8. Furia

505 36 6
                                    


- Clear, dziecinko, powiedz mi, czy tobie życie to już się tak do końca znudziło?

Aaron zszedł z nami na parter sam. Widocznie nie czuł żadnego zagrożenia w Becie i nie do końca sprawwnej dziewczynie. Otworzył pierwsze lepsze drzwi i puścił mnie przodem. Już miał zostawić Liama na korytarzu, ale kiedy zamykał drzwi, położyłam rękę na jego nagim ramieniu. Chyba zrozumiał, bo uchylił drzwi i wpuścił Liama do środka.

Znajdowaliśmy się w gabinecie zastępcy dyrektora. Chyba nigdy w życiu tu nie byłam, więc musiała wierzyć plakietce ustawionej na drewnianym biurku. Liam zachowawczo oparł się o regał z książkami, Aaron usiadł na blacie biurka, a ja zajęłam wygodny fotel. Normalnie założyłabym ręce, ale ze względu na nieposłuszeństwo lewej strony mojego ciała, nie mogłam pozwolić sobie na taki luksus.

- Co wy tu właściwie robicie? No, oprócz biesiady, wnioskując po krwi i fantastycznych humorach.

- Co ty tu robisz, i gdzie twój szlachetny klaustrofobik? – żachnął się Aaron, widocznie rozbawiony. Na jego twarz wpełzł szyderczy uśmieszek.

- Nie będę z tobą rozmawiać o moim związku. – odparłam.

- Tak, związki nam nie wychodziły. – Zimny wzruszył ramionami. – Ale nie ma tego złego, nie jesteś już taka jak ja. Jak ci się podoba marny wzrok? – spojrzał na Liama. – Zatrudniłaś się na wakacje jako przedszkolanka?

- Do rzeczy, Aaron. Co wy tutaj robicie? Willa nie ma w Beacon Hills. – pochyliłam się do przodu chcąc ukryć niewładną rękę. Zmarszczyłam brwi.

- Wiem, że go nie ma. Opłakuje stratę Ethana, swojego kochanego syneczka. – Aaron wywrócił oczami.

Ethan nie żył, a z nim umarły moje zdolności. Zagotowało się we mnie.

- Od kiedy Ethan nie żyje? Nie mogliście go uratować? Zrobić z niego... No wiesz...

- Krwiopijcę? – dokończył Liam z dzikim uśmiechem. – Skoro ten cały Ethan nie żyje, to o co tu chodzi.

- Ethan został zamordowany i spalony gdzieś w Nebrasce. Will chciał go chronić, więc wysłał go tam samego, a już kilka tygodni później, dowiedzieliśmy się, że Młody nie żyje. – Aaron opowiadał o tym beznamiętnie. – Will już nie stanowi żadnego zagrożenia. Nawet nie wiemy gdzie on jest. Nie wykluczaliśmy, że może przyjść po ciebie. Jako drugie dziecko, może udałoby mu się znowu wtłoczyć ci do głowy moce.

Wzdrygnęłam się na myśl o powrocie Willa. Nie umknęło to uwadze Liama, który zbliżył się do mnie, w pozycji gotowej do walki. Stanął tuż za moimi plecami.

- To nie wyjaśnia, czemu tu jesteście. – stwierdziłam, nie patrząc już na Aarona. Wzrok miałam wbity w ciemności za oknem, jakby się spodziewała, że Will czyha na mnie pod osłoną nocy.

- Beacon Hills to latarnia morska dla istot nadnaturalnych, zapomniałaś? – Zimny uśmiechnął się i przeczesał palcami swoje złote włosy. – Nie mieliśmy co ze sobą zrobić.

- A wasz dom? Ten w lesie.

- Poszedł z dymem. Myślisz, że wybrałbym liceum do zamieszkania, gdybym miał inny wybór, Rosalie? – pokręcił głową. – Jesteśmy zdziesiątkowani. No i słyszałem o waszych anielskich dzieciach.

- Skąd słyszałeś? – w głowie zapaliła mi się czerwona lampka. – Co o nich wiesz?

Aaron znów uśmiechnął się szelmowsko i podszedł do okna. Księżyc oświetlał jego twarz odbijającą się w szklanej tafli.

Full Moon - isaac laheyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz