Rozdział 35

30.9K 3.4K 2.3K
                                    

Po tamtej lekcji zielarstwa Callie była w cudownym humorze, który poprawił się jej jeszcze bardziej, gdy profesor Sprout ogłosiła, że będą kończyć pracę na kolejnych zajęciach. Nie mogła przestać o tym myśleć i nie potrafiła doczekać się następnego tygodnia. Jej nastrój popsuł tylko fakt, że gdy w piątek po obiedzie szła do tajnego przejścia...Zatrzymała ją Ann. 

- Hej, Callie... - powiedziała smutno, a długowłosa obróciła się niechętnie, w głowie spodziewając się, co zaraz usłyszy.

Ann nie wyglądała dobrze. Callie nie zauważyła tego, bo skutecznie jej unikała przez ostatnie dni, ale okularnica miała wyraźne wory pod oczami i jej loki były w jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj. Można by stwierdzić, że od kilku dni nie spała.

- Możemy porozmawiać? - zapytała niepewnie, widząc, że szatynka nie miała zamiaru się odezwać.

Callie westchnęła, poprawiając ułożenie paska od torby na swoim ramieniu.

- A mamy o czym? Ja nie zmieniłam zdania i nie mam zamiaru znowu wysłuchiwać, że jestem okropna, gdy nic złego nie zrobiłam.

To zdanie też wzięła od Freda. To on jeszcze dzień wcześniej po raz kolejny zapewnił ją, że tamta akcja nie była jej winą i dał jej więcej siły, niż mógł sobie wyobrazić.

Ann spuściła wzrok, bawiąc się swoimi palcami.

- Ja wiem, ja...Chciałam...Chciałam cię przeprosić.

No prędzej śmierci bym się spodziewała.

Callie patrzyła na nią przez chwilę w totalnym osłupieniu, po czym pokręciła głową, jakby próbując to przyswoić. Wydawało jej się to podejrzane, ale z drugiej strony wygląd Ann kazał jej sądzić, że mówiła prawdę.

- Okej. Teraz się spieszę, ale porozmawiajmy dziś wieczorem po kolacji, bo nie mam patrolu, dobra?

- Tak, to...Do potem - mruknęła Ann, a po tym Callie szybko odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę przejścia, gdzie w końcu miała skończyć drugą porcję Eliksiru Miłosnego dla bliźniaków.

- Znowu włosy ci przeszkadzają - stwierdził Fred, kiedy Callie odrzucała długie pasma na plecy, już pochylając się nad kotłem. - Czekaj... - dodał, podchodząc do niej z zamiarem związania ich, ale dziewczyna go zatrzymała.

- Chwila, chwila. Ja wiem, że ty myślisz, że ja umiem tylko przyrządzać eliksiry, Weasley, ale tak poza tym to potrafię jeszcze trochę innych rzeczy. Wiązanie włosów jest jedną z nich - i tu wyciągnęła z kieszeni ich magiczną gumkę, po czym szybko zrobiła sobie kucyka.

- Oj, bracie, zostałeś spalony - zaśmiał się George, który siedział na podłodze i za pomocą różdżki duplikował opakowania na eliksir.

Callie uśmiechnęła się triumfalnie, podwijając rękawy. Nie umknęło to uwadze Freda, który nadal stał obok niej, choć dziewczyna wciąż nie miała pojęcia, że to on.

- Zupełnie inaczej wyglądasz, gdy się uśmiechasz - powiedział jej, na co George uniósł głowę znad opakowań i popatrzył na niego z niedowierzaniem.

- No subtelne - pomyślał młodszy, śmiejąc się sam do siebie.

Callie natomiast gapiła się na Freda ze zdezorientowaniem.

- Cóż...Każdy człowiek tak chyba ma...?

- Tyle, że ty się wyjątkowo rzadko uśmiechasz.

Na te słowa Callie przewróciła oczami, po czym wyszczerzyła się najbardziej, jak tylko potrafiła.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now