Prolog

146 6 1
                                    

Zakończenie to najlepsza część każdej historii.'
Michael Grant 'Faza szósta: Światło'

- Dlaczego zgodziła się pani o tym opowiedzieć? – pyta.

Czuję jego wzrok na sobie, ciężki i przeszywający, jakby miał zamiar przyszpilić mnie nim do ściany. Motyle kiedyś przyszpilało się za korpusy do płótna, płótno oprawiało w ramkę i wieszało w salach biologicznych. W Beacon Hills była taka ramka, cmentarzysko motylków. Czy teraz nie uznali tego za okrutne i nie zakazali? Chyba zamiast przypilać motyle do płótna po prostu drukują przyszpilone motyle na wielkich kartonach. Jakież to cudowne!

Patrzę na faceta siedzącego naprzeciwko, a on patrzy na mnie. Oboje wiemy, jak to może się skończyć. Mogę powiedzieć „nie" i on nie będzie mógł nic na to poradzić. Zapakuje swój oprawiony w ekologiczną skórę notes do wykonanej z ekologicznej skóry teczki, będzie próbował zapłacić, ale powiem, że to na mój koszt, on stracił właśnie niezły kontrakt, więc tylko tak będzie fair. Będzie nalegał, ale w końcu ulegnie, podziękuje i wyjdzie. Będę patrzeć jak zmierza Saint Givanni in Laterano w kierunku Querceti, żeby złapać jakąś taksówkę na lotnisko.

Jeszcze jednak do tego nie doszliśmy. Patrzę na Bazylikę Świętego Klemensa i zastanawiam się, jakim cudem tak stara budowla jeszcze stoi, a potem przypominam sobie, że jeśli Rzymianie coś kochają, będzie to trwało wiecznie. Tacy już są.

- Po prostu – odpowiadam po długiej chwili. Ciszę między nami przez cały czas przerywa normalny zgiełk Wiecznego Miasta. Turyści opowiadający sobie „Patrz, to San Clemente! Jak w tej książce!", mieszkańcy próbujący się gdzieś dostać, albo pijący kawę, kompletnie niezainteresowani zabytkami.

Facet marszczy brwi. Ma może dwadzieścia siedem lat, włosy schludnie zaczesane i ubrał się w garnitur. Ciekawe czy pomyślał, że we włoskim garniturze bardziej się do niego przekonam, dlatego to zrobił? Ciekawe, czy zrezygnował z jasnego kapelusza do kompletu?Teraz o tym nie myśli. Skupia się na czymś innym.

- Po prostu?

Pochylam się do przodu i wpatruję w niego. Jest młody, on jeszcze nie wie.

- Wszyscy moi przyjaciele nie żyją. Widziałam jak umierali, każde z osobna.

- Pani Bianchi, chyba nie rozumiem. Może zacznijmy od początku. Kiedy przyjechała pani do Włoch?

Kręcę głową. On nie rozumie. To nie był dobry pomysł. Powinnam była odpuścić, nie odpowiadać na maila. Powinnam była nie zaczynać tematu. Oni wracają, oni wszyscy.

- To nie zaczęło się wtedy. Początek historii jest daleko stąd, wiele mil stąd.

- W takim razie – notuje coś w swoim ekologicznym notatniku. – Gdzie?

- W Beacon Hills. To tam wszystko się zaczęło. Opuściliśmy to miasto, ale ono nigdy nie opuściło nas. Nazywałam się wtedy Clear. Ostatnio dostałam niepokojący telefon z Waszyngtonu.

Telefon od jego żony. Powiedziała, że nie żyje. Umarł w nocy. Nie cierpiał, po prostu zasnął.

- Widzi pan, umarła ostatnia osoba, która mogłaby na tym ucierpieć, oczywiście oprócz mnie. Uznałam więc, że oni muszą żyć wiecznie, bo na to zasługują.

- I dlatego postanowiła pani...

- Opowiedzieć o następstwach. O tym, jak wszystko się skończyło – sięgam do swojej torebki i wyciągam z niej plik kartek. Podsuwam je po ogrodowym stoliku przed kawiarnią do chłopaka. – Zmieni pan w tym co będzie uważał za słuszne pod względem stylistycznym, treść musi pozostać taka sama. Wielu pomyśli, że to bajka albo tanie fantasy. Zapewniam, że tak nie jest.

Bierze plik do ręki i pobieżnie go przegląda. Wyłapuje pojedyncze słowa, jego oczy rozszerzają się i na twarzy raz szyi rozlewa się rumieniec.

To niepojętne. Niemożliwe. Czytam w jego myślach. Nie może uwierzyć. To stara wariatka, ale jeśli mówi prawdę, będę jak biograf Diany Spencer.

- Tu są jeszcze zapiski, które chciałabym uwzględnić - podsuwam mu obdarty, czarny notatnik.

Milczymy przez chwilę.

- Chcę, żeby napisał pan ostatni rozdział – informuję go zdecydowanie i wstaję. Kładę na stoliku trzydzieści euro i jestem gotowa do wyjścia. – Nazwiemy go „Ostatnia, która została".

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now