10. Odsiecz

2.1K 161 32
                                    

Przetrwałam matematykę z trudem. Z uśmiechem na ustach poszłam na biologię, a że pani Wessen wcześniej skończyła lekcję, miałam chwilę na odpoczynek. Siedziałam na jednej z ławek ustawionych pod ścianą, i czekałam. Czekałam dosłownie na nic. W jednej chwili, czyjeś głośnie, szybkie kroki zwróciły moją uwagę. Stiles biegł z końca korytarza wymachując w zaaferowaniu rękami. Wbijał we mnie spojrzenie.

- Spokojnie, pali się czy co? – zapytałam kiedy tylko znalazł się przy mnie.

- Wiesz gdzie jest Isaac? – wydyszał siadając obok mnie. Wsadził głowę między kolana by odzyskać oddech.

Zmarszczyłam brwi.

- Pewnie w szkole. – wzruszyłam ramionami.

- Nie ma go. Scott miał z nim przed chwilą angielski... Nie przyszedł. – Stiles powoli podniósł na mnie pytające spojrzenie. – Myśleliśmy że ty wiesz. Theo też zniknął. I Josh i Corey a nawet Hayden. Wyparowali tak samo jak Isaac.

Przez głowę przeleciały mi tysiące myśli. Przymknęłam oczy by pomyśleć, jednak żaden z moich pomysłów nie był wystarczająco dobry. Zupełnie jakbym miała tam całkowicie pusto mimo tylu różnych myśli i opcji. Rozejrzałam się po korytarzu. Lydia zmierzała w naszą stronę z posepnym wyrazem twarzy. LYDIA!

Poderwałam się i chwyciłam przyjaciółkę za ramiona.

- Isaac. Powiedziałaś mu? – głos mi drżał.

- A jak myślisz? – Lydia zmarszczyła brwi. – Pewnie że mu powiedziałam.

- Ze wszystkimi szczegółami? Tym gdzie jest Theo, kogo ma...

- Tak.

- Stiles! – odwróciłam się na pięcie. – Znajdź Scotta. Musimy coś załatwić.

Grupa zmobilizowała się w tempie błyskawicy. Stiles i Scott czekali w jeepie kiedy wraz z Kirą wychodziłyśmy ze szkoły. Szybko wskoczyłam na siedzenie pasażera by pokierować Stilesa do domu w którym Theo urządził sobie coś w rodzaju bazy. Na samą myśl, że Isaac jest tam sam przeciwko wampirowi i chimerom, zaczęły mi się trząść ręce.

- Kieruj się do La Porte. – poinstruowałam na początek i oparłam głowę o szybę. Musiałam powoli pozbierać myśli.

- Po cholerę on tam właściwie pojechał? – Scott wsadził głowę między zagłówki przednich siedzeń. Spojrzałam na niego niechętnie i odetchnęłam ciężko.

Jak właściwie miałam mu powiedzieć że postanowiłam ich zostawić żeby potem ich śmierć mnie nie ruszyła? Sama byłam na siebie wściekła i chciałabym rozerwać sobie głowę, ale to był cel drugorzędny. Na początek musiałam wyciągnąć stamtąd Isaaca, bo Theo był nieprzewidywalny kiedy miał u boku Aarona. Aaron miał wiedzę, przewyższającą samego Dumbledore'a.

- Kiedyś wam to wytłumaczę. – zapewniłam. – Ale nie teraz.

- Super. Nawet nie wiem z jakiego powodu porwał się z motyką na słońce ale jadę go ratować. – Stiles uderzył rękami w kierownicę. – Czy jest coś bardziej bezsensownego niż to?

- Serio mam ci odpowiedzieć? – obnażyłam kły.

- Zastanowiłem się i nie musisz.

- Skończcie tą dziecinadę. – ukróciła Kira matczynym głosem. – Co tam nas właściwie spotka?

- Chimery, Theo, wampir imieniem Aaron... Nie wiem. Chyba tyle.

- Isaac sobie poradzi. – zapewnił mnie Scott. – Co to dla niego?

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now