8. Szczenięca miłość

4.5K 268 30
                                    

Obudziłam się w na pewno nie swoim łóżku ani pokoju. Ściany były rażąco białe. Pikanie maszyn uświadomiło mnie gdzie jestem. To szpital. Odwróciłam z trudem głowę by spojrzeć za okno. Był chyba środek nocy, ale pokój nie był pusty. Na fotelu w nogach łóżka spał Stiles, Kira leżała na niebieskiej sofie ze sztucznej skóry. Na krzesełku obok łóżka siedział Isaac. Oczy miał podkrążone, usta zaciśnięte. Wydawało mi się że śpi. Scotta widziałam przez okno w drzwiach. Majstrował coś przy automacie do kawy. Odetchnęłam ciężko, czując jedynie lekkie łupanie w czaszce. Odwróciłam głowę i wbiłam spojrzenie w Isaaca. Trzymał moją lewą dłoń w subtelny sposób.

Drzwi otworzyły się a Scott spojrzał na mnie z lekkim, dość niepewnym uśmiechem. Upił łyk z kubka z kawą i prawie bezgłośnie podsunął sobie krzesełko do prawej łóżkowej barierki. Ułożył jedną dłoń na niebieskiej kołdrze.

- Cześć. – mruknął.

Odwróciłam głowę w jego stronę, gładząc kciukiem wierzch dłoni Isaaca.

- Hej. – wyszeptałam tak cicho jak tylko mogłam. – Od dawna tu jesteście?

- Isaac i Stiles od samego początku. Ja przywiozłem Kirę z godzinę po tym jak tu trafiłaś. – wyznał Scott. – Co się właściwie stało?

Próbowałam przyciągnąć do siebie wspomnienia. Wróciły falą. Oczywiście opowiadając Scottowi szeptem nie ominęłam żadnego szczegółu. Doktorów, tamtego faceta, wiertła, czaszki i bólu. Przejmującego bólu którego w życiu nie chcę już czuć.

- Kiedy Deaton zatrzymał te ataki, kazał przywieźć cię tu ze względu na monitorowanie stanu zdrowia. – wyjaśnił Scott. – Lekarze wprowadzili cię w stan śpiączki na z grubsza trzy dni. Twój ojciec wmówił to perswazją jednemu z nich a on pociągnął resztę utrzymując że straciłaś dużo krwi. W rzeczywistości nie było jej aż tak dużo.

- Krwawiłam? – poczułam jak robię się szara na twarzy.

- Tak. Krew nagle poleciała ci z nosa. To podobno przez przemęczenie. Tak czy inaczej Will nie mógł wejść do twojego umysłu głownie ze względu na to że groziłoby to twoją śmiercią.

- Czułam jej ból. Ten który ona przyjmowała niewzruszona, Scott. Wydzierałam się.

- Musieli jej coś podać. Tak jak tobie. Jak tu dostałaś morfinę i witaminy.

- Gdzie moja mama?

- Will zabrał ją do domu. O mało nie skręciła afery. – Scott zachichotał. – Ale już zajął się jej umysłem. Dobrze się czujesz?

- O niebo lepiej niż wtedy. – uśmiechnęłam się słabo.

Ręka Isaaca poruszyła się a chłopak uniósł głowę. Spojrzałam na niego, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały poczułam przejmującą ulgę że nadal tu jest. Byłam mu wdzięczna że sobie nie poszedł. Że mnie nie zostawił samej w tym szpitalu ale jednak chciałam by poszedł do domu i się wyspał.

- Ty po prostu kochasz imprezować ze śmiercią. – skwitował bez ogródek marszcząc brwi. – Boże. Tak się martwiłem.

Prychnęłam z niedowierzaniem. Budzisz się po dwóch dniach warzywowania a twój chłopak rzuca jakimś przemyślanym dzień wcześniej tekstem.

- To ja zawołam mamę. – zaproponował Scott wstając. Kierował się do drzwi i po drodze szturchnął Stilesa by ten się obudził.

Zerwał się nagle wstając. Spojrzał na moją bladą twarz po czym uśmiechnął się. Scott już wyszedł, więc zajął jego krzesło.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now