Dokończyliśmy herbatę gadając w sumie o niczym. Głównie mówiliśmy o lacrosse. Nie bardzo wiedziałam o czym dokładnie mi opowiadał ale uśmiechałam się i potakiwałam widząc jaką jemu sprawia to frajdę. Miałam nadzieję że mama położyła się spać zamiast czekać aż Isaac wyjdzie z mojego pokoju by jeszcze z nim pogadać.
Kiedy oboje skończyliśmy pić, Isaac odłożył kubki na biurko obok niezaczętych ciastek. Ułożyłam się w tym czasie pod kołdrą na połowie łóżka. Podłożyłam sobie poduszkę pod głowę i czekałam aż opowiadacz wróci by poznać odpowiedź przynamniej na jedno z nurtujących mnie pytań.
Isaac podszedł z drugiej strony łóżka i usiadł zaraz zmieniając pozycję na półleżenie w oparciu o wezgłowie. Znów czułam ciepło jego ciała mimo niewielkiej odległości dzielącej nas. Jakiś czas temu zdjął kurtkę więc mięśnie pod białą koszulką były wyeksponowane. Wyglądały na twarde.
- Co chcesz wiedzieć? – spokojny miły ton Isaaca sprawił że włoski zjeżyły mi się na karku.
- Skąd Deaton wiedział jak to zrobić? – popatrzyłam na niego czujnie, tak by nie stracić żadnego szczegółu.
- Skoro nie wierzysz w wampiry i wilkołaki oraz inne takie pierdoły to nie wiem czy zrozumiesz.
- Co? – z trudem powstrzymała chichot. – On jest jakimś elfem, czarodziejem czy innym Gandalfem? Liczyłam na szczerą odpowiedź, Isaac.
- Dobra, inaczej. Co wiesz o mitologii?
- Tyle co potrzebowałam na lekcje. – wzruszyłam ramionami.
- Co wiesz o druidach?
- Isaac, nie zamydlisz mi oczu tym że Deaton jest jakimś elfem. To nie jest możliwe w normalnym świecie. Okay?
- W mitologii celtyckiej. – zaczął. – Druidzi to kapłani. Ale Deaton zna się też na ziołach i swojego rodzaju magii. Możesz pomyśleć że jesteśmy opętani i nienormalni, ale inaczej nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Rozmawialiśmy na imprezie, pamiętasz? – starałam się odtworzyć w głowie całą rozmowę. – Wzmianka że nie widzisz wszystkiego.
- No pamiętam. – raczej średnio, ale to zatrzymałam dla siebie. – I co?
- No i nie widzisz. Zupełnie nie widzisz rzeczy które dzieją się obok ciebie.
Wolałam odpuścić i się nie kłócić. Przymknęłam oczy w celu pozbierania myśli, a także chciało mi się spać. Obecność Isaaca działała uspokajająco. Zasnęłam tylko z nadzieją, że nie przyśni mi się dalsza część koszmaru.
Obudziłam się w swoim pokoju. Odruchowo odwróciłam się na drugi bok. Pamiętałam że kiedy zasypiałam, Isaac tam leżał. Teraz go nie było. Z dziwnym smutkiem opuściłam swoje łóżko. W łazience umyłam zęby i zebrałam włosy w koński ogon. Wróciwszy do pokoju przebrałam się w granatową bluzę i legginsy. Posprzątałam swoje biurko. Kubki i talerz z ciastkami zabrałam do kuchni, do której bez ostrzeżenia wparowała moja mama.
- No to opowiadaj. Coś...
- Nie. – zmarszczyłam brwi otwierając jedno skrzydło dwudrzwiowej lodówki. – Dlaczego nie możesz się pogodzić z tym że twoja jaszczurowata córka pozostanie sama?
- Bo nie zostanie. Nie jest też jaszczurowata, ma tylko za dużo ojca. – zaśmiała się i włączyła ekspres.
- Pocieszające.
- Isaac tak fajnie na ciebie patrzył. – odezwała się po chwili krzątania. – Jak zeszłaś w tej piżamie żeby go zabrać.
- Jak na zmokniętą kurę. – wywróciłam oczami wyciągając jogurt owocowy z lodówki. Przesypałam do niego trochę płatków czekoladowych i usiadłam przy kuchennym stoliku.
CZYTASZ
Full Moon - isaac lahey
FanfictionSiedemnastoletnia Rosalie Clear mieszkająca w Beacon Hills od urodzenia nie ma nawet pojęcia co dzieje się w jej mieście. Nie dziwne kiedy nie zwraca się uwagi na znajomych a wręcz się ich unika. Jednego dnia poznaje Isaaca Lahey'a który powrac...