16. Motel Glen Capri

425 35 2
                                    




Patrzyłam przez okno, na mijane przez nas krajobrazy, aż nie pojawił się przede mną znak „MOTEL GLEN CAPRI 10 MIL". Znak był stary i obdrapany. Obłaziła z niego czerwona i żółta farba, ale mi to nie przeszkadzało. Wskazywał odległość dzielącą mnie od Isaaca. Tylko to się dla mnie liczyło. Był tam, dziesięć mil ode mnie.

- Skręć w lewo. – poinstruowała nawigacja.

Theo skręcił w lewo. Przymknęłam oczy i napawałam się ostatnimi promieniami słońca dotykającymi mojej twarzy. To, że zaraz miałam zobaczyć Isaaca przyćmiło wydarzenia dzisiejszego dnia. Przyćmiło Jeremy'ego, strach przed Willem i wszystko inne. Widziałam tylko Isaaca. Tak bardzo chciałam go przytulić. Znowu zaciągnąć jego zapachem.

- Jesteś na miejscu.

Otworzyłam szeroko oczy. Wjechaliśmy na parking motelu Glen Capri i natychmiast przeszły mnie ciarki. Wyglądało to na bardzo stary i zaniedbany przybytek. Słońce już zachodziło, wolno rozejrzałam się dookoła, próbując jakoś ogarnąć wszystko swoim wzrokiem i umysłem.

Wysiadłam z samochodu. To zdecydowanie było miejsce, gdzie nikt o nic nie pyta, tak długo, jak płacisz. Farba obłaziła ze ścian, drzwi do pokoi były stare, z lakierowanego drewna. Na parkingu stały samochody naszych przyjaciół. Lancer Maureen i Razjela, jeep Stilesa, camaro Dereka. Na samym końcu, stało audi Isaaca. Moje serce zabiło szybciej. Już miałam rzucić się biegiem do auta, kiedy przede mną pojawił się Scott. Zupełnie znikąd. Pisnęłam i zatoczyłam się do tyłu.

Złapał mnie za ramiona i podtrzymał, ale ja robiłam wszystko, byle tylko spojrzeć na samochód Isaaca.

- Rosalie.

- Macie go? Jest tutaj? Oh, Scott.

- Rosalie. – był opanowany, choć mnie roznosiło. – Musisz na mnie popatrzeć. Musisz się skupić. Jest gdzieś tutaj.

Stanęłam na chwilę spokojnie i spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami. Możliwe, że miałam też otwarte usta w wyrazie zdziwienia.

- Gdzieś tutaj?

Kiwnął głową.

- Gdzieś tutaj. – powtórzył.

W tej samej chwili z pomieszczenia z oznaczeniem „RECEPCJA" wyszła Maureen z Lydią. Obie spojrzały na mnie dziwnie, litościwie. Niosły kilka kluczy do pokoi.

- Pójdziesz teraz z Lydią. – powiedział Scott, kiedy obie do nas podeszły. – I pamiętaj, żeby się jej tutaj trzymać, dobrze?

Kiwnęłam głową. Lydia złapała mnie za rękę i oddała resztę kluczy Scottowi. Zaprowadziła mnie na górę, jak się okazało do naszego pokoju. Numer 046,

Był to urządzony raczej skromnie „na starą modłę" pokój. Ściany pokrywała boazeria, dwa wąskie łóżka nakryto czerwonymi kapami. Do wyposażenia należał także ogromny, stary telewizor i komoda. Pod oknem stał stół z dwoma krzesłami vintage, choć tu nic nie było vintage, tylko po prostu stare. W pokoju miałyśmy także łazienkę i niewielka lodówkę.

Usiadłam na łóżku.

- Też masz złe przeczucia co do tego miejsca? – spytałam.

Lydia zasłaniała właśnie okno i przekręcała zamek w drzwiach.

- Nie masz nawet pojęcia jak, bardzo.

Zdziwił mnie jej grobowy ton. Sięgnęłam po pilota. Telewizor nie odbierał. Ekran śnieżył, ale ja miałam nadzieję, że w końcu trafię choćby na prognozę pogody. Ten motel napełnił mnie jakąś dziwną nadzieją na wszystko, co najlepsze. Znalezienie Isaaca. Odzyskanie go. Przeproszenie go, choć nie wierzyłam, że wybaczy mi od razu. On potrafił się tak strasznie obrażać.

Full Moon - isaac laheyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz