- To moja kolej. – orzekłam po chwili milczenia. – Ty w to wszystko wierzysz?
- W pewnym sensie. – spiął się. – Pokrótce.
Pokiwałam głową patrząc przed siebie. Lydia śmiała się widocznie z jakiegoś żartu zastępcy Parrisha. Stiles i Malia zapewne pojechali już do domu a Kira i Scott wtuleni w siebie tańczyli do wolnej piosenki. Liam oparty o ścianę, patrzył w przestrzeń ruszając tylko głową w rytm muzyki.
- Świat jest bardziej rozległy niż tylko to co widzisz. – Isaac odepchnął się plecami od murka i stanął przede mną.
- Wydaje mi się że widzę wszystko, to co mam widzieć.
- Słyszałem że Theo dał ci Doktorów Strachu. Przeczytałaś.
- Tak. – przywarłam do muru przyszpilona jego wzrokiem. Zapewnienie chyba go rozzłościło bo nagle zacisnął ręce w pięści i bez cienia uśmiechu patrzył na mnie.
- Mówiłem ci...
- A ja nie posłuchałam. Nic takiego się nie stało. Mój koszmar nie wziął się z tego że przeczytałam książkę, mam bardziej odporną psychikę niż pięciolatek.- wywróciłam oczami. – A wy wszyscy mieliście coś przeciwko. Tworzyli Chimery. Coś takiego nie istnieje.
Bez żadnego ostrzeżenia Isaac chwycił mnie za nadgarstek i zaciągnął do salonu. Dopiero wtedy dostrzegłam że wszyscy już sobie poszli i została tylko mała grupka, taka sama jak ta w której spędzaliśmy lunche. Starałam mu się wyrwać, ale uścisk miał stalowy. Szarpałam, wrzeszczałam i zwróciłam na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych w domu. Kiedy weszliśmy, Isaac bezceremonialnie rzucił mną o sofę.
- Przeczytała. Przyśnili się jej. – oświadczył wszem i wobec. Skrzywiłam się. – Przyśnili jej się doktorzy.
- Co? – Scott nagle puścił Kirę i w zaskakującym tempie oboje znaleźli się przy Isaacu.
- Powiedziała mi.
- Ty podstępny gnojku! – krzyknęłam zanim zdążyłam się ugryźć w język. – Przeczytałam. Tak widziałam ich raz, w moim śnie. To tyle. To nie psychopaci. Oni nie istnieją. Boże!
- Co widziałaś? Dokładnie, Rosalie. – Lydia pochyliła się nad oparciem kanapy. Jej rude włosy załaskotały mnie w czoło, co na chwilę pozwoliło mi się skoncentrować.
- Byli w szkole. Zbierali tego chłopaka który jest opisany w książce. To tyle.
- Tobie nic nie zrobili? – Isaac usiadł na podłokietniku sofy na której nadal niezgrabnie siedziałam w pozycji w której wylądowałam.
- Nie. Byłam obserwatorem. Nawet nie zwracali na mnie uwagi. Obeszli mnie. Czuję się dziwnie gadając z wami o moich snach. Moglibyśmy zejść z tego tematu?
- Serio? Nic nie miałaś z tym wspólnego?
- Nie! Ktoś mnie zatrzymał kiedy chciałam uratować tego chłopaka, nie widziałam kto. Obudziłam się. – wytłumaczyłam najlepiej jak pamiętałam. Drażnili mnie swoim dziwacznym gadaniem i czułam się jak na przesłuchaniu.
- Trzeba ją zabrać do Deatona. Jakoś odtworzyć sen.
- Kira ma rację. – zawtórował jej Scott. – Jeśli odtworzymy sen Rosalie, możemy dowiedzieć się czy ktoś z nimi współpracuje.
- Kim jest Deaton? – rozejrzałam się po twarzach wszystkich zgromadzonych.
- Weterynarzem. – objaśnił Isaac.
YOU ARE READING
Full Moon - isaac lahey
FanfictionSiedemnastoletnia Rosalie Clear mieszkająca w Beacon Hills od urodzenia nie ma nawet pojęcia co dzieje się w jej mieście. Nie dziwne kiedy nie zwraca się uwagi na znajomych a wręcz się ich unika. Jednego dnia poznaje Isaaca Lahey'a który powrac...