3. Urodzinowe prezenty

5.2K 294 51
                                    

Nie trudno było mi przekonać Isaaca żeby wsiadł do mustanga. Praktycznie obaj ze Stilesem palili się do tego podczas kiedy Will poszedł do domu załatwić sprawy z mamą.

Naprawdę nie chciała się przekonać do prezentu. Sama się sobie dziwiłam i byłam z siebie w pewnym momencie dumna że zachowałam taki spokój nawet na widok Willa. Chociaż, może to nie była moja zasługa. Złość przyszła na chwilę a potem rozpłynęła się z jednym spojrzeniem domniemanego ojca. Siedząc za kierownicą przyglądałam się nowoczesnej desce rozdzielczej i wszystkim przyciskom oraz monitorom. Próbowałam w głowie odtworzyć co jest do czego ale jednym co przychodziło mi do głowy były liczniki i radio. To rozpoznawałam.

- Jedziemy! – krzyknął Stiles. – Rosalie odpalaj.

- Zwariowałeś? Ledwo przycisnę gaz a rozwalimy się w lesie. – mruknęłam. – Lepiej niech Isaac to zrobi.

- O nie. – zaprotestował chichocząc. – Auto jest twoje, kluczyk do stacyjki.

Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem ale zrobiłam to o co prosił. Przekręciłam kluczyk. Silnik zawarczał groźnie, dając nam do zrozumienia że mustang jest gotów do jazdy.

Wykonywałam wszystkie polecenia jakie wydawał mi Isaac. Ostrożnie wjechałam na podjazd by zaraz wycofać auto i postawić je przodem do drogi ciągnącej się wzdłuż Beacon Hills. Prowadziła bardziej przez las i była nieużytkowana od wieków. Pamiętałam że to nią jechałam toyotą mamy, gdy po raz pierwszy otrzymałam swoje prawo jazdy. Z wysokiego zbocza widziałam dolną ulicę prowadzącą do mniej więcej śródmieścia.

- Dobra, teraz wciśnij gaz i nie panikuj.

- Nie. To wy lubicie szybką jazdę, nie ja.

- Zrób to. Obiecuję że jakby co, złapię kierownicę, ale nie puszczaj jej tylko z powodu prędkości bo się rozwalimy. – Isaac poklepał mnie po ramieniu. Stiles siedział na środku tylnej kanapy i przyglądał się desce rozdzielczej.

Po jego twarzy widziałam że był gotów choćby krzyknąć mi do ucha, bym nacisnęła ten cholerny pedał gazu.

Teraz, albo nigdy. Wcisnęłam pedał w podłogę. Silnik zawarczał i mustang wyrwał do przodu wbijając nas w fotele. Jechaliśmy prostą drogą, nie chciałam nawet patrzeć na licznik. Po prostu co jakiś czas odpuściłam odrobinę gazu by wrzucić kolejny bieg, a auto jechało przed siebie. Drzewa stanowiły niewyraźne pasy zieleni. Wydawało mi się że ktoś stał na drodze.

Pisnęłam i wcisnęłam hamulec stawiając auto bokiem do kierunku jazdy. Czując na sobie zdziwione spojrzenia chłopaków, odpięłam pas i wyskoczyłam z samochodu stając na drodze. Nikogo nie było. Wydawało mi się że kogoś widziałam, ktoś stał na drodze. Mało tego, przejechałam kogoś ale nie wpadł mi na maskę. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu.

- Rosalie?

Odwróciłam się gwałtownie. Isaac opierał się do dach samochodu wlepiając we mnie zdziwione spojrzenie. Jeszcze raz popatrzyłam na drogę. Pusta, zwykła droga. Wróciłam do auta.


Kiedy wróciliśmy, nawet nie myślałam o moim zwidzie. Zostawiłam auto na podjeździe. Ciężarówki Willa już nie było, na jej miejscu stanął błyszczący levorg. Isaac i Stiles poszli do domów, naszykować się na moją imprezę którą Kira i Lydia uparły się urządzić. Sama zabrałam się za przygotowania. Will siedział w naszej kuchni i chyba dalej nie udało mu się przekonać Edythe. Poszłam więc na górę, nie chcąc wchodzić jej w drogę. Wzięłam prysznic, umyłam włosy. W ręcznikach wróciłam do swojego pokoju. Nie miałam zamiaru ubierać sukienki, więc narzuciłam na siebie obcisłe spodnie, koszulkę i skórzaną kurtkę oczywiście w kolorze czarnym. Lydia od jakiegoś czasu upierała się przy dawaniu mi lekcji chodzenia na obcasach więc od mniej więcej trzech tygodni potrafiłam zrobić kilka kroków i czuć się pewniej, ale nigdy nie włożyłabym ich do samochodu. Wybrałam buty za kostkę. Włosy wysuszyłam i dałam im się ułożyć w naturalny sposób. Unikając makijażu po prostu opuściłam swój pokój.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now