11. Zakład

6.1K 393 23
                                    

Potrzebowałam jedynie chwili. Siedziałam już nie tyle o własnych siłach co wsparta na Isaacu. Doktor Deaton dał mi do wypicia coś wzmacniającego po czym miałabym poczuć się lepiej. W miarę jak piłam, siły zdawkowo wracały, bardzo powoli odzyskiwałam swoje dawne możliwości ale mój towarzysz siedział spokojnie trzymając dłonią moje plecy.

Zaczęłam sobie to powoli wyobrażać. Ich reakcję kiedy z ciszy nagle zaczęłam się wydzierać jak opętana i wariować na tym zimnym stole.

- Dzięki. - wydukałam cicho. Spotkałam się z odpowiedzią w postaci pytającego spojrzenia Isaaca. - No wiesz, za ochronę głowy i w ogóle.

- A. Nie ma za co. - uśmiechnął się. - To nic takiego. Chociaż siniaki na udach będę miał do wiosny.

Zachichotałam.

- Co będzie teraz?

- Opowiesz wszystko i odwiozę cię do domu. W zależności od tego co widziałaś, ustalimy co dalej. - patrzył nam nie takim spokojnym wzrokiem.

Starałam się zignorować fakt że mój makijaż był zapewne rozmazany, włosy musiały przypominać ptasie gniazdo a w dodatku miałam opuchnięte oczy.

- Chyba wiem co teraz myślisz. - w jego oczach czaiło się rozbawienie. Sposób w jaki się nade mną pochylał by spojrzeć na moją twarz miał w sobie coś osobliwego. - „Jak ja koszmarnie wyglądam! Jezu, tydzień w Spa."

- Z tygodniem przesadziłeś. Ale muszę zafundować sobie gorącą kąpiel. - stwierdziłam.

Doktor Deaton i Scott podeszli do nas. McCall oparł się o stół tuż obok mnie, a doktor spojrzał uważnie na moją twarz. Dopiłam w pospiechu napój i oddałam szklankę Isaacowi który odstawił ją na stół obok siebie.

- Lepiej ci? - przytaknęłam skinieniem głowy. - Możesz mówić? Dobrze się czujesz?

- Tak mogę.

Opowiedziałam im wszystko tak jak było, a może tak jak zapamiętałam. Nie pominęłam nawet dziwnej przemiany Scotta, na wzmiankę wszyscy trzej wydali się być lekko spięci ale kiedy konturowałam słuchali w skupieniu. Tajemniczej postaci o rozjarzonych niebieskich oczach nie sposób było zapomnieć. Kiedy skończyłam oddychałam ciężko ale czułam się zdecydowanie lepiej niż zaraz po przebudzeniu.

- Teraz czas na wyjaśnienia?

- W swoim czasie. - Deaton odwrócił się. - Isaac, odwieź Rosalie do domu. Przypilnuj żeby położyła się spać jak należy. Musi odpocząć. Scott, zostaniesz.

Obaj się zgodzili. Ubrałam kurtkę i zeskoczyłam ze stołu. Zakręciło mi się w głowie, więc podparłam się o zimny metal by nie stracić równowagi. Zawroty głowy przeszły i przyszły równie niespodziewanie więc po pięciu minutach siedzieliśmy już w audi Isaaca.

Kiedy mama zobaczyła mnie w drzwiach trzymającą się kurczowo Isaaca niemal nie krzyknęła i nie obudziła szeryfa. Wykazałam się sporą odwagą zostawiając Isaaca z moją matką na dole, kiedy ja poszłam się przebrać i wykąpać. Siedziałam w gorącej wodzie może pół godziny, kiedy zaniepokojona Edythe Clear załomotała w drzwi.

- Nie usnęłaś?

- Nie, mamo. - jestem zbyt przerażona by spać, dodałam w myślach.

Wychodząc z wanny poślizgnęłam się ale uratowała mnie szafka. Umyłam zęby, przebrałam się w nowy zestaw do spania i z wilgotnymi włosami zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu Isaac nie wydawał się być poirytowany moją mamą. Odpowiadał na jej pytania spokojnie i z dystansem.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now