Rozdział 59

31K 3.4K 1.6K
                                    

Fred i Callie nie obchodzili walentynek, które były następnego dnia. Bliźniacy byli zajęci potajemnym sprzedawaniem Eliksiru Miłosnego (bo w końcu te w Hogwarcie były zakazane), a Ślizgonka spędziła większość dnia w bibliotece, pracując zarówno nad wypracowaniem z transmutacji, jak i dalszymi poszukiwaniami tożsamości swojego dziadka. Miała wrażenie, że z tym drugim stoi kompletnie w miejscu i zastanawiała się, czy w ogóle istniała jakaś szansa, że się tego kiedykolwiek dowie. Gapiła się w zdjęcie babci z balu i zadawała sobie jedno pytanie: kim jest ten chłopak obok?

Callie zauważyła w pewnym momencie, że zostało zaledwie parenaście minut do kolacji. Zaczęła zbierać swoje rzeczy z zamiarem pozostawienia ich w dormitorium przed pójściem do Wielkiej Sali, gdy nagle ktoś podszedł do niej od tyłu i zasłonił jej oczy. Przyspieszone bicie serca powiedziało jej od razu, kto to był.

- Niech zgadnę...Snape? To ty, skarbie? - powiedziała przesłodzonym głosem i usłyszała ten śmiech, który tak bardzo lubiła.

- Chyba powinienem się obrazić - powiedział Fred, odsłaniając jej oczy i opierając się o stół, przy którym siedziała. - Ja myję włosy, wiesz?

- No ja mam nadzieję - powiedziała dziewczyna poważnym tonem, choć się uśmiechała. - Jak mnie tu znalazłeś?

- Zazwyczaj jesteś albo w przejściu, albo w lochach, albo w Wielkiej Sali, albo tutaj, to nie było takie trudne...Nie wrzeszczysz na mnie, że ktoś zobaczy?

Callie pokręciła głową.

- Siedzę tu pół dnia i nikogo nie było, poza tym wszyscy już będą się zbierać na kolację, poza tym są walentynki i większość osób się obściskuje dzięki waszemu eliksirowi.

Melanie pewnie siedzi sobie z Adrianem.

- Naszemu eliksirowi - poprawił ją Fred. - Nic byśmy bez ciebie nie zrob...Co? Kronika Hogwartu? Jest coś takiego? - zapytał zdziwiony, zauważywszy rozłożoną na stole księgę.

- Oczywiście, że jest - powiedziała zniecierpliownym tonem Callie.

- Jeju, brzmisz jak Hermiona - zauważył zdumiony Fred.

- Ona akurat ma dużo racji. Jak na przykład z tamtym Eliksirem Postarzającym...

- Dobra, dobra, lepiej powiedz, po co ci ona?

Callie westchnęła i podała Fredowi zdjęcie swojej babci i tajemniczego chłopaka, mówiąc:

- Nigdy nie znałam swojego dziadka od strony ojca. To najprawdopodobniej on jest na zdjęciu. Liczyłam, że kronika chociaż naprowadzi mnie na jakieś nazwiska...

- Zaraz, zaraz...To jest twoja babcia? - zapytał z zaskoczeniem, wskazując na zdjęcie.

- No...tak?

- Jesteś do niej bardzo podobna - stwierdził, na co Callie pokręciła głową, wstając, by również popatrzeć na fotografię.

- Co ty, tylko trochę...Ona przecież była taka piękna...

- A ty niby nie jesteś? - zapytał Fred, na co Callie zaczerwieniła się strasznie. Chłopak odłożył zdjęcie i objął ją jedną ręką.

- To przez tych kretynów masz tak mało wiary w siebie?

- Mam dużo wiary w siebie, ale mam też i lustro, Fred - odparła nadal nieco zawstydzona szatynka, zamykając kronikę.

- Hm, a ja mam oczy - odparł niewzruszony.

- A ja sowę - rzuciła Callie, zapinając ostatecznie swoją torbę.

- A ja siostrę.

- A ja kocioł.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now