9. Rozczarowanie wśród intryg

3.9K 239 80
                                    

Utonęłam w ciemnościach ściskając dłoń Masona. Został na ten czas kotwicą, nie byłam z nim silnie związana ale musiał wystarczyć. W drugiej dłoni czułam fakturę szalika Hayden. Tonęłam w ciemnościach, bezdennej pustce. W jednej chwili wszelkie uczucia zniknęły, szepczące dotąd głosy umilkły a ja oczekiwałam zobaczyć Hayden w jakiś hotelu w Los Angeles. Pustka jednak nie ustępowała obrazom. Ciemność po chwili zrobiła się natarczywa do tego stopnia że zaczęłam oddychać nieco głośniej i ciężej. Oddech uwiązł mi w gardle i gwałtownie poderwałam się na fotelu.

Wyrwałam rękę z uścisku Masona i położyłam ją na naszyjniku id Isaaca. Jego chłód przyciągnął spokój, chociaż nie mogłam uwierzyć że naprawdę nic nie widziałam. Spojrzałam na Liama, który jak się okazało również na mnie patrzył z ciekawością i nadzieją. Co miałam mu powiedzieć? „Słuchaj, nie wiem gdzie jest Hayden, ale uważam że powinieneś rozwiązać zadanie z matmy na jutro, zbieraj się."?

Kiedy otworzyłam usta, zamknęłam je gwałtownie z powodu trzaśnięcia drzwi. Odwróciłam się na fotelu i wypuściwszy z ręki szalik Hayden spojrzałam na Isaaca.

- Hej. – uśmiechnęłam się niewinnie. – Coś się stało? Jesteś strasznie nabuzowany.

- Nic. – rzucił torbę na podłogę. – Co wy tu robicie? – zimnym wzrokiem zmierzył dwóch chłopaków siedzących po obu moich stronach.

- Pytaliśmy o pomoc z zadaniem z WOS'u. – skłamał Liam. – Właśnie wychodziliśmy. Rosalie, podeślesz mi odpowiedź mailem?

Skinęłam nieśmiało głową. Obaj młodsi chłopcy, minęli Isaaca w pewnej odległości i wyszli sztywnym krokiem.

W tym czasie wstałam i poszłam do kuchni. Włączyłam czajnik i oparłam się o blat czekając na wybuch Laheya. Ze spuszczoną głową musiałam wyglądać jak ktoś oczekujący na egzekucję, ale złość Isaaca, niewiele od egzekucji odbiegała. Widziałam go kilka razy na boisku. Tą całą jego agresję, jego wściekłość i pasję z jaką powalał przeciwników na ziemię.

- A tak serio to co robiliście? – jego głos oznajmił mi jego obecność.

Podniosłam od niechcenia głowę. Stał oparty o framugę i wbijał we mnie rozbawione spojrzenie, nie był nawet zły, tylko rozbawiony co zupełnie i w żaden sposób nie grało w danej sytuacji.

- Prosił mnie o pomoc w odnalezieniu Hayden. Gdzieś zwiała.

- Nie pomogłaś mu?

- Właściwie... - odwróciłam się z niewinnym uśmieszkiem.

- Jak ty dobroduszna. – skwitował karcąco.

- A ty widzę w świetnym humorku. – zauważyłam z przekorą. – Jeśli chcesz się wykrzyczeć to słabo trafiłeś, nie mam ochoty tego wysłuchiwać. – mruknęłam wyciągając z szafki dwa kubki. Ze złością wcisnęłam do nich torebki z herbatą i zalałam je wodą. – Kumple z drużyny, Scott, Will czy Derek?

- Theo. Dokładnie to ty i Theo. – znalazł się szybko i bezszelestnie u mojego boku. Czułam jego ciepły oddech na karku, zapach perfum i temperaturę ciała tuż przy moich plecach.

- A co ja mam z Theo, co? – odwróciłam się.

Nasze twarze znajdowały się kilka cali od siebie. Gdybym lekko wyciągnęła szyję mogłabym go bez przeszkód pocałować i zrobiłabym to, gdyby nie jego diametralnie zmieniony wyraz twarzy. Teraz nie był rozbawiony, był zły.

- No właśnie. Powiedział mi, że dziś przed lekcjami, bardzo miło wam się gadało, ostatnio przed WF'em podobno dałaś mu „szybkiego buziaka w usta". Rosalie...

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now