5. Derek

7.5K 442 168
                                    

Na WOS-ie co jakiś czas odpowiadałam Isaacowi na pytania o cel podróży. Wyjaśniłam że chcę się przejechać tylko i wyłącznie po ciuchy i może do jakiej perfumerii oraz księgarni. Oczywiście kłamałam jak z nut bo w torebce miałam zepsute ogniwo łańcucha i chciałam się czegoś o nim dowiedzieć. Głownie jaki to metal, jak trudno to rozerwać i co dałoby radę to zepsuć.

Równo z dzwonkiem zerwaliśmy się ze swoich miejsc i poszliśmy do swoich szafek. Nie były od siebie zbytnio oddalone więc żadne z nas nie musiało długo czekać. Wzięłam swoją kurtkę i wyszłam na dwór. Patrząc na toyotę mojej mamy, zawróciłam do szkoły.

- Isaac. – zawołałam go. Odpuścił sobie rozmowę z jakimś chłopakiem i podszedł szybko.

- No co tam? Wycofujesz się?

- Nie. Ale tą część parkingu zamykają o osiemnastej. Co z samochodem mamy?

Zamyślił się na chwilę a potem uśmiechnął.

- Daj kluczyki. – zmarszczyłam brwi. – No już, dawaj. – wyciągnął rękę oczekując że położę na niej klucze do samochodu mamy. – Dam je Scottowi. I tak mieli jechać do Stilesa jego jeepem, więc pojadą osobno i odstawią samochód pod dom od razu po treningu. Tracimy cenny czas na dojechanie do Redding.

Z niepewną miną wyjęłam klucze z kieszeni kurtki i podałam je Isaacowi. Zamknął je w pięści i kazał mi poczekać. Scott jak na wezwanie przechodził akurat obok niego więc tylko wręczył mu klucze i wytłumaczył wszystko półgłosem.

- Załatwione. – wrócił ze swoim perfekcyjnym uśmiechem. – Możemy już jechać do Redding bez obaw o auto mamy.

Wyszliśmy na dwór. Już nie padało ale niebo miała perłowy kolor więc ulewa była jakby zapisana w chmurach. Zauważyłam że Isaac ma na sobie tylko czarną bluzę. Żadnej kurtki, płaszcza, nic. Nie trząsł się jednak z zimna więc chyba go nie odczuwał. Przeszliśmy do jego samochodu. Otworzył mi drzwi, poczekał aż wsiadłam i obszedł samochód by zasiąść za kierownicą.

- Boisz się ze mną jechać? – zaśmiał się.

Pokręciłam głową, przekonując chyba bardziej siebie niż jego.

- To fantastycznie. – łobuzerski uśmiech wpłynął na jego usta i odpalił silnik. Wycofał z miejsca parkingowego po czym prawie na pełnym gazie wypadł z terenu szkoły i popędził w stronę Redding.

- Musisz tak pędzić? – zapytałam unosząc się lekko z siedzenia by zobaczyć ile ma na liczniku. Ze śmiechem zakrył go ręką. – To nie jest zabawne.

- Jest. Bo się boisz a przed chwilą mówiłaś że nie.

Opadłam na własne siedzenie i próbowałam jak najbardziej wbić się w czarną, skórzaną tapicerkę.

- Robisz to specjalnie. – mruknęłam. – To nie fair.

- Jak nie fair? Mogę dać ci prowadzić, ale nie dasz sobie rady z dużym wozem. I do Redding dojedziemy jutro rano. – westchnął teatralnie i puścił jedną rękę z kierownicy.

Patrzyłam na jego profil. Na to jaki był skupiony kiedy kierował. Jednocześnie wydawał się być rozluźniony a popołudniowe słońce tworzyło aureolę wokoło jego głowy. Patrzył na drogę bystrymi oczami i jakby przewidywał każdy zakręt bo wchodził w niego bez zarzutu.

- No dobra. A ty po co jedziesz? – rzuciłam od niechcenia, tylko dla przerwania ciszy.

- Muszę zajrzeć w kilka miejsc. Nie musisz jechać ze mną, mogę cię odstawić pod sklepem i później stamtąd zabrać.

Full Moon - isaac laheyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz