11. Opowieść Maureen

450 38 1
                                    




Kiedy ponownie otworzyłam oczy, podniosłam się gwałtownie, czując, jakbym składała się jedynie z połowy ciała. Łapałam łapczywie powietrze.

- Isaac! – mój krzyk odbił się od ścian.

Dopiero po chwili zorientowałam się w sytuacji. Moja sala szpitalna nie była pusta. Na winylowej kanapie siedziała Maureen. Wyglądała, jakby czytała do tej pory książkę, a teraz patrzyła na mnie pytająco.

- Nie ma go tutaj. – odparła beznamiętnie.

Znów wyglądała jak olśniewająca Maureen. Razjel wrócił do zdrowia.

- Coś jest nie tak. – odchyliłam kołdrę i spróbowałam ruszyć lewą nogą. Ani drgnęła. Spojrzałam znów na Maureen. Wyglądała olśniewająco nawet w czarnej koszulce z logo jakiegoś zespołu i podartych szortach.

W jej oczach pojawiło się zaniepokojenie. Wyciągnęła telefon i już miała dzwonić, kiedy zatrzymałam ją.

- Gdzie Isaac?

- To teraz twoje największe zmartwienie? – prychnęła Maureen odrzucając włosy na plecy. – Dzwonię do Deatona. Możliwe, że będziemy mieć dla ciebie niespodziankę.

- Niespodziankę?

- Cicho. – trzymała już telefon przy uchu. – Halo? Obudziła się. – Maureen wstała i podeszła do łóżka. Uderzyła mnie w lewą piszczel, a kiedy nawet nie jęknęłam, wydała pomruk. – Mhm. Cała lewa strona. Tak... Okej... Macie go? – wyraz jej twarz diametralnie się zmienił. Spojrzała na mnie przepraszająco. – No dobra. Jasne, zostanę tu.

Rozłączyła się i schowała telefon do tylnej kieszeni spodni. Maureen zrobiła kilka kroków i opadła na stołek przy łóżku, po chwili znów się uśmiechnęła. Ta dziewczyna była nieodgadniona, wręcz enigmatyczna. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, błyszczącymi oczami, a ja czułam jak roztapiam się pod jej spojrzeniem. I wtedy sobie przypomniałam.

- Ty znasz Aarona, prawda? – wypaliłam.

Zmieszała się, ale momentalnie odzyskała rezon.

- Nie chcesz wody? – sięgnęła po szklankę. Do tej pory nawet nie czułam pragnienia, ale kiedy pokazała mi wodę, natychmiast pojawiła się suchość w gardle. Kiwnęłam głową i wzięłam naczynie.

- Nie odpowiedziałaś na pytanie. – popijałam powoli wodę, a każdy łyk był zbawienny. Obserwowałam jak przez twarz Maureen przewijają się różne emocje, aż w końcu zrezygnowała. Poddała się.

Kiwnęła głową.

- O co mu chodziło? No wiesz, na boisku.

- Aaron to stare dzieje. – stwierdziła, choć czułam, jak wielki sprawia jej ból wspomnienie o nim. Ja jednak musiałam wiedzieć. – Jest mi coś winien.

- Życie Billy'ego?

Gdyby wzrok Maureen mógł zabijać, już szykowaliby mi trumnę. Próbowałam zignorować furię, czającą się w tym niewielkim ciele. Bałam się jak cholera, ale chyba nie zrobiłaby mi krzywdy w szpitalu pełnym ludzi.

- To nie twoja sprawa, Rosalie. Lepiej pij tą wodę.

- Mogę ją pić, a ty możesz opowiadać.

- Nie zauważyłaś, że wtykanie nosa w sprawy innych ludzi przynosi ci pecha? – warknęła Maureen. – To nie twój biznes. Masz gorsze zmartwienia na głowie. Nikt nie wie gdzie jest Isaac.

- Kochałaś Billy'ego?

Coś się ruszyło. Szarpnęłam jakąś strunę, która do tej pory trzymała się w Maureen sztywno. Przez chwilę nie widziałam tej silnej Maureen. Prze chwilę była małym, zagubionym dzieckiem.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now