Następnego dnia w szkole natknęłam się na test z matematyki. Kiedy tylko ta lekcja się skończyła, przeszła mi ochota na zabicie McCalla i Stilinskiego. Żaden z nich nie postanowił mnie uprzedzić. Ratunkiem okazał się być Theo. Zamienił się z siedzącym obok niego Bradem na grupy by pisać tą samą co ja i mi podpowiedzieć. Byłam mu wdzięczna, chociaż i tak wiedziałam co się kroi. Spięcia trwały niemalże do lunchu. Z trudem dogadywałam się ze znajomymi, co było nienaturalne. Przeszkadzali mi. Czułam się jak ktoś kto z dnia na dzień niemalże zmienił całkowicie swoje priorytety mimo że moje pozostawały takie same. Przetrwanie liceum, jako główny cel.
Podczas lunchu, chimery obserwowały mnie ze swojego stolika o czym zaanonsowała mnie Kira. Gdy wychodziłam, Josh ruszył za mną. Opuściwszy stołówkę jak gdyby nigdy nic, skierowałam się w stronę toalet na końcu korytarza. Szłam naturalnym krokiem, posyłając losowym osobom słodkie uśmiechy. Kiedy wraz z moimi cieniem dotarliśmy nielane pod same drzwi toalet. Odwróciłam się i zanim zdążył wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, wepchnęłam go w pierwsze drzwi po lewej. Składzik woźnego. Od zapachu chemikaliów chciało mi się wymiotować, ale przyciska załam chłopaka za szyję do ściany. Zakluczyłam powoli drzwi i obnażyłam kły.
- Spokojnie laleczko. – uśmiechnął się. – Theo chce wiedzieć czy podjęłaś decyzję.
- Dał mi dwa dni. Mija dopiero pierwszy. – oznajmiłam mu z nutą charkotu w głosie.
- Poprawka. To jakby półmetek. Zmienia termin, masz dać mu odpowiedź dziś w nocy. Chce żebyście spotkali się niedaleko salonu tatuażu. – Josh nadal miał na twarzy wyrachowany uśmieszek. – Ale wcześniej masz zobaczyć się z naszym znajomym.
Na myśl przyszedł mi blondyn z wczoraj. Drgnęłam niemalże niezauważalnie i przekrzywiłam głowę.
- Jakim znajomym?
- Nazywa się Aaron. Aaron Lockwood. – poluźniłam trochę uścisk. – Będzie czekał dziś w Sinderelli o osiemnastej. Theo zależy na tym żebyś się z nim spotkała.
- Bez Tracy?
- Tracy jest nadpobudliwa i wykorzystuje swoje zdolności w głupi i ryzykowany sposób. Theo zastanawia się, czy by się jej nie pozbyć. – Josh przewrócił oczami. – W końcu ma Hayden, Cory'ego, mnie, Aarona i jeśli podejmiesz dobrą decyzję, ciebie.
- Czym jest Aaron?
- Tym co ty.
Odpuściłam Josha i wcisnęłam ręce w kieszenie jeansów. Wbiłam wzrok w podłogę, cały czas zastawiając chłopakowi wyjście. Powoli oddychałam.
- Spotkam się z nim. – oznajmiłam.
- Na to liczyłem.
Ulga z głosu Josha pozostawała ze mną przez cały WOS z którego nie wyniosłam kompletnie nic oprócz własnego tyłka. Na WF'ie Scott był ze mną w drużynie ping-ponga stołowego by uniknąć „bomby". Lekcje dobiegły końca, a mnie od spotkania z niejakim Aaronem dzieliły tylko dwie godziny. Obawiałam się tego chłopaka. Wydawał się być czujny i gotowy do zaatakowania mnie w każdej chwili.
Po powrocie do domu przygotowałam dla Edythe obiad. Warzywa wrzuciłam na patelnię i dodałam do nich panierowanego kurczaka z wczoraj. Wszystko zostawiłam na kuchence tylko do odgrzania i poszłam na górę. Uwinęłam się z lekcjami w pół godziny. Miałam więc kolejne pół na dostanie się do Sinderelli. Przebrałam się w szare, szarpane w kilku miejscach spodnie, czarną koszulkę i skórzaną kurtkę. Do tego włożyłam buty na obcasie, w których chodzenie przychodziło mi z niezwykłą łatwością. Włosy przeczesałam palcami i pozostawiłam w obecnym stanie. Wzięłam kluczyki od mustanga.
YOU ARE READING
Full Moon - isaac lahey
FanfictionSiedemnastoletnia Rosalie Clear mieszkająca w Beacon Hills od urodzenia nie ma nawet pojęcia co dzieje się w jej mieście. Nie dziwne kiedy nie zwraca się uwagi na znajomych a wręcz się ich unika. Jednego dnia poznaje Isaaca Lahey'a który powrac...