19. Fala granatu i srebra

2K 155 4
                                    

Cały stres odszedł w niepamięć. Byłam pewna tego, że dobrze napisałam egzaminy przez co ubrana z niebieską, aksamitną togę ze srebrnymi wykończeniami stałam spokojnie i przeglądałam się w lustrze. Na łóżku za mną leżało nakrycie głowy, czarne z niebieskimi i srebrzystymi frędzlami.

Zakończenie szkoły. Rozdanie dyplomów i uniwersytet. W ostatniej chwili postanowiłam pójść na całość. Uniwersytet Harvarda był moim pierwszym wyborem co do którego nie byłam w pełni przekonana. Za namową Isaaca, zgodziłam się by przynajmniej spróbować.

Brunetka z lustra uśmiechała się do mnie. Nawet jej oczy się śmiały, były błyszczące i ładne. Odwróciłam się i zabrałam czapkę. Nasunęłam ją na misterne loki autorstwa Edythe i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, gdzie czekała mama.

Była typową, dumną mamą taką jak w filmach. Cudem wyperswadowałam jej z głowy wielki baner z napisem „Dalej Rosalie!". Razem wyszłyśmy na podjazd, i wsiadłyśmy do oddzielnych aut by dalej ruszyć w stronę szkoły.

Parking był zatłoczony. Znalazłam miejsce dla mojego mustanga i poszłam w stronę boiska gdzie miało odbyć się rozdanie dyplomów. Zero stresu. Mogłabym to sobie powtarzać przez wieczność, ale nie miałam tyle czasu. Już nie.

- Rosalie! – Lydia pomachała do mnie kiedy tylko wyszłam zza rogu szkoły.

Zostawiła gdzieś swoją togę. W zielonej sukience z bufiastymi rękawami wyglądała niesamowicie. Stała w towarzystwie Stilesa i Scotta oraz Kiry. Znalazłam jej togę. Stiles miał ją przewieszoną przez ramię.

- Jak dobrze że już jesteś. – pociągnęła mnie za ręce do znajomych. – Jesteście gotowi?

- Nie. – odpowiedziałam w pełni przekonana.

Nie byłam gotowa i prawdopodobnie nigdy nie będę. Zbyt wiele wydarzyło się w ciągu tego jednego dnia, zbyt wiele łez, zbyt wiele uśmiechów, i zbyt wiele słów padło by teraz je pozostawić w korytarzach Beacon Hills i pójść dalej. To było więcej niż niewykonalne.

Ciepłe ramiona i znajome perfumy ogłosiły mi nadejście Isaaca. Stał ze mną, przyciskając mnie do swojego torsu. Prze togę i materiał garnituru czułam ciepło jego ciała.

- Zapraszam uczniów. – głos mamy Lydii dobiegł z głośników.

Podeszliśmy pod scenę i zajęliśmy swoje miejsca. Uplasowałam się między Lydią i Isaacem ściskając rękę mojego chłopaka. Kiedy wszyscy zajęli miejsce, dyrektor uśmiechnął się do nas zza mównicy i uderzył palcem w mikrofon.

- Patrzenie na tą falę granatu i srebra przypomina mi patrzenie na ocean. Jesteście takim właśnie oceanem, niespokojnym, nieprzewidywalnym i zdecydowanie niebezpiecznym dla społeczeństwa żywiołem wody. Ugh... Jak doskonale widzicie, nie jestem najlepszy w przemawianiu. Zapraszam więc na swoje miejsce, Lydię Martin. Brawa.

Fala oklasków poprzedziła wejście Lydii na postument. Mocniej ścisnęłam rękę Isaaca, który tylko pogładził kciukiem wierzch mojej dłoni.

- Nie sądziłam że tu stanę... No dobra, wiedziałam o tym od połowy roku ale na coś takiego nie da się przygotować. Nie ma podręcznika dobrej mowy na zakończenie liceum ale obiecuję że będzie krótko. – uśmiechnęła się do tłumu. – Koledzy i koleżanki... Nie, to złe określenie. Absolwenci! Kiedyś zostaliśmy zapytani kim chcemy być. Padały dziwaczne odpowiedzi. Astronautą, rycerzem, księżniczką czy panią aptekarką. Nikt nie wziął tego na poważnie. Tak właśnie powinniśmy traktować ten czas. Nie na poważnie. Nasze zdanie zmieni się milion razy. Wiem że widzę tu kilku przyszłych weterynarzy, właścicieli komisów, prawników i fryzjerek. I choć wy jeszcze o tym nie wiecie, ja jestem tego świadoma. Widzę tu też młodych ludzi w granatowych togach, z wyrazem ulgi na twarzach mówiącym „Zdaliśmy." albo „Trener już nie będzie mnie karał pompkami.". Rozumiem was, kończymy ten rozdział, i liceum było tylko prologiem naszego życia. Wstępem, początkiem długiej nierównej walki którą niektórzy z nas już rozpoczęli. – jej spojrzenie padło nam nie. – I mimo wielu przeciwności, będziemy mieć w sobie wystarczająco dużo odwagi by stawić czoło wszystkiemu co los dla nas zgotował. Czy to wywalenie ze studiów, niechciana ciąża, czy jakieś nadnaturalne zdarzenie. – zachichotała. – Dzięki tej szkole, wiem że mogę więcej. Wy też możecie. Idźmy zmieniać świat!

Pożegnana aplauzem Lydia zeszła ze sceny i wróciła na swoje miejsce.

- Teraz, rozdamy dyplomy.




ROZDZIAŁ KRÓTKI I OSTATNI. PISZE WŁAŚNIE EPILOG I W EPILOGU ZAWRĘ NIESPODZIANKĘ! OBIECUJĘ WZRUSZENIA

ALL THE LOVE 

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now