5. Zwątpienie

5K 296 41
                                    

Następny dzień i kolejne trzynaście nie różniły się od siebie niczym. Dosłownie. Chodziłam do szkoły, wracałam do domu, odrabiałam lekcje i ewentualnie Will postanawiał spełnić swoją obietnicę i mnie uczyć. Po mniej więcej tygodniu dowiedziałam się co jeszcze mogę. Mogłam dawać ludziom iluzje bólu, gdybym się skupiła czytałabym im w myślach a także kontrolowania emocji innych. Nauczył mnie też posługiwania się telekinezą co cały czas, kazał mi ćwiczyć. Nie widywałam się w tym czasie z Isaacem. Znikał na długo, nie dotrzymywał obietnic. Tłumaczyłam to sobie oczywiście typowym, związkowym kryzysem który każdy kiedyś musi przejść. Wolałam przystawać przy swojej wersji, że im wcześniej on się zdarza, tym później jest lepiej. W jego nieodzywanie się nie wliczałam oczywiście wiadomości których treść była zwykle taka sama „Nie mogę, muszę pomóc..." i tu zwykle padało czyjeś imię. Stilesowi, Scottowi, Kirze, Lydii, Derekowi, Liamowi, Masonowi a czasem nawet Willowi.

Bardzo chciał żeby Will go polubił, a ja musiałam to zaakceptować. Sama się sobie dziwiłam, że gotowa byłam do tak szybkiego zaakceptowania Willa jako kogoś obecnego w moim życiu pod tabliczką „tata". Kiedy jednak poznałam możliwość manipulowania umysłem, byłam pewna że kombinował przy moim. Oczywiście nie zwracałam się tak do niego, obstawałam przy luźnej wersji imiennej i przez cały ten czas poprawiałam go co do swojego imienia. Wolałam zawczasu go do tego przyzwyczaić niż jakbym później miała się denerwować.

W kolejny, samotnie zapowiadający się wtorkowy wieczór, na ziemię sprowadził mnie dźwięk mojego telefonu. Dziwne że aż tak bardzo pochłonął mnie WOS. Odszukałam wzrokiem urządzenie i niechętnie podniosłam się z miejsca.

- Masz wolny wieczór? – Kira musiała być podekscytowana.

Skinęłam głową, ale kiedy przypomniałam sobie że nie może mnie zobaczyć, odpowiedziałam.

- Jak ostatnimi czasy. – w mój głos wkradła się nuta przekory.

- To co powiesz na babski wypad do Jungle? – zaproponowała.

Nie uśmiechało mi się iść do nocnego klubu, ale z drugiej strony bardziej nie chciałam siedzieć w pustym domu bo moja matka nie wróciła z pracy a Will jak zwykle gdzieś zniknął. Mając dwa niezbyt ciekawe wyjścia, wybrałam to pierwsze. Przynajmniej będę miała się do kogo odezwać.

- Dobra, możemy iść. Przyjadę po ciebie za trzydzieści minut. – orzekłam.

- Super. – zakończyła rozmowę.

Odrzuciwszy komórkę pognałam do szafy. Nadal nie miałam zamiaru zakładać spódnicy, ale bluzka lepsza niż sweter Isaaca mogłaby poprawić moją atrakcyjność o średnio dwadzieścia procent. Wybrałam bordowy sweter dzięki czemu nie musiałam nawet zmieniać spodni. Zdjąwszy ubranie Isaaca, wciągnęłam zupełnie nowy ciuch przez głowę i poprawiłam włosy.

Średnia wieku w klubie Jungle wynosiła osiemnaście do dwudziestu jeden lat. Z małymi wyjątkami jak Liam który dając ochroniarzowi łapówki, po prostu wbija się na imprezy. Pociągnęłam jeszcze tylko usta błyszczykiem i spryskałam ciało perfumami. Wkładając kurtkę i buty, zebrałam kluczyki z domu i nakreśliłam na notatniku przy drzwiach krótką wiadomość do mamy. „Jadę z Kirą do Jungle". Przykleiłam ją na lustrze po czym zamknąwszy dom popędziłam do swojego mustanga.

Przecinałam ulice Beacon Hills w dość niespiesznym tempie. I tak zjawiłabym się przed czasem więc zajechałam na stację po kubek jakiejś kawy. Kiedy latte spoczęła już w trzymaku, byłam gotowa na choćby całą noc balowania. Po drodze słuchałam Ryana Stara wystukując na kierownicy rytm piosenek.

Kira już na mnie czekała. Ledwie zatrzymałam auto pod jej domem, a już znalazła się przy drzwiach pochylona by mi coś powiedzieć.

- Pójdziemy pieszo. – oznajmiła w końcu. – Postaw auto koło mojego.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now