Siedziałam w samochodzie Isaaca ze Scottem i Lydią, wysłuchując ich genialnego planu. Z tego co zrozumiałam, Banshee odkryła sposób by nie opuszczać miasta a załatwić Zimnych i mieć ogólny spokój. Zdążyłam zarejestrować informacje dość dokładnie by się do nich dostosować, i odnalazłam swoją część w planie. Mam trzymać się blisko Isaaca i osłaniać ich wszystkich naokoło w razie czego. Mam się po prostu wtopić w tło i działać niepostrzeżenie udając nastolatkę cieszącą się wieczorem ze swoim chłopakiem. Kiedy uświadomiłam im że to nie wypali, objęliśmy inną taktykę, mam się po prostu ukrywać w cieniach.
Podczas całej tej rozmowy spoglądałam na Isaaca, który oparty o maskę audi, rozmawiał o czymś ze Stilesem. Mam się go tylko trzymać, a będę bezpieczna. Tyle musiałam wiedzieć na pewno. Po piętnastu minutach opuściliśmy auto i ruszyliśmy w nierównych odstępach do wejścia. Podeszłam do Isaaca i złapałam go za nadgarstek.
- Nie podoba mi się to. – szepnęłam. – Kompletnie i nawet nie wiem co tam będzie.
- Jak upadniesz to ja cie złapię, tak jak na szpilkach, pamiętasz? – pokiwałam głową. – No właśnie. Jak nie dasz rady, ja rozszarpie komuś gardło. Jestem do tego zobowiązany jako twój chłopak.
Mogłabym się wykłócać o zakres jego obowiązków jako mojego chłopaka, ale czas na się skończył. Nim się obejrzałam, staliśmy w długim wygłuszonym korytarzu, prowadzącym zapewne na oblegany przez tłumy parkiet Sinderelli. Isaac podsunął swoją rękę do góry, dzięki czemu mogłam chwycić jego dłoń w naturalny i pokrzepiający sposób. Miałam wrażenie że w korytarzu nie było żadnego powietrza więc zatłoczona sala główna wydawała się być istną łąką pełną tlenu.
Na klub składała się pierwsza parterowa płyta na której tańczyli ludzie. W połowie była spowita dymem wymieszanym z mydlanymi bańkami które osiadały na ubraniach i włosach po czym utrzymywały się przez dobre kilkanaście sekund. Schody na uboczu prowadziły do wielkich antresoli. Po prawej stronie znajdował się bar, po lewej oszklono cały balkon i zrobiono coś na wzór loży. Przez szklany sufit widziałam ciemne niebo. Isaac pociągnął mnie w prawo, do baru.
Zasiedliśmy na wysokich stołkach przy końcu lady, w zacienionym miejscu. Mieliśmy stąd dobry punkt dla obserwatorów. Odwróciłam się tyłem do baru i omiotłam wzrokiem salę. Mimo wielu ludzi, dostrzegałam watahę bez problemu. Scott stał przy jednym z filarów otaczających parkiet. Niedaleko od niego Kira zaciągnęła do tańca jakiegoś chłopaka, Jackson przyczajony przy drzwiach, przypominał bardziej posąg niż dziewiętnastolatka. Lydia miała zająć rozmową barmana i wyciągnąć od niego jakieś informacje dotyczące właściciela klubu, do czego właśnie się zabierała, a Stiles wmieszał się w tłum jako jeden z pijanych nastolatków.
- Gdzie Liam?
- Został z Derekiem. – odpowiedział mi Isaac i ułożywszy delikatnie dłoń na moim kolanie, uśmiechnął się zadziornie. Oczywiście musiał stwarzać pozory, tylko flirtujemy a nie obmyślamy plan zniszczenia wroga. – Jeśli to on miałby być pierwszy, nie chcieliśmy ukrócać mu życia.
- Scott wie że Derek jest w mieście?
- O ile Stiles się nie wygadał, to nie. A to że Stilinski chlapnął jest bardzo prawdopodobne. Tak czy inaczej, nie daje tego po sobie poznać.
Pokiwałam głową i nawet na niego nie spojrzałam. Omiatałam wzrokiem calusieńką salę. Scott co jakiś czas unosił głowę by się upewnić że obserwuję wszystko dookoła i że jestem gotowa w razie czego. W jednej chwili, obok mnie usiadły dwie bladoskóre blondynki. Jedna miała na sobie siateczkową sukienkę i kozaki za kolano, a druga podarte szorty, błyszczącą koszulkę i białe szpilki czymś pobrudzone. Zaczęłam z nieskrywaną ciekawością przyglądać się plamom. Jedna z blondynek musiała to zauważyć, bo schowała nogi pod blat nerwowym ruchem.
YOU ARE READING
Full Moon - isaac lahey
FanfictionSiedemnastoletnia Rosalie Clear mieszkająca w Beacon Hills od urodzenia nie ma nawet pojęcia co dzieje się w jej mieście. Nie dziwne kiedy nie zwraca się uwagi na znajomych a wręcz się ich unika. Jednego dnia poznaje Isaaca Lahey'a który powrac...