głowę jeszcze niżej i nadal płacząc głośno. - Ale to dlatego, że... Moja siostra ma już narzeczonego, rodzice tak się cieszyli, byli tacy dumni, a ja nawet nie umiem powiedzieć im, że ja nigdy takiego mieć nie będę... I... Chciałam wiedzieć czy ty... Wiem, że mnie to nie usprawiedliwia, zrozumiałam wszystko, co zrobiłam, byłam po prostu tak wściekła i jednocześnie załamana... Zresztą ja nigdy nie miałam ci za złe bycia z Weasleyami, przecież moja rodzina nie ma uprzedzeń, ja tylko byłam... Byłam po prostu zazdrosna, bo widziałam, że się zakochałaś...

Te słowa uderzyły w Callie najbardziej. Po raz pierwszy postawiła się w sytuacji, w jakiej Ann się wtedy znajdowała. Nadal nie uważała jej poczynań za odpowiednie... Ale zaczynała ją trochę rozumieć.

- A potem jak byłaś w szpitalu, gdy zrozumiałam, że nie ma szans na odbudowanie relacji z tobą, to chciałam im zaimponować, żeby przyjaźnić się z nimi - kontynuowała Ann po chwili przerwy, stale ocierając łzy, od których jej rękaw był już wilgotny. - Dopiero wtedy zauważyłam, że tobie nie musiałam niczego udowadniać. Tak jak mojej siostrze - dodała cicho, po raz pierwszy zdobywszy się na odwagę, by spojrzeć Callie w oczy.

- Próbowałaś z nią porozmawiać? - zapytała szatynka, a jej rozmówczyni od razu pokręciła głową.

- Callie, ja z nią nie rozmawiałam od jakichś sześciu lat poza docinkami... - wyznała zrozpaczona. - Było kilka takich chwil, gdy tak bardzo potrzebowałam jej rady, choćby w tej sprawie z tobą... Ale odsunęłam się od niej już dawno, ona pewnie nie chce mnie znać... Ja po prostu... Zawsze tak strasznie jej wszystkiego zazdrościłam...

- Myślę, że ona będzie chciała z tobą porozmawiać. To twoja siostra, poza tym ona nigdy nie wydawała mi się zła - powiedziała Callie, przypomniawszy sobie swoją rozmowę z Christiną w czasie turnieju.

- Bo nie jest - wyszeptała Ann żałośnie. - Chris to jedna z najmilszych osób, jakie znam... Callie, wiem, że mi pewnie nie uwierzysz, ale ja zrobiłabym wszystko, żeby cofnąć czas. Najlepiej siedem lat wstecz. Teraz najchętniej bym się zabiła.

- Hej, nie mów tak - odparła Callie, przerażona nieco jej ostatnimi słowami.

Ann znowu spuściła wzrok, otarła jeszcze kilkanaście nowych łez i kolejny raz pokręciła głową z niedowierzaniem. Miała wrażenie, że to wszystko jej się śniło.

- Nie wierzę, że teraz ze mną rozmawiasz - wyznała, a Callie westchnęła.

- Ja w sumie też nie - powiedziała zgodnie z prawdą. - Ale nie czuję się z tym źle. I skoro ja z tobą rozmawiam, to twoja siostra na pewno to zrobi.

Zapadła chwila ciszy. Ann zdawała się o czymś długo myśleć, jednocześnie bawiąc się kawałkiem swojej piżamy pomiędzy palcami. Callie zastanawiała się, co od niej usłyszy.

- Callie... Mogę... Mogę cię o coś spytać? - wyłkała wreszcie, patrząc na rozmówczynię zaszklonymi oczami.

- Tak?

Ann przygryzła wargę, najwyraźniej się wahając. Dopiero po kilku sekundach namysłu wreszcie się odezwała:

- Czy... Czy istnieje... Cień szansy, że kiedykolwiek mi wybaczysz? Nie mówię o tym, żebyśmy się znowu przyjaźniły, wiem, że raczej nie chcesz, ale... Chciałabym wiedzieć, że chociaż jedna osoba mnie tutaj nie nienawidzi...

Callie wycofała się nieco i spojrzała na sufit. Takiej propozycji się zdecydowanie nie spodziewała... Nie wiedziała, co powiedzieć, nie miała pojęcia, co powinna była zrobić w tej sytuacji. Postanowiła najpierw to przedyskutować z najbliższą jej osobą: Fredem, nawet jeśli trochę przewidywała, jaka będzie jego reakcja...

- Daj mi się z tym przespać, Ann - odparła wreszcie, po czym machnęła różdżką w kierunku dormitorium, by przywołać z niego Eliksir Uspokajający, który wręczyła dziewczynie. - A na razie masz. Wypij. Pomoże ci. W ogóle zostaw sobie całą butelkę - dodała, wstając.

- Merlinie, Callie... - wyłkała Ann, patrząc na butelkę jak na coś z innej planety. - Ja nie mogę tego...

- Weź - przerwała jej stanowczo szatynka, po czym ruszyła do dormitorium.

- D-dziękuję - usłyszała w odpowiedzi.

Następnego ranka Callie miała bardzo mieszane uczucia. Postanowiła porozmawiać o wszystkim z Fredem, ale dopiero w sobotę: wieczorem chciała w bibliotece napisać wreszcie to wypracowanie dla Snape'a, którego jej chłopak nie pozwolił jej nawet zacząć.

Nie wiedziała jednak, że Fred miał zupełnie inne plany na tamten piątkowy wieczór.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now