Fred i Callie nie obchodzili walentynek, które były następnego dnia. Bliźniacy byli zajęci potajemnym sprzedawaniem Eliksiru Miłosnego (bo w końcu te w Hogwarcie były zakazane), a Ślizgonka spędziła większość dnia w bibliotece, pracując zarówno nad wypracowaniem z transmutacji, jak i dalszymi poszukiwaniami tożsamości swojego dziadka. Miała wrażenie, że z tym drugim stoi kompletnie w miejscu i zastanawiała się, czy w ogóle istniała jakaś szansa, że się tego kiedykolwiek dowie. Gapiła się w zdjęcie babci z balu i zadawała sobie jedno pytanie: kim jest ten chłopak obok?
Callie zauważyła w pewnym momencie, że zostało zaledwie parenaście minut do kolacji. Zaczęła zbierać swoje rzeczy z zamiarem pozostawienia ich w dormitorium przed pójściem do Wielkiej Sali, gdy nagle ktoś podszedł do niej od tyłu i zasłonił jej oczy. Przyspieszone bicie serca powiedziało jej od razu, kto to był.
- Niech zgadnę...Snape? To ty, skarbie? - powiedziała przesłodzonym głosem i usłyszała ten śmiech, który tak bardzo lubiła.
- Chyba powinienem się obrazić - powiedział Fred, odsłaniając jej oczy i opierając się o stół, przy którym siedziała. - Ja myję włosy, wiesz?
- No ja mam nadzieję - powiedziała dziewczyna poważnym tonem, choć się uśmiechała. - Jak mnie tu znalazłeś?
- Zazwyczaj jesteś albo w przejściu, albo w lochach, albo w Wielkiej Sali, albo tutaj, to nie było takie trudne...Nie wrzeszczysz na mnie, że ktoś zobaczy?
Callie pokręciła głową.
- Siedzę tu pół dnia i nikogo nie było, poza tym wszyscy już będą się zbierać na kolację, poza tym są walentynki i większość osób się obściskuje dzięki waszemu eliksirowi.
Melanie pewnie siedzi sobie z Adrianem.
- Naszemu eliksirowi - poprawił ją Fred. - Nic byśmy bez ciebie nie zrob...Co? Kronika Hogwartu? Jest coś takiego? - zapytał zdziwiony, zauważywszy rozłożoną na stole księgę.
- Oczywiście, że jest - powiedziała zniecierpliownym tonem Callie.
- Jeju, brzmisz jak Hermiona - zauważył zdumiony Fred.
- Ona akurat ma dużo racji. Jak na przykład z tamtym Eliksirem Postarzającym...
- Dobra, dobra, lepiej powiedz, po co ci ona?
Callie westchnęła i podała Fredowi zdjęcie swojej babci i tajemniczego chłopaka, mówiąc:
- Nigdy nie znałam swojego dziadka od strony ojca. To najprawdopodobniej on jest na zdjęciu. Liczyłam, że kronika chociaż naprowadzi mnie na jakieś nazwiska...
- Zaraz, zaraz...To jest twoja babcia? - zapytał z zaskoczeniem, wskazując na zdjęcie.
- No...tak?
- Jesteś do niej bardzo podobna - stwierdził, na co Callie pokręciła głową, wstając, by również popatrzeć na fotografię.
- Co ty, tylko trochę...Ona przecież była taka piękna...
- A ty niby nie jesteś? - zapytał Fred, na co Callie zaczerwieniła się strasznie. Chłopak odłożył zdjęcie i objął ją jedną ręką.
- To przez tych kretynów masz tak mało wiary w siebie?
- Mam dużo wiary w siebie, ale mam też i lustro, Fred - odparła nadal nieco zawstydzona szatynka, zamykając kronikę.
- Hm, a ja mam oczy - odparł niewzruszony.
- A ja sowę - rzuciła Callie, zapinając ostatecznie swoją torbę.
- A ja siostrę.
- A ja kocioł.
YOU ARE READING
Węże nie śmieszkują • Fred Weasley
Fanfiction🍊 Callie Irving nie jest zbytnio lubianą czarownicą w Hogwarcie, ale wie, że może winić za to tylko siebie i swoje złośliwości, które wśród Ślizgonów uznawane są za wzorowe. Kiedy dziewczyna chce się zmienić, los zsyła jej dwie rude czupryny, które...