12. Prywatni ochroniarze

3.6K 229 25
                                    

W drodze powrotnej przysypiałam na tylnej kanapie jeepa. Co jakiś czas budziłam się wstrząsana widokiem twarzy Johna pod powiekami. Zwykle wtedy Jackson odwracał się i sprawdzał co się dzieje. Po piątym razie nie zwracał uwagi. Ostatnim co zapamiętałam sprzed nagłego odpłynięcia była tablica z Chico.

Otworzywszy oczy uznałam że jest ranek i że leżę w swoim pokoju. Krzyki dochodzące z dołu należały na sto procent do mamy która musiała rozmawiać przez telefon. Spojrzawszy na zegarek uznałam że zaczyna się już druga lekcja. Podskoczyłam z łóżka i wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze ciuchy jakie wpadły mi w ręce. W łazience pospiesznie umyłam zęby i rozczesałam splątane pasma włosów. Zbiegła po schodach kurczowo trzymając się barierki.

Mama nie rozmawiała przez telefon tylko krzyczała na Willa który odpowiadał jej z typowym dla siebie opanowaniem. Weszłam do kuchni pewna tego, że Edythe zaraz podniesie krzyk że nie jestem jeszcze w szkole, ale kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się łagodnie i podeszła do kuchenki na której smażyła się jajecznica.

- Jestem spóźniona! – jęknęłam.

- Zadzwoniłem do szkoły i uprzedziłem że dziś cię tam nie zobaczą. – oznajmił Will ojcowskim tonem. – Nie musisz się spieszyć z jedzeniem.

- Jak to? Ale...

- Oboje postanowiliśmy że tak będzie lepiej. – ucięła Edythe. – Dziś zostaniesz w domu.

Wiedziałam że Will namieszał jej w umyśle, ale akurat byłam mu wdzięczna. Po zjedzeniu śniadanie wróciłam na górę. Mój telefon co jakiś czas wydawał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Kira pisała przez cały dzień. Zajęłam się czytaniem książek. Z tomikiem Anny Kareniny w dłoni usiadłam na fotelu w swoim pokoju i odcięłam się od wszystkiego. Zajmowałam swój mózg ogarnianiem powieści zamiast spraw przyziemnych. Te w książce wydawały się być bardziej ciekawe i mnie bolesne, a że Anna Karenina była naszą lekturą szkolną, połączyłam przyjemne z pożytecznym i wyszło mi to genialnie. Maksymalnie skupiona na treści, zaczęłam olewać telefon i wszystko co dookoła mnie się działo.

Koło południa, ciężko było mi się odnaleźć w świecie w którym nie było nawet śladu po Hrabi Wrońskim. Odłożywszy książkę chwyciłam komórkę. Kira napisała ze czterdzieści wiadomości. W niektórych pytała gdzie jestem, w innych pisała o beznadziejnej lekcji angielskiego a w kolejnych uskarżała się na to że wielki potwór z Loch Ness przyszedł po nią i że mam ją ratować. Odpisałam jej tylko że źle się czuję i poszłam po coś do jedzenia.

Dom był pusty. Mama w pracy, Will zapewne w bliżej nieokreślonym miejscu nazywanym „gdzieś". Wyciągnęłam z lodówki banana i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor na jakiś durnym filmie i skupiałam uwagę na treści, jedząc powoli banana.

Po lekcjach zjawiła się Kira, mówiąc tylko że wie co się stało i że bardzo jej przykro. Nie oszczędziła sobie nawet groteskowych i dziecinnych tekstów.

- A nie mówiłam! – krzyknęła wkładając sobie do ust łyżkę lodów czekoladowych. – Mówiłam, ale ty jak zawsze nie słuchasz.

- Dobij mnie bardziej. – poprosiłam sarkastycznie. – Powiedz że to moja wina. Theo mu czegoś nagadał, a Isaac wydaje się nie przyjmować innej wersji.

- Dziś był jakiś dziwny. Prawie się nie odzywał, zwiał z lunchu. - przypomniała Kira. – Pojechał gdzieś z Jacksonem. Potem wysłał Scottowi wiadomość żeby pilnował Beth , więc Scott jej szuka. Cholerna lalka nie wydziela żadnego zapachu.

- Beth? Will gdzieś ją zamknął.

- Widocznie zwiała.

Na myśl przyszło mi otwarte tamtej nocy okno. Ja go nie otwierałam, ktoś to zrobił. Przez moje ciało przeszły ciarki. Skuliłam się na sofie i objęłam rękami kolana. Sam fakt że mogłam przebywać w jednym pomieszczeniu, sam na sam z obłąkaną Beth sprawiał ze chciałam wymiotować z nerwów. Z drugiej strony w mojej głowie pojawiła się absurdalna myśl. Isaac zachowywał się tak, bo martwił się żeby Beth nic mi nie zrobiła, co oznacza że mu zależy. Ucieszyłam się i zestresowałam za jednym zamachem. Fantastycznie, jestem bardziej rozchwiana emocjonalnie niż Theo.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now