8. Impreza

6.5K 429 93
                                    

Wewnątrz kręciło się dużo uczniów mojej szkoły z którymi nigdy w życiu nie gadałam. Błądziłam bo ogromnym domu Lydii z nadzieją że natknę się na kogoś mi znanego. Nie musiałam długo szukać. Wraz z wejściem do salonu dostrzegłam całą ich grupkę siedzącą na sofach i fotelach. Wolałam podejść do nich, niż spędzać imprezę samotnie więc odetchnęłam z ruszyłam na przód.

- Rosalie! – Malia uśmiechnęła się i wstała by mnie przytulić.

Zastygłam w bezruchu nawet jej nie obejmując. Z oniemienia odebrało mi możliwość ruchu. Kiedy wreszcie mnie puściła, ogarnęłam wzrokiem wszystkich zebranych. Scott siedział blisko Liama a na oparciu jego fotela miejsce zajmowała Kira. Stiles zajmował rozmową Isaaca. Lydia przesunęła się bym mogła siąść między nią i Malią. Szybko przeszłam między stolikiem i sofą i dość niezgrabnie na nią upadłam.

- Jak dobrze że przyszłaś. Nie miałam z kim gadać o babskich sprawach. Oni tylko lacrosse i lacrosse. Rzygać się chce.

- Jak próbowałem z tobą zagadać o męskich perfumach, to mnie zbyłaś. – poskarżył się Liam. Lydia syknęła tylko.

- Spóźniłam się tylko chwilę. Miałam mały problem z ciuchami.

- Rozumiem. Ja zwykle nie mam się w co ubrać.

Zjechałam ją wzrokiem od góry do dołu. Tak jasne. Szafę musiała mieć większą niż mój pokój i to ona nie miała się w co ubrać.

Przez chwilę gadaliśmy o pierdołach. Nie zwracałam uwagi na Isaaca a on na mnie co mi w pewnym momencie zaczęło pasować. Nie patrzenie na jego twarz, dawało mi przynajmniej jakieś poczucie świadomości i możliwości utrzymania swojego tętna w ryzach. Coś mnie w nim niepokoiło. Nie byłam tylko pewna co.

- To może pójdę po coś do picia. – zaoferował Stiles.

- Pomogę ci. – natychmiast poderwałam się z miejsca i przeskoczyłam ponad nogami Lydii ułożonymi na stoliku do kawy. Przeszłam koło Isaaca i zatrzymałam się nad jego fotelem kładąc ręce na oparciu. – Sam wszystkiego nie przyniesiesz. – wytłumaczyłam mimo że nikt mnie nie pytał.

- Jasne, nie przyniosę.

Razem wyszliśmy do kuchni. Stiles chyba był zaznajomiony z domem bo od razu otworzył lodówkę i szafki z których powyciągał butelki napojów kolorowych, szklanki i wszystko co mogło być nam potrzebne.

- Myślisz że będą nam potrzebne chipsy? – spytał wyciągając z szafki ogromną paczkę chipsów paprykowych. Osobiście za nimi nie przepadałam więc tylko wzruszyłam ramionami. – Nie pomagasz.

- Weź je. – oznajmiłam opierając się o blat. – Isaaca nie było dziś w szkole.

- Tak. – pokiwał głową. – Czasem tak ma, zostaje w domu albo gdzieś jedzie.

- Zauważyłam. Nie wiem tylko, dlaczego nie widziałam go wcześniej.

- Był u nas w liceum a potem wyjechał. Może nie miałaś z nim lekcji i nie zwróciłaś uwagi. – Stiles zajął się ustawianiem szklanek na okrągłej tacce. – Na nas też nie zwracałaś. Wręcz nas odepchnęłaś. Teraz zachowujesz się zadziwiająco mniej dziko niż w poprzednich latach.

- Skupiałam się na nauce. A teraz... Coś mnie do was przyciągnęło.

- Nie coś tylko ktoś. – Stiles spojrzał na mnie i poruszył zabawnie brwiami. Stłumiłam śmiech pod maską obojętności.

- Jesteś jak moja matka. – wywróciłam oczami. – A zgodziłam się na lunche z wami zanim się dosiadł, więc nie dopisuj do tego historyjki podglądaczu.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now