Rozdział 21

31.1K 3K 1.3K
                                    

- Hola, hola, żaden włam - powiedziała Callie. - Jak już macie mnie, to żaden włam nie jest wam potrzebny. Mogę tam po prostu iść i to od niego wziąć.

Fred i George zmarszczyli nosy.

- Ale w tym nie ma żadnej zabawy - stwierdził George.

- Hej, chcecie mieć to szybko, czy nie? Zresztą po co w ogóle wam antidotum? Efekty same przejdą - powiedziała Callie, po czym wyciągnęła z kieszeni różdżkę i wyczarowała nią małą chusteczkę, by wydmuchać nos.

- Wiesz, użyliśmy tego na Lee i efekty są mocne - wyjaśnił George. - Bardzo.

- Według mnie powinniście go trochę jeszcze przetrzymać, żeby sprawdzić, jak długo działa - powiedziała, wycierając nos.

Bliźniacy wymienili zmartwione spojrzenia.

- Lepiej nie - odparli w tym samym czasie.

- A co - tu Callie się krótko zaśmiała, zgniatając chusteczkę, którą wrzuciła do kieszeni - zakochał się w którymś z was?

- Hej, Georgie, nie wpadliśmy na to - powiedział Fred, uderzywszy brata w ramię, a dziewczyna znowu się cicho zaśmiała i podeszła do wyjścia.

- Dajcie mi dwie minuty i będziecie mieli bezoar.

Jak zapowiedziała, tak zrobiła. Snape'owi nie musiała sprzedać mocnej wymówki ("Melanie wypiła zły sok dyniowy"), by uzyskać od niego pożądaną rzecz.

- Ty z twoimi wpływami u Snape'a dużo możesz, co? - spytał Fred, kiedy dziewczyna wręczyła mu bezoar.

- Nie do końca - odpowiedziała, zarzucając swoją torbę na ramię. - Bardziej moc nazwiska mamy niż czegokolwiek innego.

- On ma po prostu ma go połknąć? - dopytywał chłopak, lekko podrzucając brązowy kamień na swojej dłoni.

Callie pokiwała głową i ponownie podeszła do wyjścia, które zostawiła na moment otwarte. Już miała zamiar wyjść, gdy nagle coś ją tknęło, by się zarrzymała.

- Hej... - odwróciła lekko głowę w ich stronę, patrzyła jednak na podłogę. - Nie myślcie sobie o tym za dużo, ale... Dzięki.

Zaskoczeni tymi słowami bliźniacy wymienili skołowane spojrzenia.

- Tobie też - powiedział w końcu Fred, choć Callie oczywiście nie miała pojęcia, że to był on.

Wtedy dziewczyna niezręcznie uśmiechnęła się pod nosem i wyszła z przejścia, wolnym krokiem kierując się w stronę lochów.

Gdy Callie wróciła w końcu do pokoju wspólnego, ku jej zirytowaniu została przywitana przez głos Adriana.

- Callie, kochana moja - powiedział na jej widok, odwracając się na krześle, na którym siedział. - Od obiadu cię szukam, gdzie ty byłaś?

- W bibliotece - odparła, zajmując miejsce przy stole, gdzie oprócz Adriana siedzieli też Ryan i Ann, pracując nad jakimś zadaniem. - I u Snape'a - dodała obojętnie, co technicznie nie było kłamstwem.

Rozsiadła się na krześle i rzuciła swoją torbę na podłogę, po czym schyliła się, by wyjąć z niej książkę do zielarstwa. Adrian usadowił się tuż obok niej.

- Słyszałaś, co zrobili Weasleyowie? - zapytał ją, a jej na chwilę stanęło serce.

Callie uniosła nieco głowę znad torby.

- Nie? - powiedziała niewinnie, przełknąwszy ślinę.

- Podobno napoili tego ich tam sługusa Merlin wie czym. Warrington widział, jak go wyprowadzali na korytarz, podobny zjarany do granic możliwości - wyjaśnił Adrian, a dziewczyna znowu na chwilę zamarła. - Idioci - skwitował to wszystko chłopak, prychnąwszy.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now